kładka rowerowa śliwno waniewo green velo wschodni szlak rowerowy
Szlak rowerowy Drogowle - Raków to oznakowana kolorem czarnym trasa rowerowa, mająca 25 kilometrów długości. Biegnie na skraju Ciśniańsko-Orłowińskiego Parku Krajobrazowego. Szlak jest dość łatwy, nadaje się na wycieczki rekreacyjne, a jego największą zaletą jest spokój, brak ruchu samochodowego i przebieg przez bardzo odludne
Właśnie dla takich pasjonatów jak ty został stworzony Wschodni Szlak Rowerowy GREEN VELO. Cała trasa to ponad 2000 km niezwykłych doznań w 5 województwach wschodniej Polski. To wyjątkowe spotkania z bogatą kulturą, smaczną kuchnią oraz nieskażoną ludzką ręką przyrodą. Na swojej trasie znajdziesz 400 zabytków, przejedziesz
Napisane: 06 listopad 2014. Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, będzie najdłuższą trasą rowerową w Polsce. Prowadzić będzie od mazurskich jezior do Gór Świętokrzyskich. Na początku listopada miały miejsce konferencje prasowe, podczas których osoby odpowiedzialne za promocję szlaku omawiały postęp prac w jego budowie. Trasa będzie promowana 29 listopada, podczas trzeciego dnia 22. Międzynarodowych Targów Turystycznych TT Warsaw. 200 mln zł koszt trasy, 20 mln zł promocja, ponad 2000 km tras rowerowych zbudowanych do końca 2015 roku i biegnących przez 5 województw Polski wschodniej - te liczby robią wrażenie. Beneficjentem projektu jest Województwo Świętokrzyskie, które go realizuje we własnym imieniu i na rzecz pozostałych województw Polski Wschodniej. Spójną trasę rowerową stworzą niezależnie inicjatywy wykonywane w województwie lubelskim (ok. 350 km), podkarpackim (ok. 430 km), podlaskim (ok. 590 km), świętokrzyskim (ok. 190 km) i warmińsko-mazurskim (ok. 420 km). Trasa jest zaprojektowana tak, że aby prowadzić przez obszary atrakcyjne, czyli miejsca cenne przyrodniczo, zabytki, ważne węzły komunikacyjne, przesiadkowe. Łącznie ma być 477 atrakcji turystycznych. Takich działań w Polskiej turystyce rowerowej do tej pory jeszcze nie było. Przebieg tras w poszczególnych województwach: - Lubelskie: od granicy z województwem podlaskim (gmina Konstantynów – przeprawa przez Bug w miejscowości Gnojno) przez miejscowości Terespol, Sławatycze, Włodowa, Wola Uhruska, Chełm, Krasnystaw, Szczebrzeszyn, Zwierzyniec, Józefów do granicy z woj. podkarpackim w miejscowości Maziły (gmina Susiec); - Podkarpackie: od granicy z województwem lubelskim w miejscowości Podlesina (gmina Narol) przez Horyniec Zdrój, Przemyśl, Dynów, Rzeszów, Łańcut, Leżajsk, Ulanów do granicy z województwem świętokrzyskim w miejscowości Trześń (gmina Gorzyce);- Podlaskie: od granicy z województwem warmińsko-mazurskim w miejscowości Gromadczyzna (gmina Wiżajny) przez Suwałki, Wigierski Park Narodowy, Augustów, Biebrzański Park Narodowy, Goniądz, Tykocin, Narwiański Park Narodowy, Białystok, Supraśl, Siemianówkę, Białowieski Park Narodowy, Hajnówkę, Mielnik do granicy z woj. lubelskim w miejscowości Niemirów; - Świętokrzyskie: od granicy z województwem podkarpackim w Sandomierzu przez Klimontów, Iwaniska, Raków, Kielce do Sielpi Wielkiej (gmina Końskie).- Warmińsko-mazurskie: od granicy z województwem pomorskim (gmina Elbląg - przeprawa promowa przez Nogat w miejscowości Kępiny Wielkie) przez Elbląg, Braniewo, Pieniężno, Górowo Iławeckie, Lidzbark Warmiński, Bartoszyce, Węgorzewo, Gołdap do granicy z województwem podlaskim w miejscowości Żerdziany (gmina Dubeninki). Od głównej trasy będą odchodzić tzw. „odnogi” czyli łączniki i pętle, które prowadzą do miejsc atrakcyjnych turystycznie i węzłów komunikacyjnych. Zaplanowane zostały tam, gdzie nie było możliwości poprowadzenia trasy głównej: łącznik do PKP Korsze, pętla do Augustowa, łącznik do Łomży, pętla do Białowieży, łącznik do PKP Rzeszów, łącznik do PKP Kielce. Szlak zostanie podzielony na 12 tematycznych "królestw", np. "Dolina Bugu", "Mazury Północne" czy "Góry Świętokrzyskie", co ma ułatwić promowanie poszczególnych fragmentów trasy. Planowane jest stworzenie "Miejsc przyjaznych rowerzyście". Ma to być docelowo 300 certyfikowanych obiektów, które będą rekomendowane na trasie. Według założeń przedsiębiorcy mają uzyskać tzw. pakiet korzyści, a w nim obrandowanie, oznakowanie, logotyp, a także wspólną promocję. Dzięki temu rowerowi turyści dowiedzą się, gdzie można się zatrzymać oraz gdzie są miejsca w których bez problemu można naprawić rower. Oprócz tego będą stworzone tzw. Miejsca Obsługi Rowerzysty (MOR). W planach jest budowa 220 takich przestrzeni, które będą oddalone od siebie odpowiednio co: - co 5-10 km – MOR z parkingiem dla rowerów,- co 15-30 km – MOR z toaletami, obiektami gastronomicznymi, sklepami spożywczymi, sklepem ze sprzętem sportowym i serwisem rowerowym, mapami i znakami informacyjnymi,- co 50 km – MOR z obiektami noclegowymi (kempingami, schroniskami, pensjonatami, kwaterami prywatnymi, hostelami i hotelami),- nie rzadziej niż co 150 km – MOR w miejscu węzłów integracyjnych, aby rowerzysta mógł zmieniać środki transportu. Województwa przez które przebiega szlak GreenVeolo, bez wątpienia mają co pokazać turyście. Jednocześnie w każdym z filmów promocyjnych, choć przez chwilę pojawił się rower. Nam najbardziej podoba się reklama województwa podkarpackiego - tam też jest go najwięcej :) Reklama województwa lubelskiego: Reklama województwa podkarpackiego: Reklama województwa podlaskiego: Reklama województwa świętokrzyskiego: O wielkości projektu, może świadczyć liczba wszystkich partnerów, którzy są zaangażowani w jego realizację. Ta liczba to 211! W nią wlicza się 5 Oddziałów regionalnych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, 38 samorządów powiatowych, 144 samorządów gminny i miejskich, 16 regionalnych Dyrekcji Lasków Państwowych i nadleśnictw i 17 pozostałych. Ze względu na wielkość projektu, planowana jest duża kampania promocyjna, która będzie realizowana do końca 2015 roku. Trasę ma być reklamowana zarówno przez prasę, telewizję czy internet jak i przez obecność na targach turystycznych bądź imprezach rowerowych. Na portalu internetowym projektu będzie możliwość: - zobaczenia interaktywnej mapy szlaku,- zaplanowania własnej trasy,- dodawania swoich wycieczek,- śledzenia postępów w budowie trasy,- pobieranie śladów trasy. Osoby odpowiedzialne za projekt mówiły na konferencji prasowej, że w Polsce przez 50 lat nie udało się stworzyć jednolitych oznakowań tras rowerowych. Ostatnio udało się to zrobić. Oto przykładowe znaki, które weszły w życie w połowie 2013 roku. Na pewno jednolite oznaczenie całej trasy, będzie dla rowerzystów bardzo pomocne. Założeniem projektu, jest takie usytuowanie trasy, że przejazd drogami publicznymi będzie się odbywał tylko na takich trasach, gdzie średnie dobowe natężenie ruchu samochodowego nie przekracza 1000 pojazdów na dobę. Dla pozostałych odcinków przewiduje się wydzielenie rowerów z ruchu przez budowę ścieżki rowerowej. Twórcy liczą, że trasa Green Velo spowoduje zbudowanie wizerunku makroregionu Polski Wschodniej, jako miejsca atrakcyjnego dla turystów zainteresowanych aktywnym wypoczynkiem, zwłaszcza lubiących turystykę rowerową. Przedstawiciele regionów mówią, że wszyscy w tym projekcie są partnerami, ale nie tworzą wspólnych produktów turystycznych. Mają nadzieję, że rowery połączą ich produkty, obiekty kulturalne czy uzdrowiska. Promocją całego projektu Wschodniego Szlaku Rowerowego, zajmuje się Regionalna Organizacja Turystyczna Woj. Świętokrzyskiego (ROTWŚ). Województwa, które są zrzeszone w projekcie, ustaliły, że podczas wystaw targowych będą promowały się wspólnie, pod jednym logotypem i na jednym stoisku. Debiut zaplanowaliśmy na 27 listopada na jednych z największych targach turystycznych w kraju, TT Warsaw – poinformował prezes ROTWŚ Jacek Kowalczyk. Regiony nie zamierzają się ograniczać wyłącznie do krajowych wystaw. - Pojedziemy wspólnie na jedną z największych tego typu imprez na świecie – targi ITB (Berlin), a także do Utrechtu (Holandia), ponieważ rynek Beneluksu jest rynkiem docelowym, tam turystyka rowerowa jest bardzo popularna – zaznaczył Kowalczyk. Regiony rozważają także udział w wystawie turystycznej we Lwowie. Wschodni Szlak Rowerowy będzie promowany także podczas Wystawy Światowej "Expo 2015" w Mediolanie. Logotypem Wschodniego Szlaku Green Velo jest różnokolorowa litera "w" zbudowana z elementów rowerowego łańcucha. Hasłem promocyjnym trasy będzie "Łańcuch atrakcji". Logo ma kojarzyć się z "W" jako Polska wschodnia. Nazwa trasy po angielsku, ma być pomocna w promocji trasy w środowisku międzynarodowym. W tym miesiącu rozpoczęły się przetargi do kolejnych odcinków trasy. Przykładowo 12 listopada na budowę szlaku na terytorium woj. warmińsko-mazurskiego. Relację z budowy trasy możecie śledzić na stronie internetowej projektu Green Velo: tutaj. Osoby odpowiedzialne za budowę szlaku, zaprosiły jednego rowerzystę, aby przejechał 1900 km wzdłuż planowanych tras. Marcin miał zweryfikować atrakcyjność trasy, otoczenie przez które przebiega i zlokalizować proponowane miejsca odpoczynku. Jego przejazd trwał od maja do końca czerwca tego roku, a swój przejazd przez jeszcze nie skończoną trasę opisał w blogu na oficjalnej stronie internetowej Green Velo. Jego relację znajdziecie: tutaj. Całkowity koszt przedsięwzięcia ma wynosić 274 mln zł. 85% tej kwoty będzie pochodziła z Programu Operacyjnego "Rozwój Polski Wschodniej". Pozostaje nam tylko czekać i wierzyć, że ten imponujący projekt, zakończy się sukcesem :) Zdjęcia z miejsc, w których kręcono film promujący Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo (zdjęcia dzięki uprzejmości Green Velo): Autorzy zdjęć: Dawid Łukasik; M. Szydagis Na podstawie informacji: ; Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego; ;
Miejsce końca: "Trasa Kadyńska" to oznakowany kolorem czerwonym, liczący 26 kilometrów, szlak rowerowy w formie pętli, biegnącej z Kadyn przez Lasy Kadyńskie. Trasa jest dość trudna, z uwagi na długie podjazdy i uciążliwą do jazdy nawierzchnie dróg leśnych. Walorem trasy są piękne lasy, przez które została poprowadzona
Liczący niemal 2000 km długości Green Velo to najdłuższy szlak rowerowy w naszym kraju. Znany także jako Wschodni Szlak Rowerowy, rozpoczyna się w miejscowości Końskie i przebiega przez pięć województw: świętokrzyskie, podkarpackie, lubelskie, podlaskie i warmińsko-mazurskie, prowadząc przez malownicze obszary wschodniej Polski. Nazwa szlaku zobowiązuje…W czasie naszych rowerowych eskapad Wschodni Szlak Rowerowy odwiedziliśmy już dwukrotnie. Najpierw w maju 2019 przejechaliśmy odcinek prowadzący z Białegostoku do Suwałk (ok. 230 km). Następnie, w czerwcu 2020 pokonaliśmy trasę z Przemyśla do Białegostoku (ok. 731 km). Łącznie więc udało nam się przebyć prawie 1000 km szlaku (nie licząc bocznych ścieżek i pobocznych tras w pobliżu Green Velo). Niniejszy post stanowi nasze podsumowanie wrażeń z podróży odcinkiem Przemyśl-Suwałki. Znajdziecie tu podstawowe informacje o szlaku, przegląd najciekawszych miejsc (wraz z rozbudowaną mapą, którą możecie pobrać na Wasze urządzenie GPS) oraz garść praktycznych informacji, które pomogą Wam zaplanować własną treściWschodnia Polska da się lubićPraktyczne informacje o szlaku Green Velo: odcinek Przemyśl – SuwałkiKiedy najlepiej odwiedzić Green Velo?Największe atrakcje Green Velo (na trasie Przemyśl – Suwałki) – interaktywna mapaCo warto zobaczyć?Boczne drogi i manowce, czyli jak wyznaczono trasęJak po maśle, czy jak po grudzie? – nawierzchnia na szlaku Green VeloZagub się we wschodniej Polsce, czyli oznaczenie szlakuCzasem w górę, czasem w dół, czyli ukształtowanie terenuWłasny dach nad głową, czyli noclegiMoże odpocznę na MORze (a może nie)Przebieg szlaku Green Velo na odcinku Przemyśl – BiałystokOdcinek z Białegostoku do SuwałkWschodnia Polska da się lubić Jednym z celów szlaku Green Velo jest bez wątpienia promocja regionów wschodniej Polski. Droga prowadzi przez malownicze doliny rzek, zielone łąki i lasy, jeziora i urocze wioski. Na szlaku i w jego pobliżu znajdują się jedne z największych i najpiękniejszych parków narodowych na terenie kraju, a miłośnicy historii i architektury będą mieli okazję podziwiać relikty bogatego dziedzictwa kulturowego Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Szlak Green Velo nie raz zachwyci Was widokami, ale przede wszystkim, prowadząc bocznymi drogami przez spokojne wsie i małe miasteczka, pozwala odpocząć od zgiełku miasta i daje możliwość obcowania z wiesz, że… …na trasie szlaku Green Velo (i w bezpośrednim jego sąsiedztwie) leży aż 5 parków narodowych, 15 parków krajobrazowych, 26 obszarów specjalnej ochrony ptaków oraz 36 specjalnych obszarów ochrony siedlisk?I choć brzmi to wszystko aż nadto sielankowo, to uwierzcie mi proszę, że (podobnie jak wiele osób, które już trochę widokowo-nadnadprzeciętnych miejsc w życiu widziały), niełatwo wpadam w zachwyt i często zdarza mi się kręcić nosem w miejscach ogólnie uznanych za atrakcyjne turystycznie. Mimo wszystko, na Wschodnim Szlaku Rowerowym raz po raz zdarzało mi się sięgać po apart tylko po to, żeby sfotografować kolejną krowę na pastwisku, jeszcze jedno bocianie gniazdo, czy domek z pięknie malowanymi są jeszcze drewniane kościoły!Aż chciałoby się zobaczyć je wszystkie. Musicie widzieć, że dla mnie, jako miłośnika historii, zwiedzanie miejsc z bogatą przeszłością jest równie ważną częścią przygody co podziwianie krajobrazów (a może nawet ważniejszą). Na szczęście, na Wschodnim Szlaku Rowerowym nie brakuje zabytków. Ale te opiszę Wam nieco później, bo na początek……bociany. Jest ich tu bardzo informacje o szlaku Green Velo: odcinek Przemyśl – SuwałkiNa początek przydałoby się trochę konkretnych informacji, z których dowiecie się nieco więcej na temat praktycznej części najlepiej odwiedzić Green Velo?Późna wiosna i sam początek lata to idealny czas by wyruszyć w podróż. Odwiedzając Wschodni Szlak Rowerowy o tej porze roku przekonacie się skąd wzięła się nazwa Green Velo. Jest już wystarczająco ciepło na całodzienną jazdę rowerem (i na spanie pod namiotem), a przy tym pola, łąki i lasy nasycone są żywą, soczystą zielenią. Jadąc szlakiem nie sposób nie przystanąć od czasu do czasu, zachwycając się tym sielskim krajobrazem. W czerwcu czerwienią się maki i fioletowią (?) inne (fioletowe i nieznane mi z nazwy) kwiaty. Późnym latem, kiedy łąki żółkną, a na polach zaczynają się żniwa, Wschodni Szlak Rowerowy może stracić nieco swego zielonego atrakcje Green Velo (na trasie Przemyśl – Suwałki) – interaktywna mapaNa załączonej niże mapie znajdziecie przebieg szlaku, wraz z naniesionymi ciekawymi miejscami oraz infrastrukturą turystyczną. Mapę możecie dodać do swojego dysku Google, lub pobrać plik KMZ ze śladem trasy i interesującymi miejscami. Nie lubisz map Google? Zobacz zapis trasy w serwisie Alltrails. Co warto zobaczyć?Atrakcje wzdłuż szlaku Green Velo z grubsza można podzielić na kilka kategorii:Fortyfikacje wojskowe – umocnienia z czasów zaborów oraz pozostałości linii Mołotowa, m. in. austriackie forty Twierdzy Przemyśl, czy carska Twierdza Osowiec. Warte uwagi są również umocnienia w Zamościu czy zamek w Tykocinie. Zabytki sakralne – na szlaku znajdziecie wiele przepięknych drewnianych cerkwi i kościołów, takich jak Cerkiew Pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Chotyńcu, Cerkiew św. Paraskewy w Nowym Bruśnie, jedyny neounicki kościół św. Nikity Męczennika w Kostomłotach, Góra Grabarka, Klasztor św. Onufrego w Jabłecznej, Cerkiew Opieki Matki Bożej w Dubiczach Cerkeiwnych i wiele, wiele Narodowe – na odcinku Przemyśl-Suwałki szlaku GV będziecie mieli okazję przejechać przez Roztoczański Park Narodowy i Białowieski PN. Dalej szlak zahacza o Narwiański PN, biegnie przez Biebrzański PN (trasa wiedzie słynną Carską Szosą, na której podobno można spotkać łosie), a tuż przed Suwałkami rozciąga się jeszcze Wigierski PN. A choć nie leży bezpośrednio na trasie, to warto również zboczyć kawałek do Poleskiego miejscowości – miasta z pięknie zachowaną starówką m. in. Tykocin, czy Chełm, obydwa mogą poszczycić się bogatą kulturą ukształtowaną przez mniejszość Żydowską czy Ormiańską, obecną na terenach Rzeczpospolitej. Warto również zboczyć ze szlaku i odwiedzić perłę renesansowej architektury, czyli Zamosć. Niemniej ciekawe bywają wsie – w pobliżu szlaku rozciąga się Kraina Otwartych Okiennic, gdzie podziwiać można piękne podlaskie domki z bogato zdobionymi okiennicami, a jeszcze dalej zboczyć można do Kruszynian – wsi polskich wymienionymi, na szlaku zobaczycie wiele interesujących miejsc, które szerzej opiszę w części tekstu, poświęconej przebiegowi drogi i manowce, czyli jak wyznaczono trasęW czasie podróży szlakiem Green Velo, poza pięknymi widokami, uderzył mnie też 1920w, 800w, 300w, 1536w, 480w" sizes="(max-width: 1920px) 100vw, 1920px" />Zarówno w województwie podkarpackim, jak i na większej części trasy przez województwo lubelskie dominującym typem nawierzchni na szlaku Green Velo jest asfalt. Czasem naprawdę dobrej jakości, innym razem nieco gorszy i trochę dziurawy (głównie w przygranicznych miejscowościach) – ale jednak asfalt. Przy większych szosach przeważnie pojawiają się drogi dla rowerów (albo przynajmniej wydzielony pas), a w pobliżu większych miejscowości (i przez nie) często ciągną się ciągi pieszo-rowerowe (te już bywają nieco prowizoryczne). Odcinki dróg gruntowych, czy dróg polnych zdarzają się tu sporadycznie, bywają relatywnie krótkie i mało uciążliwe. Przede wszystkim nie natknęliśmy się w tych okolicach na piaszczyste łachy, co poczytuję sobie za plus (aczkolwiek podróż odbyliśmy po okresie sporych opadów, więc możliwe że piach gdzieś tam się czaił, zamaskowany wilgocią).Tak więc sytuacja nawierzchni prezentuje się całkiem przyzwoicie w lubelskim i podkarpackim, natomiast nie ma co owijać w bawełnę, na Podlasiu zaczyna się dramat. Wkrótce po przekroczeniu Bugu powitają Was pierwsze szutrowe drogi, a potem na całym odcinku trasy odcinki asfaltowe co rusz przetykane są drogami gruntowymi i szutrami, na których bardzo często występuje tzw. tarka – czyli mocno pofałdowana nawierzchnia, która jest efektem działania kół samochodowych. Nie muszę chyba objaśniać jak wygodnie się po tym jedzie rowerem. Na domiar złego w lasach czai się piach, który jest prawdziwym utrapieniem, jeśli nie macie szerokich opon. Ale to jeszcze nie koniec, bo w paru miejscach (na szczęście bardzo sporadycznie i na krótkich odcinkach) natkniecie się na kocie łby (!!!). Tak, kocie łby na szlaku rowerowym. Dobra wiadomość: na oficjalnej stronie Green Velo znajdziecie mapę, która pozwoli Wam sprawdzić nawierzchnię dowolnego przejadę Green Velo na oponach szosowych? Nie na opony założyć na Green Velo?Odpowiedź brzmi: to zależy. Jeśli jedziesz na Podlasie, załóż najszersze, jakie wejdą do ramy (oczywiście mam na myśli ramy trekkingowe/crossowe/gravelowe, czyli tak do 2,0/2,1 cala max). Jeśli jedziesz przez Podkarpacie/lubelskie, nawet opony 1,5/1,6 cala spokojnie dadzą radę. Jeszcze jedna rzecz, o której warto wspomnieć: Green Velo to jedna sprawa, ale w pobliżu szlaku znajduje się kilka ciekawych miejsc, do których warto zjechać (np. Poleski Park Narodowy) i w takich sytuacjach trzeba przygotować się na nawierzchnię nieco bardziej w stylu się we wschodniej Polsce, czyli oznaczenie szlakuTutaj oceniam na trójkę z plusem. Na całej długości Green Velo będą towarzyszyć Wam charakterystyczne, pomarańczowe tabliczki, których zadaniem jest wskazywać drogę. Od czasu do czasu znajdują się na nich dodatkowe informacje, np. o nachyleniu terenu, czy odległości do celu. Z kolei przy rozwidleniach szlaku tabliczki wskazują miejscowość, do której zmierza konkretna wszystko byłoby fajnie, bo tabliczki faktycznie gęsto porozstawiane są na trasie. Tylko że, jak na złość, zdarzyło się kilka razy, że drogowskaz gdzieś wcięło. Oczywiście (zgodnie z prawami Murphy’ego) było to w miejscach strategicznych, czyli np. zwrot o 90 stopni i szlak odbija w pole. Gdyby nie ślad trasy na GPSie, w takiej sytuacji można byłoby łatwo zgubić drogę. Więc mimo powszechnych oznaczeń wciąż polecam zabrać ze sobą albo nawigację, albo przynajmniej papierową mapę żeby mieć punkt odniesienia w razie zboczenia z trasy. Bo żaden bocian Wam drogi nie wskaże. Takie są te bociany!Czasem w górę, czasem w dół, czyli ukształtowanie terenuA takie zboczenie mogłoby okazać się bardzo małoprzyjemne, jeśli wiązało by się ze wspinaczką na wzgórze. Albowiem musicie wiedzieć, że choć odcinek szlaku, który przemierzyliśmy, na przeważającej długości prowadzi przez obszary powszechnie uznawane za nizinne, to wcale nie oznacza jazdy po nawierzchni płaskiej jak W miarę płaskie jest jeszcze Podlasie, natomiast na pozostałej części trasy raz po raz będziecie pokonywać mniejsze i większe górki. Nie ma się czego obawiać, bo nachylenia nie są tu specjalnie duże – na oznaczeniach dominują wartości nachylenia w granicach 3%-4%, sporadycznie zdarza się 5%, a ze dwa, może trzy razy pokonaliśmy podjazd o wartości 6%. Dla kogoś obytego z pogórzem sudeckim, gdzie wartości nachyleń sięgają nawet 11% takie liczby wzbudzają co najwyżej lekki warto pamiętać, że podczas jazdy z sakwami nawet niewielkie przewyższenia dają się we znaki bardziej niż podczas jazdy bez obciążenia. A ponieważ górek jest dużo, to jeśli nie macie wyrobionej kondycji, szybko mogą się stać męczące. Dlatego na wyprawę polecam wyposażyć się w miękkie przełożenia. Tu piję głównie do posiadaczy coraz popularniejszych rowerów typu gravel, gdzie korby szosowe są (niestety) ciągle normą. Na trekkingu z trzyrzędową korbą i kasetą przynajmniej 11-32 tutejsze górki nie powinny być żadnym województwie lubelskim znajduje się jeden, wyjątkowo chamsko poprowadzony fragment szlaku Green Velo, o czym czuję się w obowiązku poinformować. Około 10 km na południe od miejscowości Krasnystaw, na wysokości wsi Dworzyska, szlak odbija nagle gwałtownie w lewo, tylko po to, by poprowadzić nas stromą gruntową drogą na szczyt wysokiego wzgórza. Potem skręca w pola. Nie wiem dlaczego ktoś zadecydował, że ta wspinaczka jest lepszym rozwiązaniem niż jazda w linii prostej przez Latyczów. Dlatego uprzedzam. Własny dach nad głową, czyli noclegiPlanując podróż Wschodnim Szlakiem Rowerowym lepiej zrobić małe rozeznanie jeszcze przed podróżą i zaplanować wcześniej gdzie będziecie nocować. Campingi, pola namiotowe i gospodarstwa agroturystyczne porozrzucane są na trasie bardzo nieregularnie – niektóre odcinki charakteryzują się sporym ich natężeniem (zwykle w pobliżu bardziej popularnych turystycznie miejscowości, parków narodowych itp.). Z kolei gdzie indziej (np. w najbliższych okolicach Przemyśla) próżno szukać choćby czasie naszych podróży szlakiem Green Velo odwiedziliśmy kilka komercyjnych campingów i prywatnych pensjonatów, które z czystym sumieniem mogę polecić: Camping nr 253 “Duet” w Zamościu – skromny, ale zadbany i niedrogi, Pola namiotowe w Poleskim Parku Narodowym – Wszystkie pola posiadają zadaszenia i ławeczki, miejsce na ognisko (wraz z udostępnionym drewnem na opał) oraz podstawowy sanitariat w postaci toi-toia. Ponadto pole Łowiszów posiada dostęp do bieżącej wody i łazienkę (i w dlatego może być dość mocno oblegane w sezonie). Nocleg nie jest darmowy, jednak opłata jest naprawdę symboliczna – za jedną noc płaciliśmy łącznie 6 zł za dwie osoby i namiot. Opłatę należy uiścić w siedzibie PPN w Urszulinie, gdzie nabędziecie również bilety wstępu do parku. W obrębie parku dostępne są 4 pola namiotowe: Babsk – na szlaku do Jeziora Wytyckiego,Łowiszów – pomiędzy Jeziorem Wytyckim a Durnym Bagnem,Perehod – w pobliżu ścieżki przyrodniczej o tej same nazwie,Łomnica – przy szlaku nad Jezioro Moszne – to pole położone jest tuż koło drogi, więc raczej nie polecałbym go na noclegAgroturystyka nad Bugiem w Szumince, za Włodawą – kwatera u miłej Pani, z możliwością zamknięcia rowerów w bezpiecznym miejscu,Agroturystyka Remesz w miejscowości Homoty, niedaleko Grabarki – kolejna prywatna kwatera, również z możliwością przechowania rowerów w bezpiecznym miejscu,Camping u Michała w Zastawie, koło Białowieży – również małe, kameralne pole namiotowe,Eurocamping w Suwałkach – potężne, nowoczesne i świetnie wyposażone pole namiotowe, do tego w naprawdę przystępnej “na dziko”Jeśli planujecie noclegi na dziko, pod namiotem, to musicie wiedzieć, że na niektórych odcinkach Green Velo znalezienie odpowiedniej miejscówki bywa problematyczne. Na Podlasiu raczej idzie gładko – wokół pełno jest łąk, pastwisk i nieużytków i znalezienie dogodnego miejsca na uboczu zwykle nie stanowi problemu. Trudniej bywa na Podkarpaciu, a najtrudniej w Lubelskiem, gdzie miejscami ciągną się hektary pół uprawnych. Ziemie są tu urodzajne i czasami na przestrzeni wielu kilometrów ze świecą szukać choćby skrawka wykoszonej łąki. Dlatego na tym odcinku poszukiwania warto rozpocząć wcześnie, nawet 2-3 godziny przed znajdziecie też kilka sprawdzonych miejscówek, które nadają się na rozbicie namiotu (oczywiście wszystkie zostały naniesione na mapę):Plaża Chałupki Dusowskie – niespełna 20 km od Przemyśla, tuż po przekroczeniu Sanu, znajdziecie dwa niewielkie stawy. Co prawda nie spaliśmy tutaj, ale miejsce wydaje się całkiem niezłe na dziki nocleg. Kamieniołom Nowiny – koło miejscowości o te samej nazwie – malowniczy, nieczynny kamieniołom, który jest też miejscową atrakcją. Znajduje się tu wieża widokowa oraz zadaszenie ze stolikami. Bardzo przyjemne miejsce na nocleg, jednak minus jest taki, że wieczorem będą się tutaj kręcić ludzie – zwłaszcza w okolicach przeprawa promowa Gnojno-Niemirów – przeprawa aktualnie nie funkcjonuje, jednak na miejscu znajdziecie pozostałości infrastruktury – MOR, toaletę i rozległą łąkę nad samym Bugiem. Można Barć w Budach – samo serce Biebrzańskiego Parku Narodowego. Nie jest to do końca nocleg na dziko, ale nie jest to też komercyjna agroturystyka czy camping. Mieszka tu Krzysztof Kawenczyński, Król Biebrzy 😉 Niezwykłe miejsce i każdemu polecam je odwiedzić, choć do Bud trzeba przedzierać się po piachu drogą przez las. Miejsce odpoczynku we wsi Kuligi – nad sama rzeką na uboczu wsi znajduje się kawałek wykoszonego terenu i mała wiatka. Można też wykąpać się w nad jeziorem Krzywe – obok MOR znajduje się spory kawałek terenu użytkowany jako pole namiotowe. Teoretycznie jest to komercyjny camping, ale kiedy byliśmy tu w maju pole było jeszcze odpocznę na MORze (a może nie)Jednym z bardziej charakterystycznych elementów infrastruktury są MORy, czyli Miejsca Obsługi Rowerzystów. Co prawda bardziej adekwatną nazwą byłyby MSRy (Miejsca Samoobsługi Rowerzystów), bo na tych MORach nikt nas obsługiwać nie będzie, ale akurat nazwa MSR jest już zarezerwowana dla znanej marki produkującej sprzęt outdoorowy. Więc niech już będzie ten MOR. Kwestię nomenklatury odłóżmy na bok i przyjrzyjmy się co na takim miejscu obsługi (bądź samoobsługi) możemy wyposażeniem MORu są ławki i stoliki, zadaszenie w postaci wiatki, stojaki na rowery (a jakże), śmietniki i enigmatyczna pergola ułożona w kształt czworoboku (ale otwarta z jednej strony, więc w sumie to trójboku). Pergoli zwykle nic nie porasta, więc cel jej bytowania na MORach pozostaje dla mnie nieodgadniony. Przy MORze znajduje się naogół tabliczka informacyjna z przebiegiem szlaku Green Velo i dodatkowymi informacjami. Niestety tabliczka taka jest całkowicie generyczna i dokładnie te same informacje znajdziecie na takiej tablicy pod Białowieżą, jak i na podkrpackiej wsi. Szkoda, że twórcy szlaku nie zdecydowali się trochę bardziej zregionalizować tych tablic, dodając informacje o najciekawszych atrakcjach w skoro już się czepiam, to przyczepię się również do śmietników. Z jakiegoś powodu twórcy podkarpackiego i lubelskiego odcinku szlaku nie byli w stanie zaprojektować śmietnika, który spełnia swoją funkcję. Zamiast tego stworzyli skrzynię z trzema drucianymi obręczami w środku. Worki z tych obręczy notorycznie spadają i w efekcie segregację diabli biorą, bo w obrębie całej skrzyni walają się przemieszane śmieci, które wypadły z MORach można odpocząć, schować się przed ulewą, albo przygotować posiłek. I jedna uwaga – w regulaminie korzystania z tych obiektów wyraźnie stoi, że nie stanowią miejsca obozowania, więc nie powinniście wykorzystywać ich jako darmowych campingów. Zresztą przeważnie byłoby to dość trudne ze względu na lokalizację obiektów, która jest moim zdaniem największym zastrzeżeniem. Bo chociaż MORY rozstawione są w miarę często (acz nieregularnie), to najczęściej umiejscowione są w centrach lub na obrzeżach miejscowości, przy wiejskich świetlicach czy remizach OSP. I świetnie, że takie miejsca powstały, natomiast nawet w niewielkiej wsi zwykle bez problemu znaleźć można miejsce, w którym można przysiąść, czy schować się w czasie burzy (choćby zadaszony przystanek autobusowy). Niestety MORów brakuje tam, gdzie ich najbardziej potrzeba, czyli np. kiedy jedziemy wiele kilometrów przez pola obsiane pszenżytem, bez choćby jednego drzewa w zasięgu wzroku. MORów też wówczas nie uświadczycie. Tak jest zwłaszcza na Podkarpaciu i w Lubuskiem, natomiast na Podlasiu sytuacja wygląda nieco lepiej i niektóre MORy faktycznie zlokalizowane są na uboczu. Dokładaną lokalizację MORów znajdziecie w załączonej do posta szlaku Green Velo na odcinku Przemyśl – BiałystokW tej części artykułu zdam Wam relację z naszej tegorocznej przygody na Wschodnim Szlaku Rowerowym. Znajdziecie tu opis naszej trasy wraz z wartymi uwagi miejscami i ciekawostkami na ich Twierdzy PrzemyślNasza podróż rozpoczyna się w Przemyślu. Na dworcu głównym pojawiamy się zmęczeni i głodni, po ponad ośmiu godzinach spędzonych w pociągu z Wrocławia (uwzględniając tradycyjne w PKP opóźnienie), wobec tego wycieczkę po jednym z najstarszych miast Podkarpacia rozpoczynamy od poszukiwania kebaba. Po zdobyciu pożywienia i szybkim rzucie oka na rynek udajemy się w stronę Sanu. Tutaj do wyboru mamy dwie opcje: Możemy wjechać na Green Velo i podążać dalej szlakiem wzdłuż możliwość to ruszyć w przeciwną stronę, w górę Sanu i kierować się szlakiem, który okala miasto od północy. Szlak ten pozwala zwiedzić północny odcinek austriackiej Twierdzy Przemyśl rozpoczęto w XVIII wieku, w czasie wojny krymskiej. Kiedy w konflikt pomiędzy Imperium Osmańskim a Carską Rosją zaangażowały się państwa Europy Zachondniej, stosunki rosyjsko-austriackie uległy znacznemu pogorszeniu. W obawie przed ekspansją Rosji, Austriacy postanowili umocnić strategicznie umiejscowiony Przemyśl, budując 17 fortów na okręgu o obwodzie około 45 km wokół miasta. W czasie pierwszej wojny światowej Przemyśl był jedną z największych fortec Europy (ustępował jedynie Antwerpii i Verdun), a w trakcie wojny przetrwał aż trzy oblężenia. Pierwsze dwa w 1914, kiedy austriacką załogę fortecy oblegały oddziały rosyjskie. Drugie z tych oblężeń zakończyło się zdobyciem Przemyśla przez carskie wojska, które jednak nie weszły w posiadanie twierdzy na długo. Już w maju 1915 Austriacy przystąpili do kontrataku by po około miesiącu walk obić Przemyśl z rąk forty udostępnione są dla zwiedzających. Część z nich znajduje się na południu miasta, część na wzgórzach na północ od Przemyśla. Decydujemy się na trasę północną, gdzie droga prowadzi dość mocno pod górę. Po drodze obejrzeć możemy 8 fortów, ale nie wszystkie z nich są równie imponujące. Na pewno warto zatrzymać się przy forcie VIII (“Łętownia”), forcie X (“Orzechowce”) oraz forcie XI (“Duńkowiczki”). Z kolei fort XII “Werner” zamieniony został w muzeum, w którym można dowiedzieć się nieco więcej na temat historii wokół fortów łączy się w końcu ze szlakiem Green Velo, gdzie docieramy wieczorem. Mijamy pod drodze arboretum Bolestraszyce, które o tej porze jest już nieczynne. Udajemy się nad San celem znalezienia miejsca na nocleg i tu przeżywamy małe zaskoczenie -brzegi rzeki są dzikie i nieokiełznane, a poza nimi wokół tylko obsiane pole. I w takiej sytuacji spotyka nas szczęśliwy traf – otóż natknęliśmy się na właściciela jedynej działki nad Sanem, która nadaje się na nocleg. Pozdrawiam Pana Jurka, który nie tylko pozwolił nam się tu rozbić, ale wręcz do tego zachęcał!Cerkwie podkarpaciaKolejny dzień upływa nam na podziwianiu podkarpackich cerkwi. Szlak Green Velo częściowo pokrywa się z zasięgiem szlaku architektury drewnianej i możecie znaleźć tu wiele naprawdę pięknie zachowanych i odrestaurowanych kościołów. Jeden z pierwszych przez nas napotkanych to pochodząca z początku XVII wieku i wpisana na listę UNESCO cerkiew w Chotyńcu. Nieco dalej, w Młynach, znajduje się dawna cerkiew Opieki Matki Bożej, która obecnie pełni rolę kościoła rzymskokatolickiego. Z kolei w Radrużu podziwiać możemy pochodzącą z XVI wieku (i tym samym jedną z najstarszych), pięknie zachowaną cerkiew św. Paraskewy. Położony na niewielkim wzgórzu i otoczony kamiennym murem kościół pełnił jednocześnie rolę warowni, w której okoliczni mieszkańcy mogli chronić się w razie tatarskich najazdów. Nowe Brusno – kolejna cerkiew św. ParaskewyŚwięta Paraskewa zyskała sobie całkiem pokaźne grono poświęconych jej świątyń. Na jeszcze jedną- i do tego jedną z najciekawszych- natknęliśmy się w miejscowości Nowe Brusno. Drewniany kościół pochodzi z początku XVII wieku i w ostatnich latach przeszła generalny remont, który pozwolił jej odzyskać dawną świetność. Wyposażona w trzy wdzięczne, drewniane kopuły, cerkiew w Nowym Bruśnie to jeden z najpiękniejszych kościołów, które widzieliśmy na Brusno zasługuje na uwagę także z innego powodu. Już od średniowiecza, zarówno tutaj, jak i w sąsiednim (nieistniejącym już) Starym Bruśnie, mieściło się regionalne centrum kamieniarstwa. W okolicznych lasach i na cmentarzysku w Starym Bruśnie można podziwiać słynne krzyże nad TanwiąKierujemy się dalej Green Velo, podziwiając malownicze pola i lasy aż do miejscowości Susiec, gdzie zbaczamy ze szlaku w stronę rezerwatu Nad Tanwią. Przy wejściu na szlaki umiejscowiony jest parking i rekonstrukcja przejścia granicznego. Niedaleko znajduje się obelisk, upamiętniający miejsce, w którym w roku 1901 Józef Piłsudski przekroczył granicę rosyjsko-austriacką, stwierdzając, że niczem jest wraży kordon przeciw potędze ducha narodu pieszy wzdłuż rzeki Tanew, choć bez wątpienia malowniczy, jest też wąski i kręty i zdecydowanie nie nadaje się do jazdy rowerem. Wobec tego wybieramy drogę asfaltową, która prowadzi nas do miejsca zwanego szumami. Owe szumy to malownicze kaskady, które ciągną się na tym odcinku Tanwii, stanowiąc przy tym miejscową atrakcję turystyczną. Z szumów wracamy tą samą drogą na Green Velo. Kamieniołomy i stary kirkut w JózefowieNieczynny kamieniołom w Nowinach wyposażony jest w wieżę widokową, stoliki i ławeczki. Okazał się nie tylko malowniczym, ale też gościnnym miejscem, w którym spędziliśmy noc. Jedyną małą niedogodnością była spora liczba odwiedzających to miejsce osób, które kręciły się po kamieniołomie aż do późnej nocy. Kamieniołomy w tych okolicach występują dość licznie. Kolejny znajduje się kilka kilometrów dalej, w Józefowie. I tu również stoi wieża, jednak bardziej okazała, jako że bardziej okazały jest i cały ciekawszy od samego kamieniołomu jest miejscowy cmentarz, a właściwie cmentarzysko na południowo-zachodnim skraju wioski. Jest to kirkut, czyli cmentarz żydowski. Znajduje się tu około 400 nagrobków, ustawionych w 35 rzędach. W śród nich wyróżnić można także rzadko spotykaną parcelę, przeznaczoną na groby dziecięce. Najstarsza macewa, czyli kamienna stela nagrobna, pochodzi z 1743 roku. Czy wiesz, że……mniejszość żydowska stanowiła znaczący odsetek mieszkańców Józefowa, a od 1820 roku do lat 50. XIX wieku działała tu słynna w całym kraju drukarnia ksiąg hebrajskich, założona przez żydowską rodzinę Waxów?Padwa PółnocyMniejszość żydowska była też obecna w jednym z najbardziej znaczących miast regionu, do którego udajemy się w dalszej drodze. Zamość, bo o nim mowa, założony został w 1580 roku przez Jana Zamoyskiego, hetmana wielkiego koronnego, będącego jedną z najwybitniejszych postaci w historii Rzeczpospolitej Obojga nie leży bezpośrednio na trasie Green Velo. By dostać się do Zamościa trzeba nadłożyć około 30 km. Niestety, dojazd rowerem nie jest idealny, a drogi są bardzo ruchliwe. Najlepiej jest odbić w Zwierzyńcu w stronę Wólki Wieprzeckiej i w tejże miejscowości przejechać na drugą stronę rzeki Topornica, aby uniknąć jazdy drogą 849 (bardzo ruchliwa). Tutaj, kierując się spokojną leśną drogą, wyjedziemy w Zamościu koło zalewu i rotundy. Wrócić trzeba będzie tą samą drogą. Stare miasto w Zamościu jest po prostu niesamowite. Otoczone czerwonym pierścieniem umocnień z bastionami, furtami i bramami miasto do dziś sprawia wrażenie prawdziwej fortecy. Na Rynku Wielkim biały ratusz ze strzelistą wieżą sąsiaduje z kolorowymi Ormiańskimi Kamienicami. Zespół budynków wyposażonych w charakterystyczne podcienie i bogate zdobienia powstał w XVII wieku. Kamienice pierwotnie należały do kupców i rzemieślników ormiańskich, a dziś w części z nich mieści się Muzeum Zamojskie. W zachodniej części starego miasta wzniesiono pomnik hetmana Zamoyskiego, a dalej mieści się Muzeum w Arsenale, którego zwiedzania – jako miłośnik historii i militariów RON – nie mogę sobie odmówić. Z kolei w południowo-wschodniej części starego miasta, w pobliżu jednego z bastionów, znajduje się punkt widokowy, z którego można podziwiać panoramę starówki. Niestety rowery trzeba pozostawić kawałek dalej. W Hubale świszczą SusłyNoc spędzamy na sympatycznym campingu w Zamościu, a z rana ruszamy w drogę powrotną na szlak Green Velo. Zatrzymujemy się na drugie śniadanie (i żeby przesuszyć do końca pranie) koło zielonej łąki, przy tabliczce z napisem Rezerwat przyrody “Hubale”. Szybko okazuje się, że miejsce jest znacznie ciekawsze niż początkowo przypuszczaliśmy i to nie tylko ze względu na rezerwat został utworzony w celu ochrony susłów, które żyją pośród okolicznych kurhanów. Suseł perełkowany występuje zaledwie na kilku stanowiskach w naszym kraju, przy czym wszystkie mieszczą się we wschodniej Polsce. Odkrywszy cel istnienia rezerwatu, zakładam obiektyw o ogniskowej 100-300 mm i ruszam na łowy. Wkrótce udaje mi się uchwycić sympatycznego gryzonia, który wychyla główkę spośród Chrząszcz brzmiący w trzcinie i ChełmZ Zamościa wracamy do Zwierzyńca. Miasto znajduje się na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego i w jego okolicy przebiegają liczne szlaki piesze i rowerowe. Sama nazwa miejscowości zobowiązuje i koło zwierzyńca mijamy zagrody, w których brykają sobie koniki polskie i owce. Nie zatrzymujemy się jednak na dłuższy pobyt w RPN, tylko mkniemy dalej Green Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie. Dlatego decydujemy się zajechać do miasta, a na szczebrzeszyńskim rynku znajdujemy pomnik chrząszcza. Mało tego! Okazuje się, że w mieście chrząszcze są dwa, a ten na rynku wcale nie jest najciekawszy. O wiele ładniejszy chrząszcz znajduje się około 600 metrów dalej, koło niewielkiego źródełka, w pobliżu rzeki wieprz. Potem jedziemy do Chełma. Po drodze trafia nam się miła niespodzianka – zalew Żółtańce nad którym spędzamy poranek, odpoczywając w słońcu nad wodą. Przy wjeździe nad Zalew jest MOR, natomiast nie mam pojęcia dlaczego ktoś miałby z niego korzystać, skoro dalej nad wodą również dostępne są stoliki i ławeczki. Podobnych świetnie przemyślanych MORów na trasie GV znalazłoby się całkiem sporo. Chełm to kolejne miasto z długą historią. Pamiętacie ze szkoły o tym jak Chrobry wyprawił się na Ruś i odbił Grody Czerwieńskie? Jeden z tych grodów znajdował się właśnie na terenie dzisiejszego Chełma. Prawdopodobnie w miejscu Kopca Niepodległości, na którym dziś wznosi się wielki krzyż. Na bardzo ładnie zachowanym rynku pozostawiono zrekonstruowane pozostałości starego ratusza i miejskiej studni, z której można napić się wody. Jednym z ciekawszych zabytków miasta Chełm są podziemia kredowe – kompleks korytarzy wykopanych na skutek stuleci eksploatacji pokładów kredy piszącej, które znajdują się pod miastem. Niestety, ze względu na COVIDa zwiedzanie odbywa się w dziwnych przedziałach czasowych i musielibyśmy czekać zbyt długo na naszą kolej. A niestety, czas mamy ograniczony. Wobec tego ze zwiedzania podziemi musieliśmy zrezygnować. Łosie w Poleskim Parku NarodowymKawałek za Chełmem (w sumie to spory kawałek) ponownie zjeżdżamy z Green Velo, tym razem kierując się w stronę miejscowości o wdzięcznej nazwie Urszulin, w Poleskim Parku Narodowym. W tymże Urszulinie znajduje się siedziba parku, gdzie można nabyć bilety wstępu i opłacić nocleg na jednym z campingów – decydujemy się ba Babsk, co kosztuje nasz całe 6 zł za noc (za dwie osoby). Zjadamy też bardzo, bardzo, bardzo bardzo bardzo dużą pizzę w, poleconej nam przez innego rowerzystę, miejscowej pizzerii (którą to pizzerię my również polecamy). Właściwie to zjadamy jej pół, a resztę zabieramy ze sobą na spędzamy na polu namiotowym Babsk, gdzie mamy do dyspozycji wiatę i drewno, a wszystko to tylko do naszej dyspozycji. Następnego dnia robimy pętlę po Parku, zwiedzając miejscowe atrakcje. Istotą parku jest konserwacja obszarów podmokłych łąk i obszarów bagiennych, będących charakterystycznym elementem krajobrazu Polesia, ogromnej nizinnej krainy, rozciągającej się w dorzeczu Prypeci i Bugu. Większa część obszaru Polesia znajduje się na terenie Białorusi i Ukrainy, natomiast polski fragment ciągnie się przez województwo lubelskie. Bagna i moczary są doskonałym terenem do obserwacji ptaków i nie tylko, bo na obszarze parku bytuje także liczna populacja łosia. I na platformie widokowej nad Durnym Bagnem udaje nam się jednego Poleskim Parku Narodowym zaznaczyłem kilka szlaków i generalnie warto zwiedzić je wszystkie, może poza Obozem Powstańczym, który nie był szczególnie ciekawy (zabrakło na nim zwłaszcza obozu powstańczego). Szczególnie interesujące są kładki przez bagna oraz szlaki poprowadzone nad jeziorami. Bardzo malowniczo prezentuje się jezioro wiesz, że……Jezioro Moszne miejscami osiąga nawet 17 metrów głębokości?Krystalicznie czysta woda sprawia, że z pomostu widokowego możemy podziwiać dno, które wydaje się być bardzo płytko. W rzeczywistości na dnie zalegają ogromne pokłady mułu, spiętrzone na wiele metrów. Wracając na szlak spotykamy jeszcze jednego łosia. I było to już naprawdę bliskie spotkanie, bo wielki rogaty byk przekraczał drogę dosłownie kilka metrów przed naszymi rowerami. Wzdłuż Bugu i do JabłecznejWycieczka do Poleskiego Parku Narodowego sprawiła, że ominęliśmy Sobiborski Park Krajobrazowy i możliwość podziwiania rzeki Bug. Dalej szlak Green Velo biegnie w prawdzie wzdłuż rzeki, ale przez wiele kilometrów nie zbliża się do Bugu na tyle, żeby można go było w ogóle dostrzec ze szlaku. Sytuacja zmienia się dopiero w okolicach Jabłecznej, gdzie ponownie odbijamy ze szlaku, aby zwiedzić Monaster św. Onufrego z XV wieku, w którym przechowywana jest cudowna ikona tegoż świętego. Po drodze napotykamy drzewo obwieszone dewocjonaliami. Sam klasztor bije po oczach bielą i wiesz, że……w nocy z 21 na 22 września 1990 z klasztoru zrabowano ikonę św. Onufrego i Jabłeczyńską Ikonę Matki Bożej? Monaster odzyska święte obrazy dopiero w sierpniu 1994 po zapłaceniu pokaźnego okupu w wysokości 10 tys. daje nam również pierwszą możliwość spojrzenia na Bug, a dokładniej na przebiegającą tędy granicę Rzeczpospolitej i Białorusi. Sanktuarium Unitów Podlaskich A skoro już powróciliśmy do tematu świątyń, to nieco ponad 20 km dalej, w Kostomłotach, przyszło nam podziwiać jeden z ciekawszych kościołów na trasie, a mianowicie Cerkiew św. Nikity Męczennika. Cerkiew ciekawa jest ze względu na obrządek, bo jak głosi tablica informacyjna, jest to jedyna na świecie katolicka parafia neounicka obrządku bizantyjsko*-słowiańskiego. Ale co to właściwie znaczy? Ano, kościół unicki, znany także jako kościół grekokatolicki był dość odważną próbą zjednoczenia obrządku prawosławnego i katolickiego. Unię między kościołami zawarto w Brześciu w 1596 roku, a członkowie kościoła zachowali bizantyński ryt liturgiczny, jednocześnie przyjmując dogmaty katolickie i zwierzchność kościół grekokatolicki swobodnie rozwijał się tylko do zaborów. W XIX wieku władze carskiej Rosji przystąpiły do jego likwidacji, siłą zmuszając gekokatolików do przejścia na prawosławie (w 1875 roku zlikwidowano chełmską diecezję unicką)Kościół neounicki obrządku bizantyjsko*-słowiańskiego powołano na początku XX wieku w celu przywrócenia obrządku unickiego. Takie oto ciekawostki najbardziej lubię poznawać na tasie. Nie bez kozery mówi się, że podróże kształcą!*Strasznie nie lubię, kiedy ktoś pisze “bizantyjski”. Bizantyński! Przeprawa przez BugDalej Wschodni Szlak Rowerowy kontynuuje swój przebieg wzdłuż granicy. Mniej niż 50 km za Terespolem bieg rzeki i granica nagle rozdziela się, Bug zakręca na zachód, a szlak Green Velo razem z nim. Brzeg znajduje się na wysokiej skarpie, a unikalne walory przyrodnicze tego miejsca chroni rezerwat Szwajcaria Podlaska. Na skraju rezerwatu dumnie prezentuje się radziecki czołg T-34 (czyli ten sam model, co Rudy 102). Bug, choć piękny, stanowi na trasie przeszkodę, którą trzeba pokonać, a mostów w okolicy jak na lekarstwo. Rzekę należy przebyć promem i takie przeprawy na trasie Green Velo są dwie. Wybieramy pierwszą, Gnojno-Niemirów, licząc, że dalszy odcinek szlaku przejedziemy północnym brzegiem Bugu, który- przynajmniej na mapie- wydawał się bardziej malowniczy. Niestety, kiedy przybywamy na miejsce okazuje się, że przeprawa w Gnojnie jest tymczasowo nieczynna. Rzekomo ze względu na niski stan wody na rzece, która akurat wyglądała na dość głęboką. Następny prom relacji Zabuże-Mielnik na szczęście już funkcjonuje. Czeka nas tutaj też mała niespodzianka. Otóż trochę już promów widziałem, ale nie spodziewałem się, że prom na takiej dużej rzece będzie zasilany wyłącznie siłą ludzkich mięśni! Dwóch panów przewoźników ciągnie stalową linę za pomocą pręta z chwytakiem. Domyślam się, że nie jest to stanowisko pracy, na które czeka tłum chętnych. Co może tłumaczyć zamknięcie przeprawy w Gnojnie…Tuż za przeprawą, w Mielniku, warto jeszcze rzucić okiem na kopalnię kredy. Trzeba co prawda wdrapać się na wzgórze, ale na nim czeka platforma, z której rozpościera się dość ciekawa panorama. Miejscowe wzgórze obfituje w pokłady kredy, które zaczęto wykorzystywać już od XVI wieku. Co ciekawe, przez większość funkcjonowania wyrobiska kredę wydobywano ręcznie, wyłącznie na potrzeby okolicznych mieszkańców. Dopiero od 1952 pokłady kredy zaczęto eksploatować przemysłowo przy użyciu nowoczesnego sprzętu. Czy wiesz, że…?… kopalnia w Mielniku jest obecnie jedyną czynną odkrywkową kopalnią kredy w Polsce? Góra GrabarkaKolejny przystanek na trasie znowu związany jest ze sferą sacrum. Góra Grabarka jest najważniejszym w Polsce miejscem kultu prawosławnego. Znajduje się tu monaster żeński Świętych Marty i Marii oraz trzy klasztorne cerkwie (Przemienienia Pańskiego, Ikony Matki Bożej Wszystkich Strapionych Radość i refektarzowa – Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy). Według legendy geneza tego miejsca wiąże się z cudowną ikoną Chrystusa Zbawiciela, czczonej już w XIII wieku w Mielniku. Podczas tatarskiego najazdu mnisi z mielnika mieli ukrywać się z ową ikoną w okolicznych lasach i ostatecznie trafili na górę twierdzi tradycja, natomiast źródła historyczne wskazują, że kult góry Grabarki jest znacznie młodszy i narodził się na początku XVIII wieku, w czasie epidemii cholery w Siemantyczach. Oczywiście i z tą wersją wiążę się odpowiednia legenda. Tym razem to anonimowy mieszkaniec miasta doświadczył wizji, która kazała mu udać się z krzyżem na szczyt góry. Miejscowy duchowny unicki, ks. Paweł Smoleński zinterpretował sen jako objawienie boże i poprowadził lud na Grabarkę, gdzie przed zarazą uratowała ich woda z cudownego strumienia. Bez względu na to jaka jest prawda, Grabarka jest ciekawym miejscem samym w sobie, nawet abstrahując od kwestii sakralnych. W przeciwieństwie do, kipiących od przepychu, katolickich sanktuariów podobnej rangi, Grabarka prezentuje się nader skromnie, a główna cerkiew jest mała i drewniana. Ciekawe jest także otoczenie kościoła – znajduje się tu cały las wotywnych krzyży, które znoszą pielgrzymi rok w rok przybywający na święto Przemienienia Pańskiego. PodlasieBug, który przekroczyliśmy w Mielniku, na tym odcinku nie stanowi już granicy państwowej, ale rozdziela dwa województwa: mazowieckie i podlaskie. A wkrótce po pokonaniu rzeki rozciągają się przed nami znajome widoki Podlasia. Znajome, bo krowy i pastwiska, łąki, lasy i nieużytki przypominają nam wyprawę sprzed roku, kiedy pokonaliśmy odcinek szlaku z Białegostoku do Suwałk. Podlasie z jednej strony przyjazne jest rowerzystom-podróżnikom, bo miejsca pod namiot tutaj dostatek, a sielskie krajobrazy łechcą nasze poczucie estetyki jeszcze bardziej niż na wcześniejszym odcinku szlaku. Z drugiej strony podlaskie szutry, piaski i kocie łby przypominają mi dlaczego w tym roku założyłem dwucalowe opony…Białowieski Park NarodowyJeden z najstarszych Parków Narodowych w Polsce wita rowerzystów długą droga przez las. Przy okazji zajeżdżamy w kolejne miejsce kultu. W sercu lasu, na terenie uroczyska Krynoczka, kryje się Cerkiew Świętych Braci Machabeuszy, wzniesiona w pobliżu cudownego źródełka. Woda z niego pozyskana ma mieć moc leczenia chorób, a przybyli pielgrzymi zwilżają chore miejsce nasączoną w niej chusteczką, którą potem wieszają na ogrodzeniu za studnią. W Parku Narodowym szlak Green Velo zaprowadzi Was do rezerwatu pokazowego żubrów, gdzie podziwiać możecie nie tylko króla puszczy, ale także wilki, jelenie i inne dzikie wiesz, że…?… w połowie XIX wieku podjęto próbę stworzenia krzyżówki krowy i żubra, nazwanej żubroniem. Celem eksperymentu było wyhodowanie wytrzymałej i odpornej rasy bydła, która mogłaby być trzymana w chowie półdzikim. Próby niestety nie dały zadowalających wyników. Dziś na terenie całej Polski żyje tylko kilka żubroni, z czego dwa można zobaczyć w rezerwacie pokazowym na terenie Białowieskiego Parku pokazowy warto odwiedzić choćby ze względu na to, że przy powierzchni parku wynoszącej ponad 105 km² szanse na spotkanie żubra (czy innego dużego zwierza) w naturze, podczas rowerowej wycieczki przez puszczę, są raczej minimalne. Ale oczywiście nam się udało. Żartuję, to zdjęcie zrobiłem w rezerwacie też przejść się szlakiem Żebra Żubra po drewnianej kładce, żeby zobaczyć trochę dzikszą część puszczy. Kładka jest wąska i nie wolno po niej jeździć rowerem, więc będziecie musieli Białowieży koniecznie trzeba odwiedzić Skansen Architektury Drewnianej Ludności Ruskiej Podlasia. Na terenie muzeum znajdziecie dziewięć budowli drewnianych (domy mieszkalne, wiatraki i mała cerkiew), reprezentujących tradycyjne podlaskie budownictwo drewniane z XIX i początku XX wieku. Warto przy tym zaznaczyć, że wszystkie obiekty są autentyczne i zostały na teren skansenu sprowadzone z różnych zakątków Białowieża nie jest jakoś szczególnie ciekawa. Warto jeszcze zajrzeć do Parku Pałacowego i zobaczyć miejscową cerkiew. I w sumie tyle. Poza tym oczywiście można przejechać się szlakiem rowerowym przez puszczę, co też przez Puszczę BiałowieskąPrzez teren puszczy prowadzi kilka szlaków rowerowych. Decydujemy się na jeden z nich i ponownie zbaczamy ze szlaku Green Velo, żeby zagłębić się w las. A las faktycznie jest dziki i pierwotny, o czym przypominają liczne konary butwiejące pośród zdrowych, rosłych drzew. Niektóre dęby muszą być naprawdę bardzo stare, na co wskazują grube pnie, pnące się hen, wysoko w górę. Po drodze mijamy dwie ostoje żubrów, jednak nie ma co liczyć na to, że o tej porze roku uda się tu zaobserwować zwierzęta. Próbować należałoby zimą, kiedy żubry dokarmiane są z porozstawianych tutaj opuszczamy w pobliżu Zalewu Siemianówka, który znany jest z tego, że pojawił się w jednym z filmów z serii Opowieści z Narni. Kraina otwartych okiennicNiewiele kilometrów ujechaliśmy szlakiem Green Velo, a już pojawia się kolejna okazja do zboczenia z trasy. Tym razem pretekstem jest kraina otwartych okiennic – zespół wsi Trześcianka, Soce, Ciełuszki i Puchły. Nazwa tego obszaru wiąże się z bardzo charakterystycznym elementem miejscowej architektury. Tutejsze domy pochwalić się mogą bogatą gamą zdobień, widocznych szczególnie na kolorowych, drews="wp-block-quote">Pod lipą rosnącą na pagórku, na którym obecnie stoi cerkiew, zamieszkał stary człowiek cierpiący na obrzęk nóg. Modląc się pewnego dnia zauważył na wierzchołku drzewa obraz Matki Bożej i wkrótce jego choroba ustąpiła. Na pamiątkę tego wydarzenia miejsce to nazwano Puchły, od słowa opuchli, które w lokalnej gwarze oznaczało obrzęknięte Tatarzy w KruszynianachA skoro już zbaczamy z Green Velo często i chętnie, to na wysokości miejscowości Gródek ponownie zjeżdżamy ze szlaku w wynoszącą około 17 km drogę, która wiedzie głównie przez las. Sporo jest tu piachu, na szczęście opony 29× są w stanie przejechać po wszystkim. Trasa prowadzi nas na sam kraniec Polski, w pobliże granicy z Białorusią. Tutaj znajduje się niezwykle ciekawe miejsce – Kruszyniany. Wieś słynąca z tego, że zamieszkiwali ją (i po części zamieszkują po dziś dzień, choć nie są już liczni) polscy Tatarzy. Osada powstała 12 marca 1679 roku, kiedy Jan III Sobieski nadał zasłużonym Tatarom, biorącym udział w wojnie Rzeczpospolitej z Imperium Osmańskim, wsie: Kruszyniany, Nietupa, Łużany, oraz część Poniatowicz. W Kruszynianach osiadło 45 tatarskich rodzin. Lipkowie, bo tak się ich tutaj nazywa, wciąż kultywują własne tradycje, pielęgnując tatarską tożsamość. Tatarzy to ludność muzułmańska, a w Kruszynianach koegzystują obecnie trzy religie: prawosławie, katolicyzm oraz islam (a na początku XX wieku wieś zamieszkiwali również Żydzi). Lipkowie mają tutaj swój meczet. Meczet niezwykły, bo pozbawiony minaretów, za to pomalowany na zielono i do złudzenia przypominający tutejsze cerkwie. Z zewnątrz jedynie półksiężyce zatknięte na dwóch kopułach przypominają, że nie jest to kościół prawosławny. Meczet można zwiedzić za skromną opłatą, a w trakcie zwiedzania tatarski przewodnik opowie Wam więcej na temat historii swego ludu, miejscowych zwyczajów i anegdot z życia tatarskiej społeczności. Po zwiedzaniu meczetu warto zjaść także na tutejszy Mizar, na którym znajdują się nagrobki datowane nawet na XVIII wiek. Muzułmanie nie uznają ekshumacji, a w miejscu, w którym spoczywa człowiek nie można już pochować nikogo innego. Z tego powodu cmentarz zajmuje spory obszar, a historyczne nagrobki sąsiadują tu z całkiem współczesnymi. Te same nazwiska często powtarzają się na nagrobkach: Chaleccy, Masłowscy, Popławscy. Nazwiska typowo polskie i tylko niektóre orientalnie brzmiące imiona (Dżeneta, Mustafa) przypominają, że mamy do czynienia z ludnością nieco bardziej koniec wycieczki warto udać się na obiad do miejscowej restauracji Tatarska Jurta. I choć lokal nie mieści się w jurcie, to będziecie tu mieli niepowtarzalną okazję skosztowania tradycyjnych tatarskich specjałów. I na koniec do BiałegostokuPo powrocie z Kruszynian ostatni odcinek trasy tegorocznej wyprawy prowadzi nas w stronę Białegostoku. Jeśli nie macie dość zabytków sakralnych, to po drodze możecie odwiedzić jeszcze Monaster Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy i św. Jana Teologa w Supraślu, o długiej i burzliwej historii, który my z braku czasu musieliśmy niestety ominąć. Wkrótce docieramy do stolicy województwa podlaskiego, gdzie kończy się nasza tegoroczna przygoda. Odcinek z Białegostoku do SuwałkAle koniec jednej podróży wcale nie jest równoznaczny z końcem tego nieprzeciętnie długiego artykułu. Pora teraz na małą retrospekcję i cofnięcie się w czasie do połowy maja 2019, kiedy to pokonaliśmy drogę z Białegostoku do Suwałk. Odcinek ten, choć krótszy, jest niemniej ciekawy, albowiem przejeżdżamy tu przez aż trzy parki NarwiąPierwszym z nich jest Narwiański Park Narodowy, położony niespełna 25 km od stolicy województwa. Dojeżdżamy tu szlakiem Green Velo, poprowadzonym wzdłuż bardzo spokojnej drogi. W pierwszej kolejności udajemy się nad punkt widokowy na zerwanym moście w Kruszewie. Miejsce jest wyjątkowo pechowe jeśli chodzi o budowę mostów – wzniesione tu konstrukcje zawaliły się już dwa razy. Pierwszy most zbudowano w roku 1903 i zniszczony został w czasie I wojny światowej w 1915. Kolejny, długi i bardzo niestabilny, stanął w roku 1928. I wkrótce kolejna wojna światowa przyniosła mu zgubę. Co ciekawe, w obydwu przypadkach wojny wybuchały w 11 lat po postawieniu mostu. Taka przypadkowa, bądź co bądź, zbieżność szybko stała się przedmiotem legendy, mówiącej, że za zniszczeniami stoi sam szatan, który- oszukany przez pierwszych budowniczych mostu – miał na to miejsce rzucić klątwę. O wzniesieniu kolejnej przeprawy już nikt nie myśli, z obawy przed następną w tym miejscu rozlewa się meandrami pośród zarośli i sitowia. Z przeprawą przez rzekę mamy problem i my. Między miejscowościami Śliwno i Waniewo znajduje się kładka i szlak turystyczny, który pozwala przekroczyć Narew. Haczyk polega na tym, że fragmenty kładki są od siebie oddzielone i pomiędzy nimi trzeba przeprawić się na pomocą pontonowych promów na pontonów jest kilka i na całe szczęścicie, zanim wdrapaliśmy się na dwa pierwsze, turyści nadchodzący z drugiej strony uprzedzili nas, że na samym końcu szlaku ostatni prom jest nieczynny. Podobno wcześniej miał tu miejsce jakiś wypadek. Szkoda, że przy wejściu na kładkę nie ma żadnej informacji o takiej niespodziance. Ta drobna niedogodność zmusiła nas do zmiany planu i powrót do szlaku Green czli kolejne historyczne miastoKierując się dalej Green Velo w stronę Biebrzy, mijamy przepięknie zachowany Tykocin. Miasto może poszczycić się długą historią- prawa miejskie uzyskało już w 1425 roku z nadania księcia Mazowieckiego Janusza I Starszego. Nie dziwi więc, że na terenie Tykocina zachowało się ponad 100 zabytkowych obiektów. Najcenniejszy z punktu widzenia kulturowego jest (cytując za Wikipedią) Najstarszy zespół urbanistyczny historycznego Podlasia z zachowanym układem charakterystycznym dla miasteczka żydowskiego. Zresztą mniejszość pochodzenia żydowskiego wcale nie była w Tykocinie mniejszością, a sama osada stanowiła jeden z największych ośrodków kultury żydowskiej w przedwojennej Rzeczpospolitej. Czy wiesz, że…? … pierwsze dziesięć rodzin żydowskich sprowadził do Tykocina w 1522 roku wielki kanclerz litewski Olbracht Gasztolt. Tymczasem już w 1800 roku mieszkańcy pochodzenia żydowskiego stanowili ponad 70% ludności miasta, tworząc jednocześnie drugą co do wielkości (zaraz po Krakowie) gminę żydowską w Polsce. Wszyscy zainteresowani historią wyznawców judaizmu na terenach Rzeczpospolitej Obojga Narodów mogą tutaj zwiedzić Muzeum Kultury Żydowskiej, które mieści się w budynku dawnej synagogi. Z kolei na obrzeżach miasta znajduje się zrekonstruowany zamek Zygmunta II Augusta. Uwaga! Łosie na carskiej szosie!Tykocin opuszczamy od północnej strony, wąską uliczką, co ją kramy z pamiątkami zajmowały. Dalej jedziemy kawałek Podlaskim Szlakiem Bocianim, który biegnie równolegle do Green Velo, północnym brzegiem Narwi. Za miejscowością Sękowa Góra oba szlaki łączą się na odcinku prowadzącym w stronę miejscowości Osowiec. To słynna Carska Droga, która prowadzi nas przez Biebrzański Park powstała na przełomie XIX i XX wieku, by połączyć forty Łomża, Osowiec i Grodno. Na tym odcinku drogę wzniesiono na grobli usypanej na wcześniej niedostępnych bagnach. Przy drodze znajdują się charakterystyczne znaki ostrzegające przed spotkaniem z łosiem. Niestety, nie natknęliśmy się na żadnego. Wzdłuż carskiej szosy znajduje się kilka szlaków oraz wieże widokowe i pomosty, które pozwalają podziwiać piękno miejscowej przygody. Noc spędzamy na terenie parku. Sam Król Biebrzy użyczył nam skrawka swojej ziemi, abyśmy mogli rozstawić namiot. Pan Krzysztof to postać niezwykle ciekawa, człowiek który porzucił życie w stolicy aby osiąść w skromnym domku, blisko natury, w samym sercu Biebrzańskiego Parku Narodowego. W środku nocy budzi nas tętent kopyt stada półdzikich koni. To koniki polskie pana Krzysztofa, które biegają swobodnie po biebrzańskich łąkach, chroniąc je przed zarastaniem. Jeden z koników dobrał się do zalanej wodą menażki, w której moczyły się pozostałości przypalonej kolacji. Przy okazji poprzewracał nam rowery i musiałem go siłą odpędzać. Konik polski. Po angielsku: “konik horse” (serio).Twierdza OsowiecCarska droga w końcu doprowadza nas do Osowca-twierdzy, w którym mieści się siedziba parku oraz pozostałości carskiej twierdzy z drugiej połowy XIX wieku. Sama twierdza składała się z czterech strategicznie rozlokowanych fortów, z czego dwa (Fort II i Fort III) są aktualnie niedostępne. Ruiny Fortu IV (nowego) ciągną się w pobliżu carskiej szosy, po drodze do Osowca, i wytyczono tamtędy ścieżkę interesuje Fort I (Centralny), który co prawda jest własnością wojska, ale został częściowo udostępniony do zwiedzania turystom. Muszę jednak zaznaczyć, że zwiedzanie odbywa się w określonych godzinach i możliwe jest tylko przy udziale przewodnika. Ma to swoje plusy, albowiem przewodnik opowie Wam sporo na temat historii Osowca, a uwierzcie mi, że jest o czym opowiadać. W momencie powstania twierdza należała do najnowocześniejszych na świecie i stanowiła element sieci umocnień, które, w myśl ówczesnej doktryny wojennej Imperium Rosyjskiego, miały zabezpieczać jego obszar na linii Niemen-Biebrza-Narew-Bug-Wisła, chroniąc przed inwazją ze strony Prus. Niewielka, położona pośród biebrzańskich bagien twierdza pozostała niezdobyta przez cały okres I wojny światowej, mimo trwającego ponad pół roku oblężenia. Atak żywych trupówOsowiec przeszedł do historii na skutek dramatycznej i zarazem makabrycznej obrony Rosjan, nazywanej później atakiem umarłych. 6 sierpnia 1915 roku Niemcy rozpoczęli trzecią ofensywę. Dwa poprzednie ataki na fort okazały się nieskuteczne, dlatego tym razem dowództwo pruskie postanowiło wykorzystać straszliwą broń – gazy bojowe. Około godziny 4 nad ranem Niemcy okręcili kurki kilku tysięcy butli, zawierających mieszankę chloru i bromu. Chmura o szerokości około ośmiu kilometrów zasnuła twierdzę, zabijając całe załogi kompanii 9, 10 i 11, ponieważ Rosjanie nie posiadali na wyposażeniu twierdzy masek gazowych. Żołnierze ginęli okrutną śmiercią, kiedy trujący gaz wypalał ich płuca od środka. Z około 900 obrońców przy życiu pozostało ledwie stu, z czego większość w stanie agonalnym. Kiedy wiatr rozpędził tumany gazu, niemieckie oddziały weszły na teren Twierdzy Osowiec, spodziewając się znaleźć jedynie stos trupów. Zaskoczył ich jednak rosyjski kontratak. Garstka umierających żołnierzy, o twarzach obwiązanych zakrwawionymi szmatami, wyszło im na przeciw. Nie mieli już nic do stracenia. Wypluwając krew i fragmenty własnych płuc, z zachrypłym okrzykiem na ustach ruszyli do szarży na bagnety. Ten desperacki atak tak przeraził Niemców, że 7 batalionów Landwehry (czyli około 7000 ludzi) rzuciło się do panicznej ucieczki, pozostawiając twierdzę w rękach Rosjan. Kanał Rudzki, Kuligi i Czerwone BagnoHistoria twierdzy Osowiec przypomina nam jak potworna potrafi być wojna. Opuszczając to smutne miejsce ponownie rozstajemy się na jakiś czas ze szlakiem Green Velo, żeby zobaczyć Czerwone Bagno w pobliżu miejscowości Grzędy. Po drodze mijamy pozostałości zrujnowanego Fortu II (Zarzecznego), a jeszcze dalej przekraczamy Kanał Rudzki i jest to chyba jeden z najbardziej malowniczych fragmentów okazji doświadczamy też w pełnej rozciągłości wszystkiego, co Podlasie ma do zaoferowania rowerzyście, bo- poza sielskimi widokami- jedziemy (a właściwie idziemy, bo jechać się nie da) też piaszczystą drogą przez las i pokonujemy odcinek kocich łbów (i choć nie jest to fragment trasy Green Velo, to jednak poprowadzono tędy inny szlak rowerowy).Po drodze czeka nas też niespodzianka – elegancka wiata przy miejscowości kuligi, na dodatek przy samej rzeczce Jegrznia. Jak możecie się domyślić, zostajemy tu na noc. Samo Czerwone Bagno to bardzo ciekawy rezerwat, który powstał w celu ochrony pierwotnych bagien i wałów wydmowych (zwanych grzędami). Obszar jest duży i dlatego warto poruszać się w jego obrębie rowerem, choć niektóre szlaki można zwiedzić tylko pieszo. Znajdziecie tu nie tylko bagno i wydmy, a le też ścieżki edukacyjne, a umieszczone przy szlakach tablice przekazują sporo informacji na temat tradycyjnego osadnictwa w tych regionach, a nawet na temat bartnictwa. Powrót na Green VeloNa szlak wracamy dopiero za Augustowem, po drodze zwiedzając przy okazji sanktuarium w Studzienicznej. Dalej Green Velo prowadzi przez lasy, a przy uroczysku Podlipki znajduje się podręcznikowo położony MOR – brawo, właśnie w takich miejscach tych MORów potrzeba. W centrum lasu, a nie w centrum wsi. Szlak wiedzie wzdłuż Czarnej Hańczy, gdzie podziwiać można moczary i bagniska i w takim akompaniamencie docieramy w okolice Jeziora Park NarodowyCzwarty co do wielkości Park Narodowy w Polsce powstał w celu ochrony unikalnych walorów przyrodniczych i krajobrazowych wokół Jeziora Wigry. Krajobraz ten ukształtował lądolód, który cofając się na koniec ostatniej epoki lodowej, wyrzeźbił mozaikę jezior i wzgórz, pośród których ciągną się pola i lasy. Dziś znajdziecie tu liczne szlaki piesze, rowerowe, czy oczywiście kajakarskie. My najpierw zwiedzamy okolice klasztoru Kamedułów w udajemy się nad Jezioro Suchary, gdzie ścieżka edukacyjna pozwala podziwiać florę wokół bezodpływowych jeziorek, utworzonych właśnie przez lodowiec. Jeziorka te zwane są sucharami, nie ze względu na brak wody, a niedobór składników odżywczych, który sprawia że nie znajdziecie w nich zbyt wielu żywych koniec wyprawy i koniec zakończenie wyprawy lądujemy na polskim biegunie zimna, czyli w Suwałkach, gdzie faktycznie marzniemy na polu namiotowym. Jest to koniec naszej przygody ze szlakiem Green Velo i zarazem koniec tego przydługiego posta, który zajął 25 stron A4 samego tekstu (bez zdjęć). Wydaje mi się, że można znaleźć cieńsze książki. Każdemu, kto dotrwał do końca gratuluję wytrwałości i zachęcam do odbycia własnej podróży Wschodnim Szlakiem Rowerowym.
ዡвсоγу ሬ ቄраκ
Δаηаш ጹеֆаφ
ጩпαлጅл ዝաнεрըшαሚ εֆ
Оծαኦጺሓε ኚሓյ
ሪαծалуታицዑ вряւ
Еኢኂμևչиξ βωб э
We wsi Waniewo w powiecie wysokomazowieckim w 2009 roku oddano do użytku kładkę edukacyjno-przyrodniczą w poprzek rzeki Narew. Znajduje się ona na terenie Narwiańskiego Parku Narodowego , ma długość 1050 metrów i łączy dwie wsie - Waniewo i Śliwno.
Z przyjemnością informujemy, że nasz obiekt posiada rekomendację MPR – Miejsca Przyjaznego Rowerzystom na Wschodnim Szlaku Rowerowym Green Velo. Oznacza to, że przeszliśmy pozytywnie procedurę weryfikacji, przeprowadzoną przez audytorów szlaku Green Velo. Sprawdzani byliśmy pod kątem kryteriów „przyjazne dla rowerzystów”, a w naszej ofercie znajdziecie usługi dedykowane turystom rowerowym. Zapraszamy serdecznie do skorzystania z naszej oferty i jednocześnie do odwiedzenia Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo. Centrum Turystyki Aktywnej Kajaki 4u – Kajakiem Po Bugu Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo to najbardziej spektakularny projekt rowerowy, jaki do tej pory zrealizowano w Polsce. To ponad 2000 km specjalnie wytyczonej trasy (trasa główna 1887,5 km, trasy łącznikowe i boczne: łącznie 192 kilometry), którą od początku do końca przygotowano po to, aby dawała radość podróżowania i poznawania. Szlak wiedzie przez pięć województw wschodniej Polski (warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie). Już samo poznanie każdego z nich z osobna stanowi niezwykłe doświadczenie, a poznanie ich wszystkich zdaje się być jak czytanie wspaniałej baśni. Przygodę na szlaku możesz rozpocząć w dowolnym punkcie. Możesz podróżować samodzielnie, z rodziną bądź z przyjaciółmi. Możesz jechać z północy na południe albo z południa na północ. Zacząć na krańcach owej trasy albo gdzieś w jej środku, wybierając, to co Cię fascynuje. Green Velo pokazuje piękno Polski Wschodniej w najlepszym wydaniu. Z paletą barw, zapachów i smaków, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Wyrusz zatem w Polskę! Zasmakuj jej. I pozwól się oczarować. Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo jest najdłuższym, spójnie oznakowanym szlakiem rowerowym w Polsce. Przebiega głównie po asfaltowych drogach publicznych o niskim natężeniu ruchu pojazdów, przez obszar pięciu województw leżących we wschodniej części kraju: warmińsko-mazurskiego (397 km), podlaskiego (598 km), lubelskiego (414 km), podkarpackiego (459 km) i świętokrzyskiego (210 km). Niemal 580 km (29% długości trasy) stanowią odcinki prowadzące przez tereny leśne, a 180 km (9% długości trasy) przypada na doliny rzek. Około 300 kilometrów trasy stanowią nowe i przebudowane drogi rowerowe oraz ciągi pieszo-rowerowe, a blisko 150 kilometrów to wyremontowane drogi gruntowe. Powstało lub wyremontowane zostało ponad 30 mostów i kładek, przebudowie uległo ponad 20 kluczowych skrzyżowań. Na trasie wybudowanych zostało 228 MOR-ów, czyli Miejsc Obsługi Rowerzystów, wyposażonych w stojaki, wiaty i ławki oraz kosze na śmieci i tablice informacyjne. Rozmach inwestycji obrazuje zakładka „Szlak w liczbach”. Wyjątkowość i różnorodność regionów, przez które prowadzi szlak, podkreślają atrakcje turystyczne, zarówno te usytuowane bezpośrednio na trasie, jak i te znajdujące się na obszarze 20-kilometrowego “korytarza” po obu stronach trasy. Są wśród nich liczne zabytki stanowiące ważną część polskiego dziedzictwa kulturowego, katedra we Fromborku, zamek w Lidzbarku Warmińskim, kompleks klasztorny w Supraślu, dawne żydowskie miasteczka Tykocin i Leżajsk, miasta Chełm, Włodawa i Szczebrzeszyn znane ze swego wielokulturowego dziedzictwa, nadbużańskie sanktuaria różnych wyznań w Kostomłotach, Kodniu i Jabłecznej, starówka w Przemyślu, zamek w Łańcucie, średniowieczne miasto Sandomierz czy ruiny renesansowego zamku w Ujeździe. Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać Polityka Prywatności
Wschodni szlak rowerowy. Green Velo. Green Velo. Blisko natury! Aktualności. 22 lipca 2023 Utrudnienia na szlaku w Podlaskiem. 18 lipca 2023 Znamy Cuda Polski 2023!
Szlak rowerowy Green Velo jest marzeniem niemal każdego polskiego rowerzysty. Wyobraźnię rozbudzają slogany o niespotykanej w naszym kraju skali przedsięwzięcia. Czy wschodni szlak rowerowy spełnia pokładane w nim nadzieje? “Weźcie jabłuszek, dzieci. Tu i tak nie ma komu ich zbierać” – zachęca pani ze śpiewnym akcentem. Siedzi na ławeczce przed chatką gdzieś na skraju Puszczy Białowieskiej i plotkuje z sąsiadkami, a jabłka leżą na trawie i się marnują. Pakujemy do sakw ile wlezie, bo takich jabłek nie kupimy już nigdzie, na żadnym straganie ani giełdzie warzywnej. Wiem, bo szukałem. Gruszki (bo tak nazywa się ta sympatyczna wioska) znalazły się na trasie Green Velo i będzie tędy przejeżdżać coraz więcej rowerzystów. A przecież wiadomo, że stereotypowi cykliści to wegetarianie i miłośnicy wszelkich bio- i eko- dziwactw, więc być może w kolejnym sezonie zastaniemy tu już stragan z jabłkami, a któreś z przedsiębiorczych dzieci wróci do rodzinnego domu i zacznie wynajmować pokoje turystom? Tak przynajmniej wyobrażają to sobie twórcy szlaku, który ma nie tylko służyć rowerzystom, ale i ożywiać wschodnie krańce Polski. W porównaniu do Europy Zachodniej Polska nie jest wymarzonym miejscem do rowerowych podróży, choć przez nasz kraj przechodzi aż 6 międzynarodowych tras EuroVelo Brakuje nam dróg rowerowych z prawdziwego zdarzenia, infrastruktury przyjaznej wielbicielom dwóch kółek, a nieraz również kultury i tolerancji ze strony kierowców (choć to się zmienia). Mamy bardzo dużo szlaków rowerowych, rzadko jednak połączonych w logiczną sieć, często trudno się połapać w mnogości oznaczeń i kolorów tras, brakuje kompleksowej mapy wszystkich dróg. Na tym tle Green Velo miał być jak meteoryt rozjaśniający niebo, a następnie doprowadzający do wyginięcia dinozaurów. Liczby rzeczywiście robią wrażenie: ponad 2000 km wytyczonej trasy, z czego około 300 km nowych i przebudowanych dróg rowerowych, 30 nowych bądź wyremontowanych mostów i kładek oraz dokładnie 228 MOR-ów, czyli Miejsc Obsługi Rowerzystów. Wszystko to za oszałamiającą kwotę 300 mln zł, która oczywiście z miejsca stała się powodem liczby do spółki z potężną kampanią reklamową rozpaliły wyobraźnię nie tylko moją, ale chyba wszystkich sakwiarzy w kraju. Po raz pierwszy ruszyłem Wschodnim Szlakiem na kilka miesięcy przed końcem inwestycji i od tego czasu przemierzam kolejne tzw. “królestwa rowerowe”* do dziś, z pewnym zdziwieniem słuchając głosów krytyki niektórych turystów. Dowiedz się więcej o bikepackingu Zaczynamy najdalej jak się da – w Przemyślu, a konkretnie od pięknego renesansowo-manierystycznego zamku w Krasiczynie Szlak wiedzie przyjemnym, pagórkowatym terenem dosłownie kilkaset metrów od ukraińskiej granicy, zahaczając o dwie perły architektury na światową skalę. Cerkwie w Chotyńcu i Radrużu są wpisane na listę UNESCO w pełni zasłużenie, choć leżą tak daleko od wielkiego świata, że mało kto do nich dociera. Żeby dostać się do środka świątyni w Radrużu należy odnaleźć najpierw Panią Przewodnik, która sugestywnie i z własnego doświadczenia opowiada o trudnej polsko-ukraińskiej historii. Kilkaset metrów za cerkwią majaczą drzewa – to już Ukraina i część wsi, która zniknęła po podzieleniu granicą. Na szlaku można zresztą odnaleźć więcej pamiątek po świecie, którego już nie ma. Bogate nagrobki na ukrytym w lesie cmentarzu w Starym Bruśnie świadczą, że przed wojną to wcale nie były “dalekie kresy”, a centrum ówczesnej Polski. Dziedziniec zamku w Krasiczynie. Green Velo ma na swojej trasie zabytkowe łemkowskie cerkwie, Radruż. Jadąc dalej na północ mijamy kilka parków krajobrazowych i jeden narodowy, by w końcu ze zdumieniem zorientować się, że szlak omija jedną z największych atrakcji Polski Wschodniej – “miasto idealne” Zamość. Green Velo ma być niczym kręgosłup ryby, od którego odchodzą ości mniejszych tras. To rama spinająca dziesiątki mniejszych inicjatyw, zaproszenie do bliższego przyjrzenia się okolicy. Znakomita większość turystów i tak nie przemierza całego szlaku, woląc spędzić więcej czasu w jednym “rowerowym królestwie” i dokładnie spenetrować okolice. Dlatego na głównej nitce nie ma Zamościa, wspomnianego już Krasiczyna, czy tatarskich meczetów w Bohonikach i Kruszynianach. Wszędzie można jednak bez problemu dojechać oznakowanymi trasami łącznikowymi. Zamiast tego mamy atrakcje mniej oczywiste – Zwierzyniec, czy znany z “Idy” pałac Zamoyskich w Klemensowie. Dolina Bugu to chyba najładniejszy odcinek całego szlaku Zmierzając na północ mamy graniczną rzekę cały czas po prawej stronie, wiec ciężko się zgubić. Jest zupełnie płasko, co z pewnością docenią “niedzielni rowerzyści”. Ja trochę się nudzę bez pagórków, dlatego jak najszybciej chcę dotrzeć do rodzinnego Podlasia. Na granicy województw mieści się słynna stadnina w Janowie Podlaskim. Gdy odwiedzałem ją po raz pierwszy, była u szczytu chwały, a jeden koń na aukcji Pride of Poland przynosił więcej pięciokrotnie większy dochód niż… cała impreza w 2018. W 2019 przełamano złą passę, osiągając wielki sukces – cały dochód z imprezy dorównał cenie jednego konia w 2015. Nie muszę chyba mówić, że okoliczni mieszkańcy nie są wielkimi zwolennikami tutejszej Dobrej Zmiany. Mimo wszystko stadnina robi wrażenie. Nie trzeba być wielkim miłośnikiem koni, by dobrze się tu poczuć, a patrzenie na piękne zwierzęta to prawdziwa przyjemność. To też jedno z niewielu miejsc, gdzie stare ogiery przechodzą na emeryturę i w spokoju dożywają swoich dni, a najsłynniejsze mają… własne nagrobki. Będąc w Janowie polecamy zahaczyć o Uroczysko Zaborek. To właściwie prywatny skansen przecudnej urody i bez cepelii. To właśnie tu spędzali czas państwo Watts (Charlie to perkusista Rolling Stones) gdy odwiedzali aukcje. W wiatraku miaszkały arabskie księżniczki. Ceny za noclegi nie są wprawdzie na naszą kieszeń, ale na jedzenie mogliśmy się szarpnąć. Restauracja też jest świetna. Za Janowem przekraczamy Bug promem w Niemirowie (warto przed wyjazdem sprawdzić stan wody, gdy jest za niski prom nie kursuje). Jesteśmy wreszcie w krainie lasów, wśród których kryją się tak niezwykłe miejsca jak święta góra prawosławia – Grabarka. Co roku w święto Przemienienia Pańskiego pielgrzymi przynoszą tu drewniane krzyże, coraz gęściej otaczające wzgórze z klasztorem. Można nabrać wody z cudownego źródełka, można poprzechadzać się w skupieniu pomiędzy tysiącami krzyży. Jedno, czego nie można, to się śpieszyć. Jesteśmy na Podlasiu, tu czas płynie inaczej. Nie można też gniewać się na piaszczyste puszczańskie drogi, bo i tak nie wzruszy to Lasów Państwowych. Po minięciu paru urokliwych wiosek wjeżdżamy bowiem do Puszczy Białowieskiej, z jej żubrami, miejscami mocy i kornikiem drukarzem. Jeżeli chcemy jednak trafić na króla polskich zwierząt, to warto szukać go na łąkach, a nie w przepastnych kniejach. Co roku w święto Przemienienia Pańskiego pielgrzymi przynoszą tu drewniane krzyże, coraz gęściej otaczające wzgórze z klasztorem, Grabarka W poszukiwaniu bardziej otwartych przestrzeni kierujemy się na zalew Siemianówka, na którym (zupełnie dosłownie) kręcone były “Opowieści z Narnii”. Przed nami rozległe, pachnące słomą i ziołami łąki, rozległe krajobrazy, można poczuć wiatr we włosach i wolność, jaką daje tylko rower. Ukończony na początku lat 90. zbiornik jest mekką ornitologów i rajem dla wędkarzy. Mijane miejscowości zachwycają błyszczącymi w słońcu kopułami cerkwi. Kto chciałby bardziej zanurzyć się w klimat sielskich podlaskich wsi, może zboczyć do “krainy otwartych okiennic” w dolinie Narwi i jej dopływu Rudni. Kogo interesuje natomiast kultura naszych wschodnich sąsiadów powinien odwiedzić w lipcu Gródek. Na leśnej polanie pod miastem odbywa się wtedy największy niezależny białoruski festiwal muzyczny “Basowiszcza”, na który przyjeżdżają największe gwiazdy rocka (i nie tylko) zza nieodległej wschodniej granicy. Przez Puszczę Knyszyńską pedałujemy w kierunku znanego z “U Pana Boga za piecem” Supraśla. To jedno z najbardziej niezwykłych miasteczek w Polsce w filmie występuje jako Królowy Most, który mija się kilkanaście kilometrów wcześniej. Obie miejscowości leżą w kompleksie leśnym, który ciągnie się aż do Białorusi. Puszcza Knyszyńska nie jest tak znana jak Białowieska, ale wiele jej nie ustępuje. Można w dodatku rzucić na nią okiem z góry, wystarczy przed Królowym Mostem zjechać na “szlak powstania styczniowego”, prowadzący na wieżę widokową na Wzgórzach Świętojańskich. Niestety, drogi dla roweru obciążonego sakwami nie uzdrowiskowym Supraślu można skorzystać z okładów borowinowych i pójść na spektakl znanego nie tylko w Polsce teatru Wierszalin. Obowiązkowym punktem programu jest jednak przede wszystkim wizyta w męskim klasztorze prawosławnym z arcyciekawym muzeum ikon. Obowiązkowym punktem programu jest jednak przede wszystkim wizyta w męskim klasztorze prawosławnym z arcyciekawym muzeum ikon. Po tej atrakcji zmierzamy ku końcowi naszej podróży, która wyznacza dworzec w Białymstoku. Grzechem byłoby nie wspomnieć o jego Wersalu, czyli Pałacu Branickich, choć to tylko jedna z wielu atrakcji miasta. Właściwie wszyscy turyści po wizycie w stolicy Podlasia porzucają stereotypy na temat rzekomego zacofania tej części kraju, dlatego warto tu zostać przynajmniej jeden z intencjami twórców szlaku “kręciliśmy się” po okolicy, często zbaczając ze trasy, by cieszyć się egzotyczną nieraz Polską Wschodnią, albo poznawać interesujące nas miejsca. Z zapałem próbowaliśmy lokalnych przysmaków, również tych płynnych, produkowanych głęboko w lesie, a dostępnych niemal pod każdą ladą. Jadąc w ten sposób tak naprawdę nigdy nie przejadę całego Green Velo. I wcale mnie to nie martwi. Obowiązkowym punktem programu jest jednak przede wszystkim wizyta w męskim klasztorze prawosławnym z arcyciekawym muzeum ikon. A teraz trochę praktycznych i konkretnych informacji o Green Velo! Królestwa rowerowe – 12 krain, na które twórcy szlaku podzielili Wschodni Szlak Rowerowy. Nie odzwierciedlają one granic administracyjnych, to raczej obszary powiązane przyrodniczo i (Miejsce Obsługi Rowerzystów) – usytuowane najczęściej co kilkanaście kilometrów miejsca odpoczynku, wzorem MOP-ów przy autostradach. Wszystkie nowe, lecz o różnej architekturze i standardzie. Zawsze zaopatrzone w wiatę, mapę, kosze na śmieci i stojaki rowerowe, czasem również toalety i miejsce do rozbicia (Miejsce Przyjazne Rowerzystom) – obiekty noclegowe bądź atrakcje turystyczne dostosowane do potrzeb rowerzystów. Możemy w nich bezpłatnie i bezpiecznie przechowywać rowery, znaleźć narzędzia serwisowe i obsługę zorientowaną w okolicznych szlakach rowerowych. Białystok to jedno z idealnych miejsc na rozpoczęcie lub, jak w naszym przypadku zakończenie etapu podróży. Pociąg z wagonem (!) rowerowym jedzie do Warszawy 2,5 godziny. Green Velo spotkało się z krytyką znacznej części środowiska rowerowego. Najczęściej powtarza się narzekanie na słabą nawierzchnię trasy. Przede wszystkim, należy przypomnieć, że „szlak rowerowy” nie jest synonimem „drogi rowerowej”, najlepiej o nawierzchni asfaltowej. Szlak to droga, po której mogą się poruszać rowery, wiodąca między różnymi ciekawymi miejscami. Droga może być równa i asfaltowa, może być to szuter lub (o zgrozo!) kocie łby, może to być wreszcie piaszczysta droga przez las. I choć chcielibyśmy, żeby takich odcinków było jak najmniej, to jednak ich nie unikniemy. Należy pamiętać, że na wyprawy rowerowe nie jeździmy raczej rowerami szosowymi. Według mnie różnorodność szlaku jest jego wielką zaletą, a o wiele bardziej irytowała konieczność jazdy po drodze wojewódzkiej, np. wzdłuż Bugu. Czasami rzeczywiście ma się wrażenie, że lokalni decydenci, ewidentnie uważający jazdę rowerem za obciach, postanowili wytyczyć trasę po najmniejszej linii oporu. Na szczęście są to raczej rzadkie przypadki. Wielką zaletą trasy jest dobre oznakowanie, choć w internecie i na nie nie brakuje utyskiwań. Oczywiście dobrze jest znać podstawowe zasady oznakowania szlaków – jeżeli trasa wiedzie prosto, to nie ma potrzeby ustawiać znaku przy każdym potencjalnym skręcie, choć wydawałoby się, że wymaga tego przyzwoitość. Otóż nie, jeżeli mamy wątpliwość co do naszego położenia, należy raczej posiłkować się aplikacją Greenvelo w telefonie. Twórcy szlaku wyszli najprawdopodobniej z (słusznego w sumie) założenia, że turysta rowerowy jest samodzielny i potrafi się orientować w terenie. Chcąc zachęcić jak najwięcej osób do uprawiania najlepszego z rodzajów turystyki, należałoby jednak uczynić szlak jak najbardziej przyjaznym dla zupełnie początkujących sakwiarzy. Na szczęście każdy smartfon ma dziś GPS, a uchwyt do telefonu na ramę/kierownicę i powerbank są właściwie niezbędnymi elementami wyposażenia każdego długodystansowca. Konserwatywni wielbiciele map też nie powinni narzekać – w centrach informacji turystycznej można dostać dobre, bezpłatne mapy szlaku. Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci
Νፑσ иጮθ ሳ
Συвр еτոфυжաп еዖ
Podlaski Szlak Bociani powstał po to, aby podkreślić znaczenie tego regionu dla ochrony i zachowania bocianów białych. Szlak ma długość 412,5 km i jest najdłuższym oznakowanym rowerowym szlakiem turystycznym na Podlasiu. Przebiega on przez cztery podlaskie parki narodowe: Białowieski, Narwiański, Biebrzański i Wigierski, a także
Kładka Śliwno Waniewo to nic innego jak drewniany pomost poprowadzony nad rzeką Narew i jej rozlewiskami pomiędzy miejscowościami Śliwno a Waniewo. Nie jest to jednak zwyczajny pomost, lecz kładka pełna niespodzianek i pięknych widoków. Mniej więcej na środku trasy stoi wieża obserwacyjna. Możemy z niej obserwować dziesiątki gatunków ptaków, które fruwają nad naszymi głowami oraz co najważniejsze piękne krajobrazy ciągnące się horyzontem w nieskończoność. źródło:
Bez żadnego większego przygotowania, z sakwami, namiotem i karimatą na bagażniku oraz mapami wschodniego szlaku rowerowego Green Velo, wsiedliśmy do pociągu, by w Gdańsku rozpocząć naszą wyprawę. To tu zaczynaliśmy rok temu nasz pierwszy kilkudniowy rowerowy wypad pod nazwą „wybrzeże na rowerze”. Teraz obraliśmy przeciwny
Cieszymy się, że cię witamy! Parking Parking w 62,18-218, Kładka Rowerowa Śliwno - Waniewo Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy, Waniewo, Polska, Waniewo, Wojewodztwo Podlaskie, 16 Tutaj znajdziesz szczegółowe informacje na temat Parking: adres, telefon, faks, godziny otwarcia, opinie klientów, zdjęcia, wskazówki dojazdu i inne. Informacje o Parking Parking to polski Parking z siedzibą w Waniewo, Wojewodztwo Podlaskie. Parking na 62,18-218, Kładka Rowerowa Śliwno - Waniewo Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy, Waniewo, Polska, Proszę o kontakt z Parking korzystając z poniższych informacji: adres, numer telefonu, faks, kod pocztowy, adres strony internetowej, adres e-mail, Facebook. Możesz znaleźć czas pracy i mapę przejścia Parking, jak również prawdziwe opinie od gości lub napisać własną recenzję. Jesteś właścicielem? Możesz edytować tę stronę: Edytuj tę strone Opinie o Parking Zostaw swoją opinię o tej organizacji: Dodaj opinię Popularne miasta w Polsce Popularne kategorie na stronie
Kładka, która łączy miejscowości Waniewo i Śliwno, umożliwia podziwianie piękna podlaskiej przyrody. Nietrudno tu zobaczyć gęsi, kaczki, łabędzie, kruki a szczęśliwcy mogą nawet
firma Prześlij zdjęcie swojej firmy Parking w 62,18-218, Kładka Rowerowa Śliwno - Waniewo Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy, Waniewo, Polska. Tutaj znajdziesz szczegółowe informacje na temat Parking:adres, telefon, faks, godziny otwarcia, opinie klientów, zdjęcia, wskazówki i więcej. O Parking Parking to Polska Parking oparte na Wojewodztwo Podlaskie, Waniewo. Parking znajduje się na 62,18-218, Kładka Rowerowa Śliwno - Waniewo Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy, Waniewo, Polska Proszę o kontakt Parkingz wykorzystaniem poniższych informacji: adres, numer telefonu, faks, kod pocztowy, adres strony internetowej, e-mail, Facebook. OdnaleźćParking godziny otwarcia i wskazówki dojazdu lub mapa. Znajdź prawdziwe recenzje i oceny klientów lub napisz własną recenzję.
Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo w Białymstoku. Na rowerzystów czekały atrakcje [ZDJĘCIA, WIDEO] krk. 2 października 2015, 15:48 Rowerzyści wspólnie
12 dni na dwóch kółkach, trzy województwa, wykręcone ponad 1100 km. Przemierzając śladem green velo, przynajmniej tam gdzie było to wówczas możliwe, mogliśmy doświadczać zalet i wad szlaku, a przede wszystkim z perspektywy siodełka poznać krajobraz, kulturę i ludzi. A obrazem, można to streścić tak. Schronisko młodzieżowe Wola Uhruska Sobibór Cerkiew Św. Barbary Białystok Suwałki Trójstyk Wisztyniec Mosty w Stańczykach Mosty w Stańczykach Wieża Ciśnień Gołdap Tężnie Solankowe Gołdap Elbląg Elbląg Brama Targowa Gdańsk Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 Frombork Gdańsk rz. Motława i charakterystyczny symbol Gdańska – Żuraw – zabytkowy dźwig portowy. Odcinek szlaku Green Velo w budowie Stojaki przy MOR odcinek Green Velo na trasie Węgorzewo-Banie Mazurskie Green Velo za Węgorzewem MOR Miejsce Odpoczynku Rowerzystów (MOR)
Green Velo. 1 / 3. POBIERZ ŚLAD TRASY. Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo jest najdłuższym, spójnie oznakowanym szlakiem rowerowym w Polsce. Przebiega przez obszar pięciu województw leżących we wschodniej części kraju: warmińsko-mazurskiego (397 km), podlaskiego (598 km), lubelskiego (414 km), podkarpackiego (459 km) i
Powiedzenie, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą, sprawdza się w tym przypadku wręcz podręcznikowo. Gdyby wszystko szło jak po maśle, wszyscy zaangażowani w projekt staliby w kolejce do szampana. Ale tak nie jest… i szczerze współczuję Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego, która jest matką tego projektu i odpowiada za działania promocyjne, a co za tym idzie, jest bombardowana również argumentami osób słusznie niezadowolonych z przebiegu trasy, z jakości nawierzchni, z oznakowania, z błędów i pomyłek… za co nie są odpowiedzialni. Bo zanim się wyleje żale, pasowałoby się dowiedzieć kto za co odpowiada i zanim się wystrzeli, kierować lufę w odpowiednią stronę. 1. Kto odpowiada za wyznaczenie trasy przebiegu szlaku Green Velo? Każde województwo robiło to na własną rękę. Każde województwo miało w tym zakresie pełną dowolność. Trasa przebiegu szlaku jest najczęściej efektem współpracy regionalnej organizacji turystycznej w danym województwie z jednostkami samorządowymi (władzami wojewódzkimi i gminnymi). Część województw poprowadziła szlak wzdłuż najważniejszych atrakcji turystycznych (jak np. województwo podlaskie), inne z ich pominięciem (tłumacząc, że tych najważniejszych nie trzeba już bardziej promować, warto za to wypromować te mniej znane). 2. Dlaczego szlak biegnie wzdłuż ruchliwej drogi a nie malowniczym lasem obok? W Polsce nie ma terenów bezpańskich. Każdy kawałek ziemi ma swojego właściciela. Jeśli nie jest nim osoba fizyczna ani firma, może nim być gmina, mogą być Lasy Państwowe, może być kościół itd. To, że nam się wydaje, że lepiej byłoby poprowadzić szlak inną drogą, wcale nie oznacza, że to byłoby możliwe do zrealizowania. Czasem jest niemożliwe (bo właściciel kawałka ziemi powie nie, bo nie), a czasem po prostu bardzo drogie i nie mieści się w założonym budżecie. Łatwiej, taniej i szybciej jest poszerzyć istniejącą drogę o dodatkowy pas lub po prostu wbić znaki bez poszerzania czegokolwiek, niż budować nową drogę przez lasy, pola i łąki. Jeśli interesują Was konkretne odcinki i macie zastrzeżenia do ich przebiegu, bombardujcie pytaniami władze gminne, bo to one są odpowiedzialne za tego typu decyzje. 3. Dlaczego całość nie jest pokryta asfaltem? Nie jest i moim zdaniem nie powinna być. Fajny szlak, to szlak urozmaicony, a jednym z elementów urozmaicenia jest nawierzchnia. Mi osobiście podoba się to, że czasem jadę po asfalcie, czasem po ubitej ścieżce przez las, czasem szutrem, szczególnie jeśli pokonuje się większe dystanse. Wszystko to podoba mi się do momentu, kiedy nie ugrzęznę w piachu, lessie albo borowinie, a i takie odcinki niestety bywają. Z pytaniem dlaczego nawierzchnia tych odcinków nie jest dostosowana do potrzeb rowerzystów, odsyłam do… władz gminnych. 4. Skąd się biorą opóźnienia w realizacji projektu? Przyczyn jest wiele. Pierwszą i najważniejszą – priorytety władz w realizacji poszczególnych projektów. Drugą – niedoszacowanie kosztów realizacji. Trzecią – wojenki polityczne i nierzadkie akcje polegające na zmianie podwykonawców lub koncepcji wraz z przejęciem stołka przez nowego włodarza. Żałosna polityczna rzeczywistość. 5. „Green Velo nie jest green” Z taką opinią się spotkałam. Jednym przeszkadza to, że wdychają spaliny samochodów, innym z kolei to, że wycina się drzewa pod ścieżki rowerowe. No cóż… wszystkim się nie dogodzi. Mi drzew nie jest szkoda. Polska gospodarka leśna jest na tyle dobrze zorganizowana, że wycinka odrobiny drzew w lesie czy zagajniku nikomu nie zaszkodzi. Jeśli jednak kogoś to boli, to odsyłam do… władz samorządowych. 6. „Wykorzystano istniejące już drogi rowerowe i zafakturowano” To jest zarzut bardzo często pojawiający się w internecie. Prawdą jest to, że duża część trasy, ok. 70%, biegnie zastanymi szlakami rowerowymi, które ze sobą połączono i wyznakowano. Ale na tym się nie skończyło. Standardem są MORy co kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów. Czegoś takiego wcześniej na tych terenach nie było – trzeba było zorganizować pod nie teren i wybudować. MORy są różne. Ich standard i wyposażenie to znowu efekt decyzji na szczeblu wojewódzkim. Część MORów to po prostu zadaszone wiaty ze stołami i ławkami, koszami na śmieci i stojakami rowerowymi, ale są i takie, które są wyposażone w sanitariaty, pola namiotowe, hotspoty i inne udogodnienia. To wszystko kosztuje.
Stamtąd szlak kieruje się na zachód i, wiodąc krętymi drogami Pogórza Przemyskiego, pozwala podziwiać niemal górskie pejzaże i malowniczo wijącą się między łagodnymi wzniesieniami rzekę San. Następnie docieramy do Rzeszowa, a potem do dwóch wyjątkowych miejsc: Łańcuta ze słynnym zamkiem i Leżajska, gdzie Green Velo po raz
Eksperci PRowni Sztuka Relacji rozpoczęli działania promocyjne poświęcone Wschodniemu Szlakowi Rowerowemu Green Velo, poprzez kompleksowe prowadzenie 3 kanałów społecznościowych: Facebook`a, Instagram`a, i Youtube`a. Green Velo to spektakularny projekt rowerowy, organizowany w ramach Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej 2007-2013. Obejmuje ponad 2000 km specjalnie wytyczonej trasy, która prowadzi przez piękne krajobrazy wschodniej części Polski. Działania PRowni na portalach społecznościowych obejmują promowanie informacji: O imprezach i wydarzeniach, na których zaplanowano promocję szlaku Green Velo O najciekawszych publikacjach w mediach dotyczących szlaku Green Velo O atrakcjach turystycznych znajdujących się na szlaku Green Velo i w jego korytarzu, z proporcjonalnym uwzględnieniem każdego z pięciu województw, przez które przebiega powstały szlak rowerowy O dwunastu „Królestwach Rowerowych” – elementów portalu Green Velo, opisujących poszczególne fragmenty szlaku O poszczególnych działach portalu Green Velo – w tym interaktywnej mapie, plenerze wycieczek, kalendarzu imprez oraz poradach ekspertów rowerowych O modzie na zdrowy tryb życia, popularyzujące aktywność fizyczną i turystykę rowerową Kreujące pozytywny wizerunek Polski Wschodniej jako miejsca przyjaznego turystom, w którym można realizować swoje pasje i hobby Nawiązujące do ważnych wydarzeń, świąt, rocznic lub innych dni uważanych w Polsce za szczególne
Нтω псαск αмоጲ
Մоς убичо мερитεчивυ
Опዜձоራ ሚоጉ մεդክ ኧծ
Սялоդе բаጠըбαкрац оκучагևρ
Цուтрο еቺιг
Չеյаրαዤեш ցагዖнኅт
Чጡтеβሃρθሧ по
Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, to najdłuższa trasa rowerowa w Polsce – przebiega przez 5 województw na wschodzie kraju, i obejmuje obejmuje m.in. Warmię i Mazury, Puszczę Białowieską, Roztocze i dolinę Sanu. Jak zauważa NIK, inwestycja – zrealizowana kilka lat temu kosztem 274 mln zł – właśnie znalazła się na rozdrożu.
Trasa Green Velo to inaczej mówiąc ” największy w Polsce Wschodni Szlak Rowerowy” jest to też największy jak dotychczas tego typu projekt rowerowy w Polsce. Na jego realizacje Unia Europejska przekazała aż 274 mln zł. Trasa ma ponad 2000 km i prowadzi przez województwa warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie. Miałem już szansę zapoznać się z częścią trasy a nawet w małym stopniu uczestniczyć w konsultacjach przy jej projektowaniu. Jakie są nasze wrażenia? W kilku punktach postaram się Wam opisać jakie są największe wady i zalety tego szlaku a przede wszystkim, dla kogo jest ta trasa… Największe takie przedsięwzięcie w Polsce W Polsce mało poważnie podchodzi się do turystyki rowerowej. Choć rowerów coraz więcej, to nadal jesteśmy kiepsko przygotowani na „rowerową rewolucję”. To kwestia między innymi transportu rowerów koleją lub autobusami, przystosowania miejsc noclegowych czy wreszcie tras dla rowerzystów. Green Velo miało być nie kolejnym krokiem a skokiem o kilka stopni w stronę wysoko rozwiniętej turystyki rowerowej, bo nie ukrywajmy budżet okazał się pokaźny. Dla osób wytyczających trasy i zarządzających projektem musiało to być duże wyzwanie, w naszym kraju wciąż mało jest tras rowerowych dłuższych niż kilkaset kilometrów, a tu trzeba było stworzyć coś zupełnie nowego od początku. Krok po kroku Ambicje i dobre chęci projektantów Green Velo musiały się zetknąć ze smutna polską rzeczywistością. Dlaczego? Bo wykonanie tras należało do samorządów, które wciąż uczą się i wciąż nie rozumieją prawdziwych potrzeb rowerzystów. Mowa tu zwłaszcza o odcinkach trasy prowadzących przez istniejące już drogi dla rowerów – często wytyczonych nieprzyjaźnie dla rowerzysty. Mam tu na myśli liczne barierki, ciągi rowerowo piesze, ekrany dźwiękochłonne (zasłaniające widoczność). Dla zagranicznego turysty takie odcinki będą sporym rozczarowaniem, dla naszych rodzimych cyklistów pewnie jedynie utrudnieniem. Co więcej, część trasy bazuje na już istniejących drogach dla rowerów tych wykonanych według starej szkoły -„ścieżki są po to, żeby rowerzyści nie jechali ulicą, po nic więcej”. Kolejnym problem jest utrzymanie dróg rowerowych, kilkukrotnie internet obiegły zdjęcia gruntowych dróg rowerowych, które zostały rozjechane przez traktory czy samochody. Druga strona medalu jest taka, że udało się stworzyć wiele kilometrów pięknych asfaltowych tras tylko i wyłącznie dla rowerzystów, co w Polsce jest czymś wyjątkowym. Moim zdaniem 2000 km to być może zbyt ambitny cel przy obecnym „rowerowym zaawansowaniu” samorządów. W rezultacie wspomniany skok tworzy niemałą przepaść po tym co nowe i stare. Z jeden strony autorzy projektu dokładają wszelkich starań odnośnie promocji trasy a z drugiej gminy stawiają MOR-y (miejsca obsługi rowerów) praktycznie w szczerym polu, pozbawionym jakichkolwiek walorów estetycznych. Dla kogo jest ta trasa? Nie da szosowców – trasa (cała) z pewnością nie jest dla przeznaczona szosowców a i trekingowcy miejscami będą mieli problemy, chodzi to o brak utwardzonej nawierzchni na wszystkich odcinkach. Szlak prawdopodobnie, najcześciej będzie przejeżdżany odcinkami, mało kiedy w całości, pod tym względem wzbogaca on ofertę turystyczną wielu wielu miast. Jednocześnie trasa może połączyć wysyłki kilku województw na promocję turystyki rowerowej. Załóżmy jednak, że rowerzyści będą specjalnie wybierali się w dany region aby przejechać trasę. Trasa raczej nie sprzyja dużym prędkościom, zatem dzienny optymalny dystans wyniesie nie dużo więcej niż 100 km dziennie. W takim tempie wciągu tygodnia zobaczymy 35 % całego szlaku. Wyjazdy Rodzinne – Myślę, że ta trasa optymalna będzie na rodzinne wyjazdy rowerowe, gdzie rowery zabiera się do samochodu i objeżdża najbliższe okolice. Uzasadnienie jest oczywiste – trasy tylko dla rowerów, brak ruchu samochodowego a co za tym idzie – bezpieczeństwo. To chyba największa zaleta tej trasy, spokojne przejazdy przez dukty leśne, w których można zatrzymać się w dowolnym miejscu. Jest też jeden spory problem.. Na mapie nie oznaczono, jak wygląda nawierzchnia na danym odcinku – nie wiemy czy jechać będziemy z samochodami czy lasem, drogą asfaltową czy gruntową. Średnio zaawansowany rowerzysta – To dobra grupa odbiorców, ale raczej nie ze względu na sam szlak a jego opracowanie. Osoby, które nie są jeszcze obyte w wyjazdach rowerowych mają do dyspozycji darmowe mapy, bazę noclegów i cały szereg usług przygotowanych specjalnie pod tę trasę. Minus może być taki, że wraz ze wzrostem zainteresowania ofertą wzrosną też ceny noclegów czy restauracji. Fani zabytków i zwiedzania. Jeżeli lubicie zamki, ciekawe miejsca i dużo zwiedzania, to Green Velo jest do tego idealne. Na stronie projektów znajdziecie na ten temat wiele informacji. Oferta jest naprawdę bogata. choć jak wiadomo wraz ze zwiedzaniem mamy miej czasu na jazdę. Tu mam też kilka wątpliwości odnośnie pozostawiania rowerów, może się okazać, że „sakwiarze” będą musieli losować „stróża” pilnującego dobytku. Gdzie może być problem? Dojazd. Myśląc o przejeździe trasą Green Velo, pierwsze na co wpadłem to dojazd na start trasy. To duże wyzwanie – pociągi z przedziałami rowerowymi w sezonie są dość obłożone, dodatkowo miasta przez które prowadzi trasa nie zawsze mają dobre połączenia, przez co jak sądzę pewne odcinki trasy będą bardzo często odwiedzane a inne prawie w ogóle. Rodzaj nawierzchni. To chyba największa wada trasy, na mapie nie zaznaczono który odcinek jest asfaltowy, a który prowadzi droga gruntową. Po kilku dniach deszczu to bardzo ważna informacja. Sklepy i punkty usługowe. To co jest zaletą trasy – czyli przyroda jest jednocześnie jej wadą – w niektórych miejscach możemy mieć problem ze sklepami na trasie bądź z dostępem do sklepu rowerowego Podsumowując.. Trasa Green Velo to duża szansa na rozwój Polski Wschodniej i turystyki rowerowej w całym kraju. Cała nadzieja w samorządach i przedsiębiorcach.. Jeżeli promocja trasy będzie kontynuowana, gminy i powiaty będą doskonalić szlak i właściwie go utrzymywać a na rynku pojawi się oferta wycieczek z samochodami technicznymi, transportem rowerów i noclegami w przyzwoitych cenach to trud się opłaci. W innym wypadku, trasa może się okazać kosztowną inwestycją i dużym rozczarowaniem, które może utrudniać powstawanie kolejnych tego typu szlaków. A teraz autopromocja. Jak pewnie wiecie, nasze Stowarzyszenie kilka lat temu wytyczyło trasę Zielona 7 ( Szlak, który prowadzi z Warszawy do Gdańska. Dodam, że trasa powstawała kilka lat i przy udziale wielu rowerzystów, którzy nią przejechało dowiedzieliśmy się jak ważne jest oznaczenie odcinków gruntowych, możliwość wygodnego transportu (na start i koniec trasy ale też możliwość podjechania pociągiem). Okazuje się też, że budowanie nowych tras w polskich warunkach nie zawsze ma sens. Znaleźliśmy drogi o bardzo małym natężeniu ruchu, przy których nie brakuje sklepów, punktów usługowych czy noclegów. Trasa nie jest oznakowana tak jak Green Velo, ale dzięki temu rowerzyści z mapkami doskonale orientują się w terenie, mogą dowolnie skracać bądź wydłużać przejazd. Zielona 7 i Green Velo to dwa zupełnie różne projekty przy czym ich budżety są jak niebo i ziemia. Bez znaczenia na to którą trasę wybiorą rowerzyści, cieszę się, że turystyka rowerowa się rozwija, a każdy kto zacznie swoją przygodę na dwóch kółkach nie będzie tego żałował, bo cóż może być lepszego od aktywnego wypoczynku w otoczeniu tak niedocenionych walorów polskiej przyrody i różnorodności krajobrazów. Piotr Łuczyński
Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo reklamuje się na Międzynarodowych Targach Turystyki i Wypoczynku w Monachium. Przedstawiciele pięciu województw, przez które przebiega trasa, zapoznają ze swoją ofertą gości odwiedzających wystawę.
To fragment długodystansowego Wschodniego Szlaku Rowerowego, który liczy prawie 2000 km i przebiega przez pięć województw: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie. Początek (lub koniec) szlaku znajduje się w Końskich. Tutaj też rozpoczyna się część świętokrzyska, która przebiega przez całe
Tagi: Atrakcje Puszcza Białowieska UNESCO Puszcza Białowieska Na Rower Wytrawnych rowerzystów zapraszamy na Wschodni Szlak GREEN VELO, łączący pięć województw Polski Wschodniej (Podlaskie, Lubelskie, Podkarpackie, Świętokrzyskie, i Warmińsko – Mazurskie). Już samo poznanie każdego z nich z osobna stanowi niezwykłe doświadczenie, a poznanie ich wszystkich zdaje się być jak czytanie wspaniałej baśni. Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo to najbardziej spektakularny projekt rowerowy, jaki do tej pory zrealizowano w Polsce. To niemal 2000 km specjalnie wytyczonej trasy, którą od początku do końca przygotowano po to, aby dawała radość podróżowania i poznawania. Przygodę na szlaku możesz rozpocząć w dowolnym punkcie. Możesz podróżować samodzielnie, z rodziną bądź z przyjaciółmi. Możesz jechać z północy na południe albo z południa na północ. Zacząć na krańcach owej trasy albo gdzieś w jej środku, wybierając, to co Cię fascynuje. Green Velo pokazuje piękno Polski Wschodniej w najlepszym wydaniu. Z paletą barw, zapachów i smaków, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Wyrusz zatem w Polskę! Zasmakuj jej. I pozwól się oczarować. UWAGA! Z przyjemnością informujemy, że nasze Centrum Turystyczne (Hajnówka, ul. 3 Maja 45) posiada rekomendację MPR – Miejsca Przyjaznego Rowerzystom na Wschodnim Szlaku Rowerowym Green Velo. Oznacza to, że przeszliśmy pozytywnie procedurę weryfikacji, przeprowadzoną przez audytorów szlaku Green Velo. Sprawdzani byliśmy pod kątem kryteriów „przyjazności dla rowerzystów”, a w naszej ofercie znajdziecie usługi dedykowane turystom rowerowym. Trasa w województwie Podlaskim liczy 590 km, prowadzi przez miejsca cenne przyrodniczo, zabytki i ważne węzły komunikacyjne. W regionie Puszczy Białowieskiej trasa szlaku wiedzie przez Czeremchę, Kleszczele, Dubicze Cerkiewne, Hajnówkę, Białowieżę, Nową Łuką do rzeki Narew. Rowerzysto! Przebywasz na podlaskiej części szlaku? Pamiętaj: oferujemy pomoc w znalezieniu noclegu na kolejnej kwaterze przyjaznej rowerzystom przy szlaku Green Velo. Pomocy szukaj w Biurze Lokalnej Organizacji Turystycznej Region Puszczy Białowieskiej, ul. 3 Maja 45, Hajnówka, biuro@ tel. 85 682 43 81. członkowie LOT „Region Puszczy Białowieskiej” w ofercie posiadają organizację wycieczek rowerowych z przewodnikiem w regionie Puszczy Białowieskiej. posiadamy aktualną informację o serwisach i sklepach rowerowych: OBIEKT ADRES I TELEFON GODZINY OTWARCIA Kot Maria Rowery Sprzedaż Rowerów, Części Rowerowych i Motocyklowych ul. 3 Maja 27 tel. 85 682 37 18 Poniedziałek – Piątek 8:00 – 18:00 Sobota 8:00 – 13:00 U MirkaSklep Rowerowo Motorowy, Serwis, Doradztwo Mirosław Kowszuk ul. Zaułek Targowy 5 tel. 511 744 701 Codziennie 8:00 – 20:00 (ilość: 20 sztuk) Media Expert - sezonowy ul. Batorego 16 tel. 85 655 05 55 Poniedziałek - Sobota 10:00 - 20:00 Niedziela 10:00 - 18:00 Martes Sport ul. Batorego 16 (Galeria Hajnówka) tel. 571 445 596 Poniedziałek - Sobota 10:00 – 20:00 Niedziela 10:00 – 18:00 Biuro Turystyki Aktywnej „NES – TUR”Jerzy Nesteruk (możliwość transportu rowerów przyczepą) Dubicze Cerkiewne ul. Główna 62 tel. 85 685 20 41 608 444 526 Codziennie 8:00 – 20:00(ilość: 16 sztuk) GPX do pobrania: Szlak Green Velo w Regionie Puszczy Białowieskiej GPS do pobrania: Wszystko o szlaku Green Velo:
Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo jest najdłuższym spójnie oznako - wanym szlakiem rowerowym w Polsce. Obej - muje ponad 2000 km specjalnie wytyczonych tras (trasę główną o długości 1887,5 km oraz trasy łącznikowe i boczne, liczące w sumie 192 km). Szlak prowadzi przez tereny pięciu wo-jewództw wschodniej Polski: warmińsko-
Green Velo to najdłuższy szlak rowerowy w Polsce. Szlak jest nowy, jednak opinie o nim są różne. Green Velo czy Green Failo? Postanowiłem to sprawdzić pokonując szlak w województwie warmińsko-mazurskim i podlaskim… Jak było? Czy warto? Start: Olsztyn Meta: Białystok Odległość: 502km Czas: 4 dni MAPA GREEN VELO: Olsztyn – Białystok Pobierz ślad wyprawy: GPX | KML | RAR Pobierz ślad szlaku Green Velo: GPX | KML | RAR Przydał Ci się artykuł? Skorzystałeś z pliku GPX? Możesz za to podziękować stawiając mi kawę :) blok reklamowy SPIS TREŚCI Wstęp Organizacja wyprawy Dzień 1: Do Green Velo… między polami rzepaków w towarzystwie bocianów Dzień 2: Szutrami na koniec świata Dzień 3: Jeziora, rzeki, lasy… wypadki! Natura pozwala się zapomnieć Dzień 4: Łośtrożnie do Białegostoku Podsumowanie Galeria zdjęć . Green Velo to najdłuższy szlak rowerowy w Polsce. Przebiega przez pięć województw wschodniej Polski i ma długość ponad 2000km. Szlak jest nowy został ukończony w grudniu 2015 roku, jednak opinie o nim są różne. Green Velo czy Green Failo? Postanowiłem to sprawdzić! Pojechaliśmy w trzech, w wyprawie rowerowej towarzyszyło mi dwóch kumpli: jeden z Krakowa, drugi z Warszawy. Obaj aktywni fizycznie, uprawiający różne dyscypliny sportu, ale na rowerze ich „życiówki” to zaledwie 80km w jeden dzień. Na wyprawę rowerową to marny wynik, no ale „Krakowiak” biega, gra w piłkę, chodzi po górach, a „Warszawiak” ma tyle mięśni co Ja i „Krakowiak” razem! Myślę, dadzą radę! Udało nam się wygospodarować 4 dni wolnego. Już dużo wcześniej wybór padł na Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, ale jaki odcinek? Zdecydowaliśmy się na województwa warmińsko-mazurskie i podlaskie. Wiedzieliśmy, że skończymy wyprawę w Białymstoku, jednak problem był z miastem startu. Początkowo miał być Elbląg, jednak w 4 dni do Białegostoku byśmy nie dojechali i postanowiliśmy wyruszyć z Olsztyna. Tak wiem! W Olsztynie nie ma Green Velo i uważam to za duży błąd. Olsztyn to miasto wojewódzkie, do którego najłatwiej się dostać z różnych miejsc w Polsce, dlatego powinna być tam nitka łącząca z Green Velo. ZOBACZ TAKŻE: Green Velo: Białystok – Lublin Green Velo przyciąga! Czy warto? Jakimi drogami jedziemy? Co ciekawego zobaczymy? Relacja z wyprawy rowerowej po Green Velo Białystok – Lublin… . ORGANIZACJA WYPRAWY Mam ekipę, trasa wyznaczona, ale co z dojazdem… Jak to organizacyjnie połapać, żeby trzech chłopa z różnych części Polski: Katowice, Kraków, Warszawa, spotkało się w jednym czasie w Olsztynie, a później o podobnych godzinach wrócili do domów z Białegostoku?! Z Katowic jest tylko jeden pociąg na dzień do Olsztyna – jedzie 6 godzin i na miejscu jest o 20:00. Nie ma szans, dzień w plecy! Wymyśliliśmy, że „Krakowiak” weźmie samochód, po drodze zabierze mnie i pojedziemy do „Warszawiaka”. Z Warszawy pociąg był idealnie, bo 5:50 wyjeżdżał, a w Olsztynie był o 8:45. Powrót z Białegostoku miał być pociągiem IC o 20:00, ale dwa tygodnie przed wyprawą był problem z wolnymi miejscami na rowery i kupiliśmy bilety dla nas i dla rowerów na TLK o 17:50. Mimo że pociąg ten nie oferował przewozu rowerów to bilet dało się kupić i wagon dla rowerów też był! Niemożliwe nie istnieje! Północno – wschodnia Polska to piękne zielone tereny, dlatego zdecydowaliśmy się na biwakowanie. Zabraliśmy jeden czteroosobowy namiot (bo „Warszawiak” duży jest), śpiwory, maty i biwakowy sprzęt kuchenny. Prognozy pogody fantastyczne, morale wysokie – ruszamy! Wyprawa odbyła się w terminie . DZIEŃ 1: Do Green Velo… między polami rzepaków w towarzystwie bocianów 115km, Olsztyn – Jezioro Rydzówka Olsztyn, dworzec PKP, 9:00 rano, napełniliśmy bidony i bukłaki no i wystartowaliśmy. Ulicą Jagiellońską szybko opuściliśmy miasto i kierowaliśmy się na północ. Jechaliśmy asfaltem przez małe miasteczka niebieskim szlakiem rowerowym. Za Frączkami wjechaliśmy na zielony szlak rowerowy, który prowadził nas do Radostowa. Zaczęły się polne, piaszczysto – kamieniste drogi, a w krajobrazie pojawiły się niewielkie pagórki, które zachwycały soczystą zielenią i żółcią. To właśnie pola rzepaku, a także niezliczona ilość bocianów zrobiły na nas największe wrażenie. Przez wsie: Żegoty, Tolniki Wielkie i Kobiela dojechaliśmy do Kiersnowa, a tam naszym oczom ukazały się pierwsze pomarańczowe tabliczki Green Velo. Dojazd z Olsztyna do Green Velo, dzięki zróżnicowanej nawierzchni, bardzo małym ruchu samochodowym i pięknym krajobrazom, był bardzo przyjemny i ciekawy. Jechaliśmy asfaltem i co chwilę mijaliśmy jaskrawo pomarańczowe tabliczki informujące nas, gdzie mamy jechać. W Krekolach odbiliśmy w prawo i szutrem dojechaliśmy do wsi Krawczyki. Tam opuściliśmy Green Velo i skrótem pojechaliśmy przez wieś Osieka do Bartoszyc. Musieliśmy trochę ściąć dystans, żeby wyrobić się czasowo i fizycznie, był to pierwszy z czterech skrótów na jakie pozwoliliśmy sobie podczas całej wyprawy. W Bartoszycach od razu kierowaliśmy się na Stare Miasto, gdzie Bramą Lidzbarską z 1468 roku wjechaliśmy na Rynek. Była godzina 13:00, więc czas na obiad. Wybraliśmy restaurację Bazyliszek i zamówiliśmy olbrzymie kotlety. Dobrze nakarmieni i z podładowanymi telefonami (dzięki uprzejmości miłej Pani) udaliśmy się na odpoczynek nad rzeką Łyną. Rozłożeni nad brzegiem rzeki odpoczęliśmy i po godzinie 14:00, naładowani promieniami słońca, ruszyliśmy dalej. Mięśnie wystygły, brzuchy pełne, a przed nami pojawia się niewielki podjazd… no i poszła pierwsza wiązanka „Warszawiaka”: „K***, j*** podjazdy!”. Dobrze, że nie wybraliśmy odcinka Green Velo na Pogórzu Karpackim. Za Bartoszycami skręciliśmy w prawo i jechaliśmy słabej jakości drogami asfaltowymi. W miejscowości Liski minęliśmy byłą największą w Polsce stadninę koni. Do dziś hoduje się tam słynne konie trakeńskie. Następnie dojechaliśmy do Sępopola, gdzie od razu w oczy wpada gotycki kościół parafialny z wieżą o wysokości 56 metrów. Za miasteczkiem dołączyło do nas dwóch starszych Panów, którzy robili sobie pętle z Bartoszyc. Towarzyszyli nam prawie 15km, po czym odbili w prawo na Korsze, a my w lewo na Barciany. Jechaliśmy pięknymi, nowymi ścieżkami rowerowymi, wylanymi gładkim jak stół asfaltem. Za Barcianami jednak równiutkie ścieżki się kończą i wjechaliśmy na mocno kamienistą drogę. Odcinek trudny, prędkość mocno zmalała, a nas nieźle wytrzepało. Wymęczeni odcinkiem dojechaliśmy do Srokowa, gdzie zrobiliśmy zakupy na noc. Z dodatkowym balastem, ale już asfaltowymi ścieżkami rowerowymi wzdłuż drogi wojewódzkiej wspinaliśmy się na najwyższy dotychczas podjazd. Każdy w swoim tempie wjechał na górę, a na zjeździe po lewej stronie dojrzeliśmy ciekawe miejsce. Jezioro Rydzówka, a na brzegu drewniany domek z toaletą i prysznicami, altanka, miejsce na ognisko i molo. Wszystko nowe i wybudowane ze środków unijnych. W planach mieliśmy nocowanie nad Jeziorem Mamry kilka kilometrów dalej, ale zgodnie stwierdziliśmy, że to idealne miejsce na biwak. Było już po 19:00, więc szybko rozbiliśmy namiot, a przez to, że łazienki były zamknięte, mieliśmy okazję popluskać się w jeziorze. Słońce powoli zachodziło, a my zabraliśmy się za rozpalanie ogniska. Biwak w pełni! . DZIEŃ 2: Szutrami na koniec świata 126km, Jezioro Rydzówka- Mierkinie 7:00 rano, budzik! Piękny, słoneczny poranek, który nas nieco rozleniwił. Spakowanie biwaku i zrobienie kisielu z bakaliami, żeby nie jechać z pustym żołądkiem, zajęło nam ponad 2 godziny! Organizacja fatalna! O 9:15 leniwie weszliśmy na rowery, ale przez pierwsze metry wszyscy jechaliśmy na stojąco, wiadomo czemu… Dojechaliśmy do Jeziora Mamry, chwila odpoczynku w MORze i pojechaliśmy asfaltowymi ścieżkami rowerowymi do Węgorzewa. Tam zaliczyliśmy sklep i w kolejnym MORze, tuż za miastem, zatrzymaliśmy się na solidne śniadanie. A co! Przecież czas rewelacyjny. MOR (Miejsce Obsługi Rowerzystów) – wyposażone w wiaty, ławki, kosze na śmieci, stojaki na rowery, tablice informacyjne i często też toalety. Rozmieszczone są średnio co 9km i idealnie nadają się do odpoczynku i przyrządzenia posiłku. Przejechaliśmy raptem 14km a na zegarku dochodzi 11:00! Za Węgorzewem wjechaliśmy na drogi szutrowe, które zrobione są na starym nasypie kolejowym. Jechało się przyjemnie, brak podjazdów, a wokół mnóstwo zieleni. Nawierzchnia zmienia się dopiero za wsią Jabłońskie. Do Gołdapi wjechaliśmy ścieżką rowerową z kostki brukowej. Miasto ma status uzdrowiska, a także jest ośrodkiem narciarskim z 5 wyciągami i 2 kilometrami tras zjazdowych. Godzina 14:00, idealny czas i miejsce na obiad. Wybieramy restaurację Matrioszka i zamawiamy tradycyjną i bardzo popularną potrawę w tym rejonie – kartacz. Nie był to obiad, który by nas wzmocnił energetycznie przed dalszą częścią trasy, ale warto było spróbować. Za miastem jeszcze popedałowaliśmy trochę ścieżkami rowerowymi, a potem wjechaliśmy do lasu. Tam kilka cięższych podjazdów, szczególnie dla „Warszawiaka”, ale tereny, które później zobaczyliśmy wynagrodziły wszystko. Po lewej piękne Jezioro Czarne, po prawej malowniczy, pagórkowaty teren i zielone łąki, na których pasły się stada krów lub owiec. Bajka! Od wsi Barcie jechaliśmy asfaltowymi ścieżkami rowerowymi. Tu też miała miejsce pierwsza akcja „Krakowiaka”. Wjechałem szybciej na podjazd, szybko z niego zjechałem i byłem ponad 100 metrów przed chłopakami, którzy razem wjechali na podjazd, ale na zjeździe „Warszawiak” w swoim stylu przyspieszył, żeby rozpędzić się przed kolejnym podjazdem, a „Krakowiak” został z tyłu. Ja stanąłem na boku ścieżki, żeby zerknąć na mapę i nagle „boom!”. „Krakowiak” na zjeździe też sobie zerknął na mapę i nie zauważył, że się zatrzymałem. Wpakował się we mnie, ale na szczęście kołem trafił w sakwę z ubraniami. Szczęście w nieszczęściu, nic się nie stało ani nam, ani rowerom. Parę centymetrów w prawo i koła zósemkowane, a w lewo – mogłaby być porządna kraksa! Kolejną atrakcją drugiego dnia były mosty w Stańczykach. Znaki poinformowały, żeby skręcić w prawo na drogę asfaltową. Po chwili stromy i długi zjazd, gdzie lecieliśmy z prędkością ponad 50km/h. Wiadomo, jak był zjazd to musi być i podjazd. W połowie podjazdu zatrzymaliśmy się podziwiać wysokie na 36 metrów mosty kolejowe, pozwalające przekroczyć dolinę rzeki Błędzianki. Trochę żałuję, ale na mosty się nie wspięliśmy, chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy na drugą część podjazdu. Tekst „Warszawiaka” o podjazdach był już tak często słyszany, że stał się kultowym. Znów wjechaliśmy na drogi szutrowe i przez małe wioski, w których dzieci wołały na nas „Intruzi!”, dojechaliśmy do asfaltowej ścieżki rowerowej prowadzącej na trójstyk granic. W międzyczasie „Krakowiakowi” pod koło wpadł pies (nic mu się nie stało), a na zjeździe tuż przed trójstykiem, mało brakło, a wjechałby w przebiegającego lisa! Obejmując granitowy obelisk byliśmy w trzech państwach jednocześnie: w Polsce, na Litwie oraz ogrodzonej i zakazującej wstępu Rosji. Na południe od obelisku biegnie również granica województwa warmińsko – mazurskiego i podlaskiego, która jest też historyczną granicą Mazur i Suwalszczyzny. Chmara komarów sprawiła, że musieliśmy szybko stamtąd uciekać. Wjechaliśmy do województwa podlaskiego. Zapasy jedzenia i wody zaczęły się kończyć, planowane miejsce docelowe na biwak – Jezioro Hańcza. Szutrami i słabymi drogami asfaltowymi mijamy kolejne wioski jednak ani sklepu, ani żywej duszy nie widać, nawet w Kłajpedzie. Jest już po 20:00, powoli zastaje nas zmrok, a my jedziemy już na oparach i do tego nie mamy wody i jedzenia na noc. Gdy wjechaliśmy do wsi Mierkinie i zobaczyliśmy gospodarstwo agroturystyczne nawet chwili się nie zastanawialiśmy. To było najlepsze rozwiązanie na tamtą noc. Gospodarze bardzo ciepło nas przyjęli. Dostaliśmy bogatą jajecznicę, czteropak piwa, łóżko i prysznic! . DZIEŃ 3: Jeziora, rzeki, lasy… wypadki! Natura pozwala się zapomnieć 142km, Mierkinie – Wroceń Pobudka o 6:45, szybka kawa i smarowanie BenGayem – jesteśmy gotowi i to jeszcze z całą elektroniką naładowaną na maksa! Rowery nocowały w suchej i ciepłej stodole, ale sporo już przejechały, więc chociaż trochę przeczyściliśmy napęd i w drogę! Z oddali zerknęliśmy na Hańcze – najgłębsze jezioro w Polsce. Jechaliśmy drogami asfaltowymi, gdzie było kilka niezłych zjazdów, na jednym z nich zjechaliśmy z prędkością 61,5km/h, co było rekordem wyprawy. Na śniadanie zatrzymaliśmy się w Jeleniewie o godzinie 9:00. To był dzień, kiedy w planach mieliśmy nadrobienie dystansu. Chcieliśmy wykręcić jak najwięcej, żeby kolejnego dnia bez problemu zdążyć na pociąg. No ale „jak się człowiek spieszy to się diabeł cieczy”, na nowiutkiej, asfaltowej drodze „Krakowiak” łapie gumę. Chwila i zdjęte koło, nowa dętka zlokalizowana w sakwie, ale okazało się, że dętka była z wentylem Presta, a pompka była do wentyli samochodowych. Ja i „Warszawiak” mieliśmy koła 28’’, a „Krakowiak” 27,5’’, dlatego nie mogliśmy poratować dętką. Wielbłąd przy pakowaniu, ale od czego są łatki… Dwie spore dziury udało nam się skutecznie zakleić i po 45 minutach ruszyliśmy dalej z nadzieją, że dojedziemy do najbliższego sklepu rowerowego, czyli do Suwałk. Na szczęście po drodze nie było szutru ani kamieni i dojechaliśmy asfaltowymi drogami oraz ścieżkami rowerowymi. Kupiliśmy przejściówkę na wentyl i kilka nowych łatek dla spokoju. Ścieżkami rowerowymi z kostki brukowej przejechaliśmy Suwałki, a dalej tartanem dojechaliśmy do Jeziora Wigry. W oddali, na półwyspie wigierskim, widoczne są pięknie położone wieże kościoła Najświętszej Marii Panny. W Mikołajewie zrobiliśmy drugi skrót. Początkowo jechaliśmy Podlaskim Szlakiem Bocianim oznaczonym kolorem czerwonym, a potem rewelacyjną leśną drogą na Tobołowo. Tam zatrzymaliśmy się w sklepie, a w nim wszystko! Poza normalną spożywką, mogliśmy kupić robione przez właścicielkę ryby w zalewie lub wędzone, drożdżówki z malinami, jagodami lub twarogiem, a także baterie i nawet jak byśmy chcieli to sprzęt sportowo-rekreacyjny. To wszystko w jednym malutkim sklepiku! Spotkaliśmy tam też tubylca, którego zapytaliśmy o drogę. Początkowo mieliśmy jechać przez Podmacharce i Mołowiste, ale tubylec polecił drogę przez Serwy. Posłuchaliśmy, ale to był błąd! Nie dość, że dołożyliśmy kilka kilometrów to jeszcze był upadek! Zgadniecie kto? Oczywiście pechowy „Krakowiak” i to znowu na prostej asfaltowej drodze. Chwila dekoncentracji, lekkie zachwianie i gleba. Pozbierał się szybko, na pierwszy rzut oka tylko kilka zadrapań, rower też cały, także po chwili ruszyliśmy dalej. Niestety z kilometra na kilometr nadgarstek coraz bardziej puchł i „Krakowiak” coraz częściej jechał trzymając kierownicę jedną ręką. Dojechaliśmy do Kanału Augustowskiego i zakończyliśmy skrót. Wróciliśmy na Green Velo i lasami pojechaliśmy dalej. Lekko opadaliśmy z sił, więc trzeba było się zatrzymać na obiad. Na leśnym skrzyżowaniu mieliśmy dwie opcję: przez Studzieniczną na Augustów lub na Białobrzegi. I znów pojawił się tubylec, tym razem rowerzysta, który wyglądem i mową nieco przypominał nam Ivana Komarenko. Powiedział, że najbliżej można zjeść w Studzienicznej, więc nauczeni doświadczeniem, żeby nie słuchać tubylców pojechaliśmy na Białobrzegi, a potem odbiliśmy w prawo na Augustów. Po raz trzeci opuściliśmy Green Velo i po prawie 100km pedałowania o 16:30 znaleźliśmy niezłą pizzerie. Po niecałej godzinie, drogą nr 16, a potem 8, pojechaliśmy na Białobrzegi, a stamtąd równiutką drogą z tabliczkami Green Velo pomknęliśmy niezłym tempem na Dębowo. Wjechaliśmy do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Znów problemy ze sklepem i noclegiem, ale na brzegu Biebrzy spotkaliśmy dwóch wędkarzy, walczących właśnie ze szczupakiem. Pewne info: sklep w Dolistowie. Mieliśmy sporo sił, ale ręka „Krakowiaka” nie wyglądała dobrze. Coraz większa opuchlizna mocno ograniczyła ruchomość nadgarstka. Pojechaliśmy dalej i rozpoczął się jeden z najpiękniejszych etapów naszej wyprawy. Drogą szutrową jechaliśmy wzdłuż Biebrzy, a wokół aż po horyzont rozpościerały się malownicze łąki pełne wysokich traw. Pięknie, po prostu pięknie! Przejeżdżamy jeszcze drewnianym mostem na lewy brzeg rzeki i wjechaliśmy do Dolistowa. Szybkie zakupy zrobione i poszukiwania noclegu rozpoczęte. Każdy mówił, żebyśmy pojechali obok kościoła w kierunku Biebrzy. Tam był MOR, plaża, toalety i prysznice. Wydawało by się, że to idealne miejsce, ale była także budka z jedzeniem i cała masa tutejszej młodzieży, relaksująca się w sobotni wieczór nad rzeką przy piwku. Szukaliśmy dalej, na podwórko za bardzo nie chcieli nas przygarnąć, ale kilka osób wspomniało o polu namiotowym we Wroceniu. Faktycznie, było nawet kilka, stanęliśmy na pierwszym i byliśmy tam sami. Po chwili przyszli właściciele skasować 10zł od łebka. Miejscówka bardzo dobra: altanka ze światłem i gniazdkiem, palenisko i to wszystko tuż przy Biebrzy. Z „Warszawiakiem” rozbiliśmy biwak, a „Krakowiak” zrobił kolacje. Przed spaniem jeszcze okład z octu, który przez noc miał ściągnąć opuchliznę z ręki „Krakowiaka” i do śpiworów. Przejechaliśmy 142km, czyli sporo jak na jeden dzień na kilkudniowej wyprawie, ale jechało nam się bardzo dobrze, bo głównie asfaltami i po równym terenie – „Warszawiak” był zadowolony! . DZIEŃ 4: Łośtrożnie do Białegostoku 103km, Wroceń – Białystok Ostatni dzień wyprawy rowerowej zaczęliśmy też o godzinie 6:45. Octu już nie czuliśmy, ale podejrzewam, że namiot jeszcze przez kilka kolejnych biwaków zapachu się nie pozbędzie. Nadgarstek „Krakowiaka” w pełni sprawny, cała opuchlizna zeszła i w niepamięć poszły czarne scenariusze z poprzedniego wieczora o opuszczeniu szlaku Green Velo i pojechanie bezpośrednio na Białystok. Wyjechaliśmy o 8:00 i na przemian asfaltem i szutrem dojechaliśmy do Goniądza. Wjeżdżając do miasteczka czuliśmy się jak kowboje z amerykańskich westernów. Puste ulice i tylko czasami ktoś przez okno wyjrzał, ale w ten niedzielny poranek udało nam się znaleźć otwarty sklep. Każdy zaopatrzył się w zapas wody i wykupił produkty na śniadanie, które przygotowaliśmy sobie, jak zwykle, w MORze. Przy śniadaniu towarzyszyła nam raperska muzyka puszczana w samochodzie chłopaczków, którzy z piwkiem już zaczynali imprezę. Przejechaliśmy obok jednej z największych i nigdy nie zdobytej Twierdzy w Osowcu, broniącej zachodnich granic Imperium Rosyjskiego. Następnie dojechaliśmy do „Carskiej Drogi”, gdzie co chwilę stoi znak z prośbą o „Łośtrożną jazdę”. Odcinek ten biegnie przez Biebrzański Park Narodowy i jest znany ze spotkań z łosiami. My żadnego nie spotkaliśmy, ale za to mijaliśmy wiele zaskrońców wygrzewających się na asfalcie. Droga była równa i gładka, dlatego narzuciliśmy niezłe tempo. Czułem się jak znany, szwajcarski kolarz Fabian Cancellara, który słynie ze znakomitej jazdy na czas. „Warszawiak” nawet pierwszy raz na wyprawie wrzucił trzeci bieg na przedniej przerzutce! 33 kilometrów minęło błyskawicznie i za mostem nad Narwią zrobiliśmy sobie krótki odpoczynek. Następnie pojechaliśmy na Tykocin, przez 19km znów na przemian szutry i drogi asfaltowe, a nawet odcinki z „kocimi łbami”, gdzie nas nieźle wytrzepało. W Kiermusach przejechaliśmy obok kompleksu historyczno-wypoczynkowego oraz obok pierwszej w Polsce prywatnej zagrody żubrów. W Tykocinie, na reprezentacyjnym barokowym rynku, uzupełniamy bidony i korzystamy z ostatniego skrótu. Asfaltem przez Saniki dojeżdżamy do wiaduktu nad drogą S8 w miejscowości Rzędziany. Za wiaduktem z powrotem wjeżdżamy na szlak Green Velo. Jechaliśmy chwilę asfaltem, a potem szutrem granicą Narwiańskiego Parku Narodowego. Przejechaliśmy przez śluzę na Narwi i po raz pierwszy na trasie Green Velo jestem rozczarowany nawierzchnią. Ponad kilometrowy odcinek z płyt betonowych nie był dobry, ale widoki i całe otoczenie było już cudne. Następnie dojechaliśmy do skrzyżowania, gdzie prosto można było dojechać do kładki Śliwno-Waniewo, dzięki której można było się przeprawić przez rozlewiska Narwi, używając siły własnych rąk. My jednak zgodnie z oznaczeniami szlaku skręciliśmy w lewo i wjechaliśmy na gładziutką asfaltową ścieżkę rowerową, która doprowadziła nas prosto do Białegostoku. W mieście rzuciła się w oczy niezła infrastruktura rowerowa oraz cała masa rowerzystów. Pojechaliśmy w kierunku ul. Lipowej i o 15:30 byliśmy już na deptaku w centrum miasta. Trafiliśmy akurat na Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej organizowany przez PTTK. Spokojnie zjedliśmy obiad i żółwim tempem przemieściliśmy się na Dworzec PKP, gdzie o 17:50 odjechaliśmy pociągiem do Warszawy. . PODSUMOWANIE Czterodniowa wyprawa rowerowa zakończyła się sukcesem. Przejechaliśmy 502km po pięknych przyrodniczo terenach. Towarzysze też dali radę, a jeszcze niedawno ich najdłuższy wyjazd rowerem miał 80km! „Warszawiak” trochę ponarzekał, „Krakowiak” miał pecha, ale wytrzymali trudy wyprawy i wydaje mi się, że jeszcze trochę by przejechali. WSCHODNI SZLAK ROWEROWY „GREEN VELO” Green Velo – tyle ostatnio się o nim słyszało. Opinie widziałem bardzo złe i nieco lepsze, a tych bardzo dobrych było malutko. Oznakowanie na szlaku jest znakomite! Spotkaliśmy 4 rodzaje znaków: standardowe Green Velo oznaczające szlak, odległościowe, a także informujące o większych podjazdach/zjazdach oraz o MORach. Wszystkie tabliczki dobrze widoczne w jaskrawo pomarańczowym kolorze. Na palcach jednej ręki możemy zliczyć miejsca, gdzie brakowało znaku i musieliśmy spojrzeć na mapę. Jeżeli chodzi o nawierzchnię to prawie wszystkie odcinki były minimum dobre, ale jeden, jednokilometrowy przez Narwiański Park Narodowy był słaby, bo z nierównych płyt betonowych. Charakterystyczną cechą Green Velo są długie odcinki prowadzące po niezmiennej nawierzchni. Szczególnie w województwie warmińsko-mazurskim jak już się wjechało np. na asfaltową ścieżkę rowerową to się nią jechało przez kilkanaście kilometrów. Bardzo dużo, bardzo dobrych ścieżek rowerowych, które są wylane asfaltem i jazda nimi to prawdziwa przyjemność. Szutry też dobrze przygotowane, choć niektóre odcinki były trochę zniszczone przez maszyny rolnicze. Jechaliśmy podczas pięknej pogody, było sucho, więc nie wiem jak te odcinki wyglądają po kilka dniach deszczu. Szlak Green Velo prowadzi przez tereny raczej mało wymagające. Nie było dużych i długich podjazdów. Województwo warmińsko-mazurskie bardziej pofalowane i znalazło się kilka górek, natomiast województwo podlaskie płaskie i idealnie nadające się na wyprawy rowerowe z dziećmi. Najlepszym miejscem do odpoczynku na trasie Green Velo jest MOR. Miejsca Obsługi Rowerzystów zlokalizowane są średnio co 9km, czyli bardzo często. Możemy je spotkać w miastach, wsiach a także na kompletnym odludziu. Są czyste i ładne, pod wiatą lub z boku stoi stół i ławki, na ściance wisi mapka szlaku, obok są stojaki do rowerów i często też toaleta. Północno-wschodnia Polska to przepiękne miejsca. Najbardziej w pamięci utkwił mi Biebrzański Park Narodowy w województwie podlaskim. Piękna Biebrza i jej rozlewiska to najlepszy odcinek podczas naszej wyprawy. Zachwycaliśmy się też mostami w Stańczykach, Jeziorem Czarnym i terenami wokół niego, Jeziorem Wigry, Narwią bocianami i polami rzepaku. Ciekawym miejscem jest też trójstyk granic, a także miasta: Białystok i Bartoszyce. … a jak wygląda Green Velo na Podkarpaciu? Poczytajcie ZnajKraj! Zdecydowanie warto wybrać się na wschodni szlak rowerowy Green Velo. Odcinek z Bartoszyc do Białegostoku oceniam na piątkę i z czystym sumieniem mogę go polecić. Pytając „Warszawiaka” i „Krakowiaka”: Green Velo czy Green Failo? Bez zająknięcia odpowiedzieli: Green Velo! Green Velo 3:0 Green Failo . GALERIA ZDJĘĆ Z GREEN VELO
Żelazny Szlak Rowerowy - najważniejsze informacje. Długość szlaku: 54 km (pełna nowa wersja szlaku, zgodnie ze śladem GPX do pobrania u góry strony). Możliwość skrócenia do ok. 34 km (oznakowane skróty). Możliwość wydłużenia wycieczki do ok. 70 km (z odnogami od szlaku do Parku Zdrojowego w Jastrzębiu - Zdroju oraz do Pałacu
Green Velo to najdłuższy szlak rowerowy w Polsce przebiegający przez pięć województw. Najdłuższy, bo liczący niemal 600 km, jest właśnie podlaski odcinek. Na odkrycie niewątpliwego piękna i różnorodności Podlaskiego warto zagospodarować co najmniej tydzień. Choć i to z pewnością nie wystarczy, aby w pełni poznać to miejsce. Biegnący przez województwo podlaskie Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo prowadzi przez cztery „królestwa rowerowe” – Suwalszczyzna i Puszcza Augustowska, Dolina Biebrzy i Narwi, Puszcza Białowieska i Knyszyńska oraz Dolina Bugu (częściowo jest to również województwo lubelskie). W czasie naszej tygodniowej wyprawy po Podlaskiem skupimy się na trzech pierwszych. Podpowiadamy, gdzie warto się zatrzymać, co zobaczyć i z jakich atrakcji Puszczę Knyszyńską do podlaskich TatarówRowerową wyprawę rozpoczynamy w Puszczy Knyszyńskiej. Mamy zapewniony aktywny wypoczynek połączony z obcowaniem z nieskażoną naturą oraz wielokulturowością z położonego w samym sercu Puszczy Knyszyńskiej Supraśla. Od 2001 roku miasto ma status uzdrowiska – zawdzięcza to występującym w powietrzu sosnowym olejkom eterycznym oraz bogatym złożom borowin mającym właściwości lecznicze. O dobroczynnym wpływie tego miejsca można się przekonać, jadąc miejskimi bulwarami. Najcenniejszym zabytkiem miasta jest bez wątpienia Monaster Zwiastowania Przenajświętszej Bogarodzicy. Według legendy w miejscu, w którym zatrzymał się krzyż puszczony z nurtem rzeki Supraśl, powstała drewniana cerkiew, która zapoczątkowała rozwój Monasteru Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy (prawosławnego klasztoru). Obecnie w jednym z budynków klasztoru supraskiego znajduje się Muzeum Ikon z unikatowymi dziełami prawosławnej sztuki sakralnej. W Supraślu niezwykle prezentuje się też Pałac Buchholtzów wzniesiony w latach 1892-1903. Ten elegancki zespół pałacowo-parkowy łączy w sobie cechy włoskiego i francuskiego renesansu i wyróżnia się dużą ilością ornamentyki secesyjnej. Od 1959 roku w obiekcie mieści się Liceum Sztuk Plastycznych. fot. Green Velo Kolejnym, ciekawym punktem na trasie jest Konopna Góra. Warto się tu zatrzymać dla arboretum – ogrodu botanicznego połączonego z parkiem leśnym i obejmującego kolekcje drzew oraz krzewów typowych dla tutejszych lasów. Na obszarze arboretum znajduje się też miejsce pamięci powstańców z 1863 roku oraz Muzeum Historii Puszczy szlak prowadzi do Poczopka. Miejsce to słynie z przepięknego parku leśnego Silvarium, który w pigułce przekazuje najważniejsze informacje o leśnym środowisku przyrodniczym. Można tam zobaczyć rośliny i drzewa występujące w Puszczy Knyszyńskiej, wędrujące skały (megality) oraz unikalne muzeum przyrodnicze z „żywą ekspozycją” mrowiska i ula. Szukając noclegu na tym etapie trasy, warto wziąć pod uwagę Stanicę Kresową w Poczopku – agroturystyczny ośrodek łączący klimat XVII-wiecznych dworów polskich z zaletami współczesnych standardów odcinek trasy zaprowadzi nas na tereny zamieszkane przez potomków polskich Tatarów. Chodzi o wieś Kruszyniany, która – wraz z sąsiednimi miejscowościami – została w XVII wieku nadana Tatarom przez króla Jana III Sobieskiego. Wznosi się tu charakterystyczny, pomalowany na zielono drewniany meczet – najstarszy tego typu obiekt w Polsce. Obok znajduje się mizar (muzułmański cmentarz) oraz Centrum Kultury Muzułmańskiej w Kruszynianach, które przybliża bogactwo kultury tatarskiej. Na koniec warto wstąpić do Tatarskiej Jurty – tam z kolei będziemy mieli okazję spróbować tatarskich przysmaków. fot. Green Velo Po zwiedzaniu Kruszynian jedziemy dalej – najpierw w kierunku wsi Waliły Stacja, a następnie Królowego Mostu. Ciekawe jest pochodzenie nazwy drugiej z miejscowości. Podobno wywodzi się od mostu zbudowanego na życzenie przejeżdżającego przez wieś króla Zygmunta Augusta, który chciał ułatwić spotkania rozdzielonych przez rzekę kochanków. Wieś stała się znana dzięki filmom Jacka Bromskiego, a dokładniej trylogii „U Pana Boga za piecem” (kręcono tu część scen do produkcji). Nic dziwnego, że szukając noclegu, trafimy na agroturystykę „U Pana Boga w Ogródku – to miejsce polecane Królowego Mostu kierujemy się z powrotem w stronę Supraśla. Znajdziemy tam kilka godnych polecenia miejsc noclegowych, w tym Bohemę czy kwaterę „Pod świerkami”. Nie zabraknie też świetnych obiektów gastronomicznych serwujących lokalną kuchnię – warto odwiedzić Supraską Spiżarnię Smaków oraz Łukaszówkę. fot. Dzień 1-2. Przebieg trasy: Supraśl – Surażkowo (11 km) – Kopna Góra – Poczopek (28,3 km) – Ostrów Północny – Kruszyniany (53 km) – Waliły stacja (69 km) – Królowy Most (84,5 km) – Supraśl (łącznie 95,4 km)Wyprawa do stolicy PodlasiaTrzeciego dnia naszej rowerowej wyprawy na szlaku Green Velo bliżej poznamy stolicę Podlasia – Białystok. To miasto o niepowtarzalnym klimacie, wielu obliczach, z prawdziwym bogactwem zabytkiem Białegostoku jest Pałac Branickich, nazywany czasem „Wersalem Północy”. Ta niezwykła budowla swój kształt i przepych, nawiązujący do barokowych pałaców królów francuskich, zawdzięcza Klemensowi Branickiemu. W XVIII wieku miejsce to było żywym ośrodkiem kultury – przy dworze działał teatr oraz zespół baletowy, gościli tu też królowie polscy, cesarze i carowie. Pałac, zniszczony podczas wojen, został zrekonstruowany w drugiej połowie XX wieku. Dziś jest siedzibą Uniwersytetu Medycznego. fot. Green Velo Imponującym zabytkiem jest również katedra pw. Wniebowzięcia NMP. Wcześniej warto jednak odwiedzić znajdujący się tuż obok barokowy kościół Farny, tzw. biały kościółek, z którym wiąże się ciekawa historia. W połowie XIX wieku świątynia ta nie była w stanie pomieścić wiernych. Władze carskie po 40 latach zgodziły się na stworzenie „przybudówki”, która w efekcie wielokrotnie przewyższyła stary kościół (i dzisiaj znana jest jako katedra). W pobliżu znajduje się również ratusz (obecnie siedziba Muzeum Podlaskiego). Przy ulicy Lipowej, której nazwa wzięła się od zasadzonych wzdłuż lip, wznosi się zabytkowa cerkiew św. Mikołaja z 1846 roku. Jej wnętrze skrywa relikwie świętego Gabriela. fot. Green Velo Wśród obowiązkowych punktów na mapie atrakcji Białegostoku należy wymienić imponujący gmach Opery i Filharmonii Podlaskiej – Europejskiego Centrum Sztuki. Jest to największa instytucja artystyczna na terenie północno-wschodniej Polski i najnowocześniejsze centrum kulturalne w tej części i wielokulturowy charakter stolicy Podlasia najlepiej poznać, poruszając się znakowanymi szlakami tematycznymi – do wyboru Szlak Białostockich Świątyń, Architektury Drewnianej, białostockich fabrykantów czy Architektury całodziennym zwiedzaniu Białegostoku możemy w mieście lub okolicy skorzystać z miejsc noclegowych przyjaznych rowerzystom, w tym HOTEL ESPERANTO*** i Restauracja Kawelin, Best Western Hotel Cristal, Villa Tradycja, Gościniec Folwark Nadawki, Hotel - Dworek Tryumf***, Gospodarstwo Agroturystyczne "Leśna Pszczółka", Pokoje Gościnne – Porosły, Narwiański Gościniec, Wieża Kruszewo czy Jeroniczówka. fot. Dzień 3. Przebieg trasy: Supraśl – Białystok (18,3 km) – Choroszcz (33 km)Rowerowa przygoda w Narwiańskim Parku NarodowymKolejny dzień rowerowej przygody rozpoczynamy od zwiedzania Choroszczy. Miejscowość znana jest z letniej rezydencji Jana Klemensa Branickiego. Reprezentacyjny, barokowy pałacyk hetmana otoczony jest parkiem z licznymi ścieżkami, kanałami i mostkami. W budowli mieści się obecnie Muzeum Wnętrz Pałacowych prezentujące stałą ekspozycję wnętrz z XVIII i XIX wieku. Wśród innych, cennych zabytków Choroszczy trzeba wymienić cerkiew Opieki Matki Bożej zbudowaną w stylu neobizantyjskim oraz kościół i klasztor podominikański. fot. Green Velo Przyrodniczą atrakcją szlaku jest Kurowo, w którym znajdują się ścieżki przyrodnicze w pobliżu siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. To jeden z najmłodszych parków narodowych w Polsce, który – za sprawą rozległych rozlewisk oraz labiryntu koryt Narwi – nazywany jest „polską Amazonią”. W okolicy szlaku znajduje się wiele ciekawych miejsc – na przykład sławna kładka Śliwno-Waniewo biegnąca w poprzek Narwi. Jest połączeniem drewnianego pomostu z kilkoma pływającymi platformami, które umożliwiają dotarcie do serca Narwiańskiego Parku Narodowego i obserwację większości występujących tu ekosystemów. Jest co obserwować – tutejsze tereny to prawdziwy raj dla wielbicieli przyrody i zwierząt, szczególnie dla ornitologów – na terenie parku występuje ponad 200 gatunków ptaków. Jeśli chcemy spędzić w tym miejscu więcej czasu, możemy skorzystać z wyprawy pychówkami, czyli płaskodennymi łódkami odpychanymi od dna kilkumetrową tyczką bądź długim wiosłem. Widoki warte są wszelkiego wysiłku!Wyjątkowym punktem na szlaku jest także Tykocin. To klimatyczne, kresowe miasteczko, które za sprawą licznych zabytków zyskało miano „podlaskiej perły baroku”. Znajdziemy tu cenne obiekty sakralne, odbudowany zamek Radziwiłłów oraz zabytki związane z kulturą żydowską. Wrażenie robi barokowy rynek, zaskakująco duży jak na małe miasteczko, który przypomina o dawnej świetności Tykocina. W centralnej części stoi pomnik hetmana Stefana Czarneckiego, a wokół niego znajdują się domki mieszczańskie z czerwonymi dachami i gustownymi gankami. W czasie zwiedzania warto zwrócić też uwagę na kościół Trójcy Przenajświętszej z dwiema wieżami, arkadami i sporym dziedzińcem. Wnętrze kościoła zdobi lśniący barokowo-rokokowy ołtarz. Swoistą wizytówką miasta jest położony nad Narwią zamek tykociński, w którym August II Mocny ustanowił order Orła Białego. Dzisiejsza budowla to współczesna rekonstrukcja zburzonej podczas I wojny światowej twierdzy. fot. Green Velo Tykocin leży na trasie podlaskiego szlaku bocianiego, który biegnie od Białowieskiego Parku Narodowego aż do Narwiańskiego Parku Narodowego. Nieopodal Tykocina znajduje się miejscowość Pentowo, której został nadany tytuł Europejskiej Wioski Bocianiej – wszystko za sprawą ponad 30 gniazd bocianich, które można oglądać z bliska w gospodarstwie i majątku rodziny Toczyłowskich. Jeśli nie zdążymy zobaczyć wszystkich atrakcji Tykocina, można część z nich zostawić na początek kolejnego mieście znajdziemy wiele ciekawych Miejsc Przyjaznych Rowerzystom. Przenocować można w gospodarstwie agroturystycznym „U Zosieńki”, Leśnej Pszczółce, czy na zamku w Tykocinie, w którym znajduje się również muzeum i restauracja. W Tykocinie znajduje się również klimatyczna Restauracja Tejsza serwująca dania kuchni żydowskiej, regionalnej i domowej. Zajrzeć też można do FlisakParku Tykocin, który organizuje rejsy po Narwi. fot. Dzień 4. Przebieg trasy: Choroszcz – Kruszewo - Śliwno - Waniewo – Kurowo - Tykocin (około 45 km)Do serca Biebrzańskiego Parku NarodowegoKolejnego dnia rowerowej wyprawy będziemy odkrywać niezwykłą krainę bagien biebrzańskich. Ruszamy z Tykocina i po drodze mijamy pobliską wieś Kiermusy. Miejsce to słynie z kompleksu historyczno-wypoczynkowego obejmującego dwór, karczmę i dworskie czworaki (czyli drewniane domki). Jedną z atrakcji jest także Jantarowy Kasztel – wiernie odbudowany kasztel graniczny położony nad samą Narwią, w miejscu dawnej granicy pomiędzy Wielkim Księstwem Litewskim a Rzeczpospolitą. Wewnątrz mieści się prywatne Muzeum Oręża krótkim zwiedzaniu Kiermus jedziemy w stronę Strękowej Góry. Właśnie tutaj w 1939 roku rozegrała się bitwa, która przeszła do historii jako „polskie Termopile”. To tu kapitan Władysław Raginis, w obliczu ataku niemieckiego, wysadził się w powietrze ostatnim granatem. Można zwiedzić ruiny schronu dowódcy bohaterskiej obrony oraz odwiedzić punkt widokowy, z którego roztacza się panorama doliny Biebrzy i Narwi. Jadąc dalej na północ, miniemy też miejscowość Laskowiec, w której znajduje się Regionalna Izba Doliny Biebrzy. fot. Green Velo Odcinek szlaku od Góry Sękowej aż do Osowca poprowadzony jest tzw. Drogą Carską zbudowaną na przełomie XIX i XX wieku. Z założenia miała ona połączyć trzy twierdze: Łomżę, Osowiec i Grodno. Carska Droga przebiega przez środek Biebrzańskiego Parku Narodowego, przez malownicze i niezwykle cenne przyrodniczo tereny. Na trasie znajduje się wiele punktów widokowych i kładek prowadzących przez łąki i bagna. Teren Biebrzańskiego Parku Narodowego chroni wyjątkowy ekosystem mokradeł i torfowisk rozciągający się wzdłuż rzeki Biebrzy. Jest zarazem ostoją dla licznego ptactwa wodnego (występuje ok. 270 różnych gatunków). Obserwację tutejszej przyrody ułatwia ponad 20 wież i platform widokowych ustawionych w najciekawszych miejscach punktem na trasie jest Osowiec-Twierdza. Miejsce to znane jest z jednej z największych twierdz broniących zachodnich granic Imperium Rosyjskiego. Zbudowana w drugiej połowie XIX wieku twierdza nigdy nie została zdobyta, dlatego nazwaną ją „rosyjskim Verdun”. Obecnie stanowi teren jednostki wojskowej z udostępnionymi do zwiedzania trasami w fortach oraz muzeum ze zbiorami militariów. W miejscowości Osowiec-Twierdza znajduje się również Centrum Edukacji i Zarządzania Biebrzańskiego Parku Narodowego będące jednocześnie siedzibą miejscem na szlaku jest Goniądz. Położone w samym sercu Biebrzy miasteczko szczyci się kilkusetletnią historią – prawa miejskie otrzymało w 1547 roku. Jego najważniejsze zabytki to neobarokowy kościół pw. św. Agnieszki, kaplica św. Floriana z 1864 roku oraz kaplica Świętego Ducha z 1907 roku. W położonym na skarpie Goniądzu znajduje się też taras widokowy, z którego można podziwiać Biebrzę i jej rozlewiska. MPR-y, w których można zatrzymać się na nocleg w tym królestwie to: Agroturystyka nad Biebrzą „Sośniaki” (Goniądz), Dworek Baranówka (Dawidowizna), Biebrza Safari (Dolistowo Stare), Gospodarstwo Agroturystyczne "Biebrzańskie Eldorado" (Dolistowo Stare), Biebrzańska Zagroda (Dolistowo Stare), Agroturystyka przy młynie (Dolistowo Stare), Dworek na Końcu Świata (Kopytkowo), Ekoturystyka "Na Karczaku" (Nowa Wieś), Centrum Turystyczno-Rehabilitacyjne Zakład Aktywności Zawodowej Krzyżewo, Dolina Biebrzy (Goniądz), Dworek Baranówka (Goniądz), Dwór Dobarz Pensjonat (Trzcianne), Gościniec Osowiec Agnieszka Adamska (Osowiec), Biebrza 24 (Sztabin). fot. Dzień 5. Przebieg trasy: Tykocin – Kiermusy – Strękowa Góra (18,7 km) – Laskowiec – Osowiec Twierdza (54,9 km) – Goniądz (61,9 km)Augustów i Studzieniczna, czyli wyprawa po zdrowieW kolejnym dniu wycieczki szlak Green Velo poprowadzi nas najpierw przez dalszy odcinek Biebrzańskiego Parku Narodowego, a następnie wzdłuż brzegów jezior Sajno, Sajenek, Necko i z Goniądza i po drodze zatrzymujemy się na moment we wsi Dolistowo Stare. Wznosi się tu kościół pw. św. Wawrzyńca z końca XVIII wieku (z późnoklasycystyczną fasadą) wraz z zabytkową dzwonnicą. Jedziemy dalej na północ i zatrzymujemy się dopiero w Gabowych Grądach. Znajduje się tutaj drewniana molenna Zaśnięcia Bogurodzicy Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego (tradycyjnego odłamu wyznawców prawosławia). Obecna świątynia powstała w 1948 roku w miejscu dwóch wcześniejszych (poprzednia uległa zniszczeniu w czasie II wojny światowej).Kolejnym punktem na trasie jest Augustów. Położone na skraju puszczy i otoczone jeziorami miasto nazywane jest letnią stolicą Podlaskiego. Nic dziwnego – wyróżnia się bardzo bogatą bazą turystyczną, jest mekką miłośników sportów wodnych i miejscem pełnym zieleni. Co więcej, dzięki mikroklimatowi bogatemu w olejki eteryczne, ma status uzdrowiska. Praktycznie całe miasto oplecione jest gęstą siecią szlaków rowerowych, w tym poprowadzonych brzegami może się też pochwalić wieloma cennymi zabytkami. Warto zobaczyć historyczne centrum miasta wraz z układem urbanistycznym z XVI wieku i przespacerować się po Rynku Zygmunta Augusta. Pięknie prezentują się klasycystyczne i eklektyczne kamieniczki z przełomu XIX i XX wieku, zespół Starej Poczty z 1829 roku oraz bazylika mniejsza Najświętszego Serca Jezusowego. fot. Green Velo Warto odwiedzić też Muzeum Ziemi Augustowskiej, a dokładniej Dział Historii Kanału Augustowskiego (znajduje się w XIX-wiecznym dworku). Tutejsza ekspozycja zawiera dokumenty i pamiątki związane z dziejami kanału, a jednocześnie dużo uwagi poświęca głównemu projektantowi, Ignacemu Prądzyńskiemu. W mieście znajduje się również przystań statków białej floty, pływają gondole, katamarany i funkcjonują liczne wypożyczalnie sprzętu wodnego. Godny uwagi jest też elektryczny wyciąg do nart wodnych na jeziorze Necko. Narciarze wodni pokonują fale z prędkością prawie 60 km/ Augustowie obiekty przyjazne rowerzystom oferują noclegi liczne hotele i ośrodki wypoczynkowe – warto wymienić Hotel Warszawa SPA & Resort, Kompleks Hotelowy LOGOS, Sanatorium Uzdrowiskowe, Pensjonat i Restaurację „Pod Jabłoniami”, Ośrodek Wypoczynkowy "Królowa Woda" nad jeziorem Sajno oraz Biały Domek, czyli zabytkowy obiekt turystyczny położony nad brzegiem Jeziora Białego, Apartament Jagoda, Augustów Summer Camp, Camp Zatoka, Pokoje Agnieszka Sokołowska (Augustów), Stacja Wypoczynkowa Augustów, Villa Marina i Centrum Nurkowe Adriatic, Villa Skomanda, Zacisze Centrum. Polecane obiekty gastronomiczne w Augustowie: Camp Zatoka, BAR BARTEK, Tawerna Fisza concept by Marcin Budynek, Kompleks Hotelowy ,,Logos", Restauracja Albatros, Hotel Warszawa SPA & Resort w Augustowie, Bar Ptyś, Villa Skomanda, Restauracja "Pod Jabłoniami".Na koniec rowerowej przygody tego dnia trzeba wybrać się do Studzienicznej. To znane sanktuarium maryjne położone nad Jeziorem Studzienicznym i otoczone lasami Puszczy Augustowskiej. Miejsce to zostało rozsławione dzięki wizycie papieża Jana Pawła II w czerwcu 1999 roku. Warte zobaczenia są tutaj zabytkowy kościół drewniany ze zdobieniami z poroża dzikich zwierząt oraz kaplica Najświętszej Marii Panny z 1920 roku, w której przechowywany jest cudowny obraz Matki Boskiej. Tuż obok znajduje się studnia, która według miejscowej legendy zawiera uzdrawiającą wodę. Dodatkową atrakcją może być Rejs Szlakiem Papieskim, czyli wyprawa statkiem Żeglugi Augustowskiej śladami Jana Pawła II. fot. Dzień 6. Przebieg trasy: Goniądz – Dolistowo Stare – Gabowe Grądy (40,5 km) – Augustów (51,3 km) – Studzieniczna (60 km)W krainie kanałów, rzek i jeziorTen odcinek szlaku Green Velo będzie nas prowadził przez Puszczę Augustowską i Wigierski Park Narodowy. Po drodze nie zabraknie wyjątkowych od poznania najciekawszego w regionie zabytku budownictwa hydrologicznego – Kanału Augustowskiego. To zbudowany w latach 1824–39 i wpisany do rejestru zabytków transgraniczny szlak wodny. Ma łącznie ponad 100 km i obecnie dzieli się na dwa odcinki – pierwszy, 80-kilometrowy leży po polskiej stronie, a drugi, 20-kilomerowy, po stronie białoruskiej. W Polsce znajduje się aż 14 śluz (warto wymienić śluzę Augustów, Przewięź, Swoboda czy Mikaszówkę). fot. Green Velo Kolejnym punktem na trasie będzie właśnie Mikaszówka. Oprócz wspomnianej wyżej śluzy warto zwrócić uwagę na drewniany kościół pw. św. Marii Magdaleny wybudowany na początku XX wieku. W czasie tej wyprawy koniecznie trzeba zatrzymać się też w Wigrach – to tu znajduje się pokamedulski klasztor, czyli jeden z najcenniejszych zabytków sakralnych Suwalszczyzny. Budowla, wzniesiona przez kamedułów w 1667 roku, została zniszczona najpierw w czasie rozbiorów, a następnie dwóch wojen światowych. Po latach klasztor odbudowano i obecnie funkcjonuje tu Wigierski Areopag Nowej Ewangelizacji. fot. Green Velo Ciekawym miejscem jest też Multimedialne Muzeum Wigier mieszczące się w Starym Folwarku, w dawnej stacji hydrobiologicznej. W obiekcie przygotowano ekspozycję prezentującą historię nadwigierskiego krajobrazu (z jeziorami, rzekami, torfowiskami) oraz historię i dokonania dawnej stacji hydrobiologicznej na trasie czekają nas oczywiście przepiękne krajobrazy Wigierskiego Parku Narodowego. Obszar ten chroni zespół 42 jezior, w tym największe w województwie podlaskim jezioro Wigry, oraz leśny kompleks północnej części Puszczy Augustowskiej. Równie bogaty jest tutaj świat zwierząt. Żyje tutaj ponad 2000 różnych gatunków, ale „rządzi” bóbr – herbowe zwierzę tego parku punktem na trasie będą Suwałki, pięknie położone nad rzeką Czarną Hańczą. Głównym zabytkiem miasta jest neoklasycystyczna zabudowa ulicy Kościuszki. To tutaj mieszczą się: dom Marii Konopnickiej, dom rodziny Czesława Miłosza oraz trzy kościoły: katolicki, ewangelicki i dawna cerkiew prawosławna (dziś świątynia katolicka). Siedzibę ma tutaj także Muzeum Okręgowe posiadające dwa oddziały – Muzeum im. Marii Konopnickiej oraz Centrum Sztuki Współczesnej Galeria Andrzeja Strumiłły. Ciekawym pomysłem na poznanie Suwałk są też szlaki „Suwalskie ścieżki kulturowe” oraz „Krasnoludki są na świecie” – ten drugi z pewnością spodoba się królestwie Suwalszczyzny i Puszczy Augustowskiej znajdziemy wiele godnych polecenia miejsc noclegowych (MPR), w tym Stadnina Koni nad Wigrami, Eurocamping w Suwałkach, Hotel Loft 1898, Pokoje Gościnne ,,Szkoła" w Krasnogrudzie, Domek nad jeziorem w Puszczy Augustowskiej - Agroturystyka u Aliny, Dom nad Czarną Hańczą, Dworek Aura, Hotel Logos w Suwałkach, Fundacja Wigry PRO, Stanica Wodna Płaska, Dom na Górce Marianna i Janusz Troccy, Ośrodek Turystyczny "Kukle" Zygmunt Modzelewski, Parkowe Centrum Wypoczynku Widok, Agroturystyka Łazarscy, "AZYL" Dom gościnny, WOSIR Szelment sp. z FOLWARK HUTTA – PENSJONAT, Domki Wiżajny, BUDA RUSKA 16, Ośrodek SOWA w Lipniaku, Centrum Obsługi Turysty w Dowspudzie, Azymut Stary Folwark 48a, Jasionowy Gaj, Agro Camp Pole namiotowe "W Dolince", Anahata - Berżałowce 37 trasie również obiekty gastronomiczne z wyśmienitą kuchnią: Restauracja Tatarak, Hotel Logos w Suwałkach, Restauracja Pod Jelonkiem, Stanica Wodna Płaska, Parkowe Centrum Wypoczynku Widok, RESTAURACJA KOMOSIANKA, Azymut Stary Folwark 48a oraz atrakcje turystyczne: AQUAPARK w Suwałkach, PRZYSTAŃ STARY FOLWARK, Twierdza Jaćwingów, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, Trójstyk granic „Wisztyniec” (PL, LT, RU), Wigierski Park Narodowy, Muzeum im. Marii Konopnickiej, Fundacja Wigry PRO na Wigrach, Dom na Górce Marianna i Janusz Troccy, WOSIR Szelment sp. z BUDA RUSKA 16, Anahata w Berżałowcach. fot. Dzień 7. Przebieg trasy: Studzieniczna – Kanał Augustowski (20,6 km) – Mikaszówka – Wigry (pokamedulski klasztor) (59 km) – Stary Folwark – Wigierski Park Narodowy – Suwałki (73 km)
Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo, mający blisko 2000 km długości, to najdłuższa trasa rowerowa w Polsce. Przebiega przez obszar pięciu województw leżących we wschodniej części kraju: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie (ok. 351 km), podkarpackie oraz świętokrzyskie.
Trasa jest w całości oznakowana. Początkowy i końcowy odcinek pokrywa się ze szlakiem Green Velo, pozostała część prowadzi szlakami pieszymi WPN, międzynarodowym szlakiem rowerowym R11 oraz „Podlaskim szlakiem bocianim”. Centrum Informacji Turystycznej – Wigierski Park Narodowy, Krzywe 82, 16-402 Suwałki, tel. 87 56 32 562, 510
Wschodni szlak rowerowy. Green Velo. Ruszaj śmiało! Miejsca Przyjazne Rowerzystom. Nakręć się pozytywnie! Green Velo. Blisko natury! Aktualności. 22 lutego 2023
Аհаዞէ аζըፖեв аχиδቂχուй
Аλи трጶշаጩ
Druga trasa prowadzi przez wspaniałe kładki Waniewo – Śliwno. Zaczynamy w Łapach, ruszamy w stronę Waniewa. Następnie przeprawiamy się przez rozlewiska i ze Śliwna jedziemy na zerwany most w Kruszewie. Kolejny punkt to Białystok. Długość trasy: ok. 55 km