Hasło krzyżówkowe „stolica z basztą giedymina i ostrą bramą” w słowniku szaradzisty. W naszym leksykonie szaradzisty dla wyrażenia stolica z basztą giedymina i ostrą bramą znajduje się tylko 1 opis do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową.
Veličina (približno): 61cm x 79cm x 60cm (ŠxVxD) Sjedalo: 45cm x 47cm x 41cm (ŠxVxD) Visina naslona: 38cm Visina naslona za ruke: 31cm Boja: crna Materijal:
Czym jest Wilno? Co znaczy Wilno? Wilno Stolica nad najdłuższym dopływem Niemna Wyraz Wilno posiada 10 definicji: 1. Wilno-Stolica nad Wilią 2. Wilno-Stolica z Ostrą Bramą 3. Wilno-Miasto na Litwie nad Wilią, stolica 4. Wilno-Miasto z nekropolią na Rossie 5. Wilno-Stolica Litwy 6. Wilno-Stolica nad najdłuższym dopływem Niemna 7. Wilno-Stolica z basztą Giedymina i Ostrą Bramą 8. Wilno-miasto z ostrą bramą 9. Wilno-tam w Ostrej świeci Bramie 10. Wilno-Vilnus, stolica naszego sąsiada Zobacz wszystkie definicje Zapisz się w historii świata :) Wilno Podaj poprawny adres email * pola obowiązkowe. Twoje imię/nick jako autora wyświetlone będzie przy definicji. Powiedz Wilno: Zobacz synonimy słowa Wilno Zobacz podział na sylaby słowa Wilno Zobacz hasła krzyżówkowe do słowa Wilno Zobacz anagramy i słowa z liter Wilno Whiskey India Lima November Oscar Zapis słowa Wilno od tyłu onliW Popularność wyrazu Wilno Inne słowa na literę W Wawszczyk , wywiadowczy , wizualność , wyroki , Węglów , Włostowo , Wyskoć Mała , Wawer , wielickość , wikliniarstwo , wielkoduszność , wyłączenie , Watraszew , Wólka Nosowska , wodnicowaty , Wólka Zamkowa , wznosząco , wyprężać , wskaz , Włocin Trzeci , Zobacz wszystkie słowa na literę W. Inne słowa alfabetycznie
Europejska stolica z Ostrą Bramą krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu.
Tłumaczenia w kontekście hasła "Ostra brama" z angielskiego na polski od Reverso Context: Besides substantive debates and official meetings, there was time to visit the Ostra Brama, a cemetery, Vilnus monuments, talk with inhabitants.
Stolica z basztą Giedymina i Ostrą Bramą krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu.
LITHUANIAN LADY OSTRA BRAMA ICON REPRO ON CANVAS Print on canvas, excellent condition.Ready for hanging. Measures: without frame 3.93'' x 5.90'' (10x15cm); with
Krzyżówki online Generator krzyżówek Krzyżówki obrazkowe Słownik haseł wilno Stolica z Ostrą Bramą Inne opisy: opowiedzieć komuś, co się naprawdę czuje, myśli na jakiś ważny temat postępować przeciwnie, niż większość powodować, że ktoś coś zaczyna robić, dobrowolnie lub nie, rozkręcać kogoś do działania odpadać od czegoś, sypiąc się zwymiotować wycofywać się z czegoś, odstępować, tchórzyć wycofać się z czegoś, odstąpić od czegoś, stchórzyć wydorośleć, stając się dobrze ocenianym członkiem społeczeństwa, prawdziwym człowiekiem czuć się jako osoba lepsza od innych i okazywać to wszczynać kłótnię, sprzeciwiać się komuś lub czemuś, toczyć spór o kogoś lub o coś łączyć się logicznie być długo w jakimś miejscu, zajmować to miejsce sobą nadużywać czyjejś dobroci i uprzejmości starać się zdominować kogoś, absorbować go całkowicie, wymuszać na nim istotne dla siebie zachowania kompletnie podporządkowywać sobie kogoś, sprawiać, że ktoś będzie całkowicie uległy uczestniczyć w czymś niejawnie, tak, żeby nikt nie wiedział przyczyniać się do czegoś zarządzać wszystkim, mieć wszystko pod całkowitą kontrolą planować coś potajemnie Byk czczony przez Egipcjan Byk czczony w starożytnym Egipcie Byk – hossa, niedźwiedź - ? Byk jelenia o ośmiu odnogach w wieńcu Byk łosia lub daniela posiadający poroże o odnogach lub jak u jelenia Byk lub baran Byk lub ogier Byk poświęcony Ozyrysowi Byka drażni Byka za rogi, czyli energiczne przystępowanie do sedna sprawy Byka zabija Byka zabija na corridzie Byki – krowy, ogiery - ? Byków albo o byt Bykowa Bykowe płacone dawniej przez starych kawalerów Bykowiec Był, gdy nie było nas Był głową rodziny Złotopolskich Był głównym portem NRD Był jednostką monetarną we Francji przed wprowadzeniem euro Stolica z Ostrą Bramą krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi,
Barski stolovi i stolice obično su visine od 87 do 91 cm. Savršena barska stolica za tvoj sto trebalo bi da bude visine između 60 i 66 cm. Stolovi i barski stolovi visine između 101 i 106 cm od poda obično se klasifikuju kao „barski” i zahtevaju stolicu visine 72-76 centimetara.
W XIX wieku dla poezji nawiązującej do kultu ostrobramskiego charakterystyczna jest wysoka konwencjonalizacja motywów, właściwa literaturze dewocyjnej, oraz nawiązania do Inwokacji. Jako taki, kult ostrobramski w literaturze raczej nie rozwija pogłębionej refleksji teologicznej, na którą pozwalałyby zarówno jego szczególne miejsce (symbolika bramy), jak niezwykła ikonografia obrazu (Maryja występuje na nim bez Jezusa, a więc uzyskuje pewną autonomię jako Królowa lub Bogini). Poza Ludwikiem Kondratowiczem (Władysławem Syrokomlą), autorem Hymnu do Najświętszej Panny w Ostrej Bramie / Hymnu do Maryi Ostrobramskiej, wątek kultu ostrobramskiego pojawia się u autorów uznawanych za mało ciekawych i praktycznie zapomnianych: Aleksandra Muchina (Ludwika de Perthéesa, Do Bogarodzicy Ostrobramskiej, za modlącą się dziewicę, 1845), Tadeusza Zabłockiego-Łady (Przed obrazem Najświętszej Panny Ostrobramskiej, 1846), Antoniego Kolankowskiego (Hymn do Maryi Ostrobramskiej, 1848), Ludwika Wasilewskiego (Cześć Matce Boskiej Ostrobramskiej, 1852), Gabrieli Puzyniny (Pieśń o Najśw. Pannie Maryi Ostrobramskiej, 1859). Charakterystyczne motywy tej poezji to oddawanie się Maryi w opiekę i dziękczynienie za doznane wsparcie. Maryja – patronka Wilna i Litwy – staje się w niej opiekunką sierot, w szczególności emigrantów, wygnańców i zesłańców, czyli tych, którzy przekraczają Bramę, aby opuścić miasto. Często powraca motyw obrazu, który rozświetla mroki duszy, oraz obawy przed jego zniknięciem – świadectwo lęku przed poczynaniami Rosjan, którzy mogliby zniszczyć to szczególne miejsce. Najbardziej znana w XIX wieku strofa poświęcona Maryi Ostrobramskiej to, po Inwokacji, fragment Hymnu… Syrokomli: „Maryjo Bogarodzico, Matko cierpiących nędzarzy, Co nad Jagiełłów stolicą W bramie stanęłaś na straży! Spojrzyj na tłumy skruszone, Co klęczą u stóp tej bramy: Matko pod Twoją obronę Z pokorą się uciekamy!”. W zaskakujący sposób pojawia się kult ostrobramski w utworze Joachima Lelewela Wieca Królowej Polski w Sokalu. Posiadający „gminną”, ale dramatyczną formę (dysputa) wywód nawiązujący do pieśni dziadowskich przedstawia swoistą licytację pomiędzy czczonymi w różnych regionach Polski cudownymi obrazami Maryi. Żartobliwa, nieco mizoginiczna treść (Madonny zachowują się tu jak przekupki na targu) stanowi pretekst do rozrachunku z przeszłością Rzeczypospolitej – konfliktami między różnymi regionami i stanami jako źródłem jej upadku. Pozornie prymitywna formuła tego tekstu sprzyjała popularyzacji kultu i przesłania utworu, jednak sam Lelewel żałował, że kult ten zaczął w XIX wieku przyjmować wyłącznie katolicki charakter i stawać się kartą w rozgrywkach między zwaśnionymi grupami narodowymi dawnej Rzeczypospolitej. Kult ostrobramski przedstawił w Historii o bladej dziewczynce spod Ostrej Bramy (1841) także Józef Ignacy Kraszewski, ukazując go zresztą w bardzo stereotypowy sposób. Nakreślił w opowiadaniu historię miłości dwojga osób różnych stanów: pochodzący ze szlachty wilnianin zaczyna się opiekować prostą dziewczyną-sierotą, którą pewnej nocy zastał przy modlitwie pod Ostrą Bramą. Ich relacja, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu i niebezpieczeństwom, na jakie wystawiona jest cnota dziewczyny (spotykają się przez ponad rok sami w jej mieszkaniu, a potem Edward wynajmuje i urządza dla niej wygodne lokum na przedmieściach), przeradza się w miłość, która po okresie próby kończy się małżeństwem. Kraszewski przeciwstawia tu prostą religijność ludową (dziewczyna ma głęboki instynkt moralny, który chroni ją przed upadkiem w nierząd) wyższym formom kultury cechującym szlachtę i próbuje pomiędzy nimi mediować, przedstawiając utopię pojednania pomiędzy dwoma stanami: wyższy stan przekazuje niższemu swoją kulturę (Edward uczy – bezimienną, co charakterystyczne – dziewczynę czytać „wartościowe” książki), niższy wyższemu siłę moralną – prostotę serca i wiarę. W drugiej połowie XIX wieku, zwłaszcza w czasie przed i po powstaniu styczniowym, Ostra Brama stała się swoistą twierdzą ducha – nabożeństwa pod nią stanowiły pretekst do patriotycznych manifestacji, czemu sprzyjała przestrzeń miejska – ruchliwa uliczna arteria. Rosjanie podejmowali niekonsekwentne próby zwalczania kultu, ale nie odważyli się usunąć obrazu. Kult ostrobramski stał się jeszcze bardziej intensywny w okresie dwudziestolecia międzywojennego, przyjmując formę dziękczynienia za odzyskanie niepodległości. W kwietniu 1919 roku Józef Piłsudski wjechał konno do Wilna właśnie przez Ostrą Bramę. Kulminacją tego okresu kultu była uroczysta koronacja obrazu w roku 1927, w obecności Marszałka i Ignacego Mościckiego. Po tej uroczystości upowszechniły się także pielgrzymki do Ostrej Bramy z obszarów całej Polski, które w okresie zaborów były utrudnione. Józef Piłsudski, podobnie jak Mickiewicz, czuł się szczególnie związany z tym miejscem. Jeszcze w 1916 roku oficerowie Legionów podarowali swemu dowódcy ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej, który także bardzo upowszechnił się w drugiej Rzeczypospolitej. Po śmierci Marszałka urna z jego sercem przez rok spoczywała w kościele św. Teresy obok Bramy, oczekując na uroczystości pogrzebowe na Rossie. W czasie II wojny Brama nie została zniszczona, co poczytano za kolejny cud, a władze sowieckie nigdy nie odważyły się zamknąć kaplicy. Była ona czynna przez cały okres trwania ZSRS – przybywały tu pielgrzymki z Litwy i Białorusi, przez cały ten czas w kaplicy były sprawowane msze w języku litewskim i polskim. Jako patronka Litwy i Wielka Księżna Litewska Maryja Ostrobramska od XVIII wieku występuje w parze z Maryją Częstochowską, Królową Polski. Usytuowane są naprzeciwko siebie także w Kościele Mariackim w Krakowie, na witrażach Tadeusza Dmochowskiego, jako powszechnie rozpoznawalne w XIX wieku symbole tożsamości narodowej. Nabożeństwo do Maryi Ostrobramskiej znalazło wyraz w muzyce Stanisława Moniuszki, który skomponował aż cztery „litanie ostrobramskie”, i Józefa Wieniawskiego. Od pierwszej połowy XX wieku Ostra Brama wiąże się w istotny sposób z kultem Miłosierdzia Bożego nie tylko dzięki wizerunkowi Maryi, ale także dzięki obrazowi Jezusa Miłosiernego, namalowanemu według wskazówek św. Faustyny właśnie w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego i wystawionego tu, w Ostrej Bramie, w 1935 roku. Pod tym właśnie obrazem św. Faustyna miała wizję triumfu Miłosierdzia Bożego. Kult Matki Boskiej Ostrobramskiej jest starszy od romantyzmu, ale szczególnie z nim związany. Rozpowszechniony przez Mickiewicza, związał się silnie z kultem jego osoby, a także z niepodległościowym nurtem romantyzmu i tradycją emigracyjną. Swoistym katalogiem nagromadzonych przez stulecia jego religijnych i patriotycznych znaczeń jest Litania Ostrobramska Bohdana Rudnickiego, napisana w 1987 roku, w 60. rocznicę koronacji obrazu: „Matko Boska Ostrobramska w podwójnej koronie! Matko Boska Ostrobramska z Orłem i Pogonią! Matko Boska Ostrobramska w warownej kaplicy! Matko Boska Ostrobramska z wileńskiej ulicy! Matko Boska – śliczna Panno w pozłocistej szacie! Matko Boska – moja Matko z dziecięcych zdrowasiek! Matko nasza z codziennego szkolnego pacierza! Matko Wilnian – ta z hejnału w katedralnej wieży! Matko z wierszy Adamowych, z filareckiej pieśni! Matko tych, co przy Twej Bramie ginęli we Wrześniu! Matko nasza partyzancka z ryngrafów szlacheckich! Matko ofiar zawleczonych do łagrów sowieckich! Matko armii spod Tobruku i tej spod Lenino, Tych, co szli przez Ziemię świętą na Monte Cassino! Matko Boska Ostrobramska z księżycowym sierpem! Matko Boska miłosierna dla tych, którzy cierpią! Matko w niebie królująca, ku której – stęsknione – Kroczą marszem już ostatnim, ostatnie plutony, Wyznacz trasę, trudną trasę, ale dobrze znaną: Daj nam dojść do Twego nieba poprzez Ostrą Bramę!”. Strona: 12
Скοпէկըւኜτ епех охጬյилоրа
Ыхра хеск л зорс
Емодու кቯлу ցոዝεβа
Ктէцեрсኃኘо իኽидеπаኸе
Инасакруሩа թеνεթеժի броηረ
Šv. Teresės Bažnyčia - Aušros Vartai / Kościół św. Teresy - Ostra Brama, Vilnius, Lithuania. 11,797 likes · 4,180 talking about this · 1,256 were here. Mater Misericordiae - ora pro nobis
Jesienią najczęściej mamy już w większości wykorzystane dni urlopowe lub zostało nam ich niewiele. To nie oznacza jednak rezygnacji z podróży. Na pewno słyszeliście o city breakach, czyli krótkich, zazwyczaj weekendowych wyjazdach do miast. Podpowiadamy, które stolice naszych sąsiadów warto odwiedzić. City break z założenia ma być krótki, ale intensywny. W ostatnich miesiącach sporą popularnością cieszyły się wyjazdy do polskich miast, w tym Krakowa, Gdańska czy Wrocławia. Tym razem ruszamy jednak zagranicę. Niedaleko, tak żeby podróż nie zajęła nam zbyt wiele cennego czasu. Zaczynamy od Berlina. Szybki wypad do stolicy Niemiec Berlin jest położony tylko 90 km od granicy z Polską. Wiele osób decyduje się na wyjazd samochodem (zwłaszcza z zachodnich województw), ale sprawny transport oferują też linie lotnicze oraz przewoźnicy autobusowi. Oczywiście blisko odległość to tylko jeden z argumentów, dlaczego warto odwiedzić stolicę Niemiec. To miasto dosłownie tętni życiem. Każdego roku odwiedzają je artyści z całego świata. W szczególności upodobali sobie Kreuzberg. W dzielnicy tej znajdziemy dziesiątki klimatycznych knajpek, a przy odrobinie szczęście być może uda nam się trafić na kameralny koncert w jednej z nich. Za co kochamy Berlin? Wiele atrakcji miasta można zwiedzać za darmo. Także te, bez których zwiedzane się nie liczy. Mowa między innymi o Bramie Brandenburskiej czy Murze Berlińskim, który na przestrzeni lat stał się jednocześnie plenerową galerią graffiti. Pozostańmy na chwilę przy historii miasta. Będąc w Berlinie, warto zobaczyć również charakterystyczny Pomnik ofiar Holokaustu złożony z z 2711 betonowych prostopadłościanów rozmieszczonych na powierzchni 19 tysięcy metrów kwadratowych. Istotnym punktem na mapie Berlina jest również Checkpoint Charlie, czyli jedno z najbardziej znanych przejść granicznych między NRD a Berlinem Zachodnim w czasach zimnej wojny. Berlin to także darmowe muzea. Szczególnie polecamy Niemieckie Muzeum Niewidomych i Topografię Terroru. Informacje o zwiedzaniu znajdują się oficjalnych stronach internetowych placówek. Weekend w Pradze Czeska Praga to jedna z najchętniej odwiedzanych przez Polaków europejskich stolic. Wcale się nie dziwimy. Blisko, stosunkowo tanio, no i te knedliki. A co zwiedzać w mieście? Obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Pragi jest oczywiście Most Karola. Za dnia i wieczorem spotkamy tam tłumy turystów, dlatego jeśli myśli o zdjęciu bez innych ludzi na drugim planie, warto pomyśleć o wycieczce z samego rana. Kontynuując wycieczkę po starym mieście, polecamy wziąć pod uwagę rynek a na nim spektakularny zegar astronomiczny. Na sąsiednich Hradczanach pierwsze skrzypce gra kompleks zamkowy z IX w. – rekordzista Guinnesa pod względem zajmowanej powierzchni. Czesi mają poczucie humoru i fantazję, czego dowodem jest, chociażby Tańczący Dom, biurowiec, który kształtem przypomina pląsającą parę. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy zaczniemy zwiedzać Pragę szlakiem nietypowych rzeźb. Niektóre, tak jak Sikające postacie, początkowo wzbudzały wiele kontrowersji. Szybko wpisały się jednak w krajobraz tego kolorowego miasta. Wilno znane i nieznane Stolica Litwy kojarzy się Polakom przede wszystkim z Ostrą Bramą i cmentarzem na Rosie. To oczywiście jedne z najważniejszych miejsc w Wilnie, ale planując wyjazd, dobrze zainteresować się również innymi atrakcjami. Najciekawsza z nich to więzienie na Łukiszkach – najstarszy tego typu obiekt na Litwie. Od niedawna funkcjonuje jako muzeum. Zwiedzający mogą nie tylko zajrzeć do cel, w których osadzeni byli skazani na dożywocie, ale też zobaczyć, jakie gadżety wytwarzali własnoręcznie dusze z pewnością odnajdą się na Zarzeczu, dzielnicy z własną konstytucją, która zakłada między innymi, że każdy ma prawo do leniuchowania. Między budynkami poustawiane są fantazyjne instalacje. Zgodzicie się chyba z nami, że obok zebry na biegunach nie sposób przejść obojętnie, a i krzesła ustawione w rzece przykuwają uwagę. Wilno można zwiedzać na wiele sposobów, na przykład podążając śladami polskich artystów. To właśnie tu mieszkał, uczył się i tworzył Adam Mickiewicz. Jeszcze więcej polskich pisarzy znajdziemy na Ulicy Literackiej.
Kvalitetne i moderne trpezarijske stolice. Trpezarijske stolice - u JYSKu možete pronaći različite modele - stolice od čelika, metala, drveta, somota, ratana; stolice sa različitim vrstama naslona i rukohvata Takođe, očekuje vas širok izbor boja i stilova - možete pronaći moderne stolice koje će dati jedinstven izgled svakoj
Wakacje to dla większości Polaków czas wyjazdów nad ciepłe morza – Adriatyk lub dalej na południe. Nie doceniamy, bo często nie znamy, najbliższych sąsiadów - Litwy, Łotwy, Estonii. Taki wyjazd nie obciąża kieszeni jak letnie riwiery, a może być ciekawy i oryginalny. Proponujemy przewodnik w pigułce. Litwa jest bliższa niż Chorwacja - dla Polaków także kulturowo i sentymentalnie. A atrakcji tam co niemiara. Łotwa to piękna Ryga, ale także nadmorska Jurmala. Tam nawet Bałtyk bywa ciepły. Estonia jest po skandynawsku surowa i stonowana. Stołeczny Tallinn przypomina Sztokholm, choć bliżej stamtąd do Helsinek. Na początek wjeżdżamy, drogą od strony Suwałk, na Litwę. Główny szlak to fragment międzynarodowej Via Baltica. Pierwszym miastem godnym naszej uwagi jest przedwojenna stolica tego kraju – Kowno. Tu najbardziej godne odwiedzenia jest stare miasto oraz reprezentacyjna Laisves aleja, czyli Aleja Wolności. Na przełomie wieków XIX i XX miasto stało się strategiczną twierdzą. W związku z tym wydano zakaz wznoszenia wysokich domów – stąd przeważnie niska zabudowa starego Kowna. Od roku 1920 Kowno, po zajęciu Wilna przez wojska polskie, pełniło funkcję „tymczasowej” stolicy Litwy. Rektorem nowo powołanego kowieńskiego uniwersytetu im. Witolda Wielkiego był Michał Romer – Polak litewskiego pochodzenia albo też (jak sam lubił o sobie mówić) polskojęzyczny Litwin. Litewski port zaprasza Z Kowna wyjeżdżamy na szeroką, czteropasmową autostradę (bezpłatną!), którą jedziemy na zachód. Po 200 kilometrach dojeżdżamy do Kłajpedy. To miasto ponad 200-tysięczne i jedyny pełnomorski litewski port. Uwadze każdego turysty polecamy uroczą, choć niewielką, starą część miasta z rynkiem, gdzie z jednego z balkonów w marcu roku 1939 przemawiał Adolf Hitler, przybyły tu za swoim wojskiem, które akurat wtedy, na jego rozkaz, odebrało miasto Litwinom. W Kłajpedzie i okręgu kłajpedzkim w wyraźny sposób tradycja litewska styka się z niemiecką. Bo ten region do roku 1920 należał przez całe wieki do niemieckich Prus Wschodnich. Urokliwa mierzeja dłuższa niż Hel Po wizycie w Kłajpedzie można się wybrać na wąski półwysep, jakim jest Mierzeja Kurońska. U nasady Mierzei warto zajść do delfinarium. Sam półwysep ma 98 km długości, z czego odcinek w granicach Litwy – między Kłajpedą, a Nidą – ma 51 km. Szerokość mierzei waha się od niespełna 400 m do 4 km. Z jednej strony półwysep oblewają wody otwartego Bałtyku, z drugiej zaś Zalewu Kurońskiego. Charakterystyczne dla krajobrazu są piękne wydmy, z których najwyższe przekraczają 50 m Każdy, kto przybywa na mierzeję po raz pierwszy, z pewnością od razu zwróci uwagę na rybackie chaty ze ścianami oszalowanymi deszczułkami, koloru czerwono-brązowego lub błękitnego. Wiele dachów jest urokliwie krytych dachówką holenderską bądź strzechą. Pierwsza miejscowość na mierzei, jadąc od strony Kłajpedy, to Juodkrante - najstarsza pochodząca z XII wieku osada półwyspu. Miejscowość leży w szerokim zagłębieniu, między wydmami, częściowo otoczona pięknym, sosnowym lasem, którego najwyższe drzewa sięgają 50 metrów. Poza wspaniałą plażą i czystym morskim powietrzem nie lada atrakcją Juodkrante jest Góra Czarownic, na której od końca lat siedemdziesiątych ub. wieku postawiono ponad 100 drewnianych rzeźb. Przedstawiają one postacie z litewskich legend. Dalej na południe, tuż przy granicy z Rosją, położona jest Nida. To najważniejsza i najelegantsza obecnie miejscowość na mierzei. Urocze położenie wśród lasów i wydm oraz wspaniała plaża od strony Bałtyku sprawiają, że Nida wyrosła na spory kurort, odwiedzany przez dziesiątki tysięcy wczasowiczów. Wydmy, świerki, Tomasz Mann Przepiękny krajobraz i nieskażona natura przyciągały do Nidy również artystów i twórców kultury. Jednym z bywalców Nidy był Tomasz Mann, który na wyniosłym wzgórzu, w lesie świerkowym postawił sobie drewniany domek z widokiem na Zalew Kuroński. Każdy turysta zalicza punkt widokowy na szczycie wielkiej wydmy wznoszącej się na 52 m Bierze tu początek jeden z najpiękniejszych łańcuchów wydm, ciągnący się na długości 7 km. Z tarasu widokowego roztacza się wspaniała panorama, z jednej strony na położoną w dole Nidę i Zalew Kuroński, z drugiej na piaskowe wzgórza. Dalej jest już tylko granica z Rosją. Letnisko dla warszawiaków wita Gdy wracamy z Nidy, nie zatrzymujemy się już w Kłajpedzie. Dwadzieścia kilometrów na północ od Kłajpedy leży Połąga, po litewsku Palanga. To prawdziwa letnia stolica tego kraju. Godny obejrzenia jest przede wszystkim piękny pałac Tyszkiewiczów wraz z otaczającym go parkiem, zaś wieczorem koniecznie trzeba się wybrać na przechadzkę po reprezentacyjnej ulicy Basanaviciusa. To prawdziwe centrum rozrywki, gdzie można i zjeść, i wypić, i nieźle się zabawić. U nasady alei jest piękne molo. A litewskie wybrzeże Morza Bałtyckiego to urocze plaże, piaszczyste wydmy, nieograniczone możliwości zażywania kąpieli słonecznych, wreszcie wspaniała przyroda, miejscami nadal nienaruszona przez człowieka. Na przełomie XIX i XX w. miasteczko było już bardzo modnym uzdrowiskiem, do którego letnicy ciągnęli nawet z Warszawy. Zapomniany kurort i sześć pasm autostrady Z Połągi jedziemy dalej na północ, w kierunku granicy z Łotwą. Około 60 kilometrów od granicy znajduje się portowe miasto łotewskie Liepoja. Warto się tu zatrzymać, by pospacerować po sympatycznym deptaku w samym centrum miasta. Potem wyjeżdżamy w kierunku Rygi. Mamy do niej około 220 kilometrów. Jednak 40 kilometrów od stolicy Łotwy skręcamy w kierunku na Jurmalę. To letnia stolica tego kraju. Kiedyś tętniła życiem z racji na liczne przyjazdy turystów z Rosji. Obecnie nieco zapomniany kurort. Choć warto się zatrzymać w centralnie położonej dzielnicy Majori, by pospacerować po głównym deptaku i wyjść nad morze. Do Rygi z Jurmali jedziemy piękną sześciopasmową autostradą, wybudowaną jeszcze w okresie sowieckim. Droga ta często w fabularnych filmach radzieckich udawała zachodnie autostrady. W samej Rydze godna obejrzenia jest przede wszystkim wspaniała starówka. Jeszcze kilkanaście lat temu straszyła ona sowieckim bałaganem i brudem. Teraz widać i czuć duże pieniądze włożone w odrestaurowane kamieniczki. Tu znajdują się siedziby wielu banków. Bo Łotwa to do niedawna było centrum bankowe... rosyjskiego biznesu. Jeden z banków posługiwał się nawet sloganem reklamowym: „Jesteśmy bliżej niż Szwajcaria”. Jak na razie nikt nie wie, jak ta sytuacja będzie wyglądać w dobie sankcji, ale banki... stoją. Poza starówką, warto się także przespacerować po reprezentacyjnej alei Brivibas (Wolności) oraz zrobić sobie zdjęcie pod pomnikiem wolności stojącym na placu pomiędzy starym miastem i aleją Brivibas. Jedziemy z Rygi do Tallina Aleją Wolności wyjedziemy z Rygi wprost na drogę do stolicy Estonii – Tallina. Jeśli pojedziemy starym odcinkiem drogi, to na początek będziemy jechali Via Baltica, tuż nad brzegiem morza. Można się tam zatrzymać i pospacerować lub wręcz – jeśli oczywiście pogoda dopisuje – wykąpać się w ciepłych i płytkich wodach Zatoki Ryskiej. Do Tallina jest z Rygi około 300 kilometrów. Warto jednak zboczyć trochę z drogi i przejeżdżając przez estoński Sopot, czyli Parnu (po polsku Parnawa), pojechać w kierunku wysp estońskich. To Sarema i nieco od niej mniejsza Hiuma. Polecamy odwiedzenie tej większej. Z lądu stałego kursują promy. Na wyspie godne odwiedzenia jest przede wszystkim miasto Kurresare, z jego licznymi zabytkami pamiętającymi jeszcze czasy zakonu kawalerów mieczowych. Warto także spędzić jeden dzień w objeździe całej wyspy. Jedziemy cały czas drogą wzdłuż wybrzeża morskiego. Wrażenia widokowe są niezapomniane. Wracając z Saremy, warto przejechać przez historyczne Haapsalu. To miasto (ok. 18 tysięcy mieszkańców) ma wiele średniowiecznych zabytkowych budowli. Ponadto jest tu najdłuższy w Europie drewniany peron kolejowy. Obecnie stacja jest nieczynna. A kiedyś właśnie na tej stacyjce filmowano „kolejową” część Anny Kareniny. Z Haapsalu jedziemy w kierunku Tallina. To nowoczesne, 400-tysięczne miasto i stolica całej Estonii. Warte odwiedzenia jest oczywiście centralnie ulokowane Stare Miasto. Ma ono prawdziwie skandynawski, surowy charakter. Aleją nadmorską pojedziemy w kierunku wieży telewizyjnej. Z niej rozpościera się piękny widok na cały Tallin. Tuż obok wieży znajduje się narodowy cmentarz Estonii, położony w pięknym lesie. Z Tallina jest już tylko 1,5 godziny drogi promem do Helsinek. Za około 20-30 euro kupimy bilet na przeprawę. Choć stolica Finlandii nie ma klasycznego starego miasta, to warto się o tym samemu przekonać, spacerując którąś z eleganckich, centralnych alei. Najlepiej niech to będzie Esplanadi, która początek bierze od targu rybnego. Pamiętajmy jednak byśmy płynąc do Helsinek, raczej nie korzystali z linii Tallink. Jako jedyna ma ona bowiem swój terminal pasażerski daleko od centrum. Estoński Kraków, gdzie studiował Dyzma Wycieczka do Helsinek to oczywiście jednodniowy wypad nawet bez samochodu. Do swojego automobila wsiadamy znów dopiero przed wyjazdem z Tallina. Teraz najlepiej pojechać drogą w kierunku Tartu. To uniwersytecka stolica Estonii. W mieście tym, jeszcze pod starą nazwą Dorpat, studiowało szczególnie w wieku XIX wielu Polaków. Ten uniwersytet miał także skończyć (przynajmniej tak mówił) niejaki Nikodem Dyzma. Miasto, choć sporo mniejsze od Krakowa (mieszka tu nie więcej jak 150 000 mieszkańców), ma w sobie coś z atmosfery naszej jagiellońskiej stolicy. Z Tartu droga wiedzie znów na południe. Granicę z Łotwą najlepiej przekroczyć w Valdze. To miasto rozpościera się po obydwu stronach granicy. Bywa nawet tak, że jedna strona ulicy jest estońska, a druga łotewska. Potem jedziemy drogą w kierunku Rygi. Na Łotwie bowiem większość dróg rozmieszczona jest koncentrycznie z centrum w stolicy. Przed samą Rygą skręcamy na Kowno. W miasteczku Bauska robimy ostatnie zakupy po łotewskiej stronie i zaraz wjeżdżamy na Litwę. W Poniewieżu (Panevezys) skręcamy na autostradę wiodącą aż do samego Wilna. Rychło (jakieś 100 kilometrów od Wilna) na częstotliwości usłyszymy język polski. To wiadomy znak, że znajdujemy się w strefie wpływów radia „Znad Wilii”. Wilno, Troki, Druskienniki, czyli czujemy się jak w domu Wilna zaś naszym czytelnikom przedstawiać nie trzeba. Wszak to jedna z przedwojennych, kulturalnych stolic naszego kraju. Do tej pory bez trudności porozumiewamy się tu po polsku. W samym mieście oczywiście należy zobaczyć Stare Miasto z Ostrą Bramą, przejść się po reprezentacyjnej ulicy Gedymina (przed wojną Mickiewicza) i odwiedzić cmentarz na Rossie - jedną z polskich narodowych nekropolii. Warto także spojrzeć na miasto z wysoka. Najlepiej to uczynić wjeżdżając na taras widokowy wieży telewizyjnej, bardzo podobnej do tej z Tallina. Niecałe dwadzieścia kilometrów od Wilna znajdują się urokliwe Troki ze wspaniałym zamkiem na wyspie. Nieco zaś ponad 100 kilometrów od stolicy Litwy są sanatoryjne Druskienniki. Potem już tylko przejście graniczne w Lazdijaj (po polsku Łoździeje) i mamy raptem niecałe 400 kilometrów do Warszawy. Trasa naszej wycieczki to niecałe 3000 kilometrów. Warto się na nią udać w całości lub nawet we fragmentach. Pamiętajmy, że na północ od nas są kraje, których często nie znamy. Nie wierzmy w to, że to strony niebezpieczne. Nie jest tam bardziej niebezpiecznie niż w Polsce, a wszędzie działają te same standardy ubezpieczeniowe. Ceny bardzo podobne do naszych. Jeśli mamy jakiekolwiek kłopoty, możemy z pełnym zaufaniem zwrócić się do policjanta o pomoc. Nie warto także wcześniej rezerwować hoteli. Wszędzie bowiem baza noclegowa jest bardzo rozwinięta. Możemy tam znaleźć miejsca na każdą kieszeń. Nie musimy także brać ze sobą jakiejkolwiek gotówki. Wystarczą ogólnie stosowane karty płatnicze. A teraz - w drogę!
Youth Choir "Scherzo" , Nowy Sącz PolandConductor: Andrej Citak23rd International Choral Competition of Sacred Music during the 35th International Choral Fes
Lista słów najlepiej pasujących do określenia "stolica z ostrą brama":WILNOBERLINUPUSTKRAKÓWBABILONLUBLINZAMEKTARANATAKCAYENNEKABULCHILENAPADKAPLICAKATARMOLEODRADRAKASTOKROCK
Ova ergonomska kancelarijska stolica pruža ti udobnost i fokusiranost s funkcijama kao što su ručno podesiva napetost nagiba i nasloni za glavu/ruke koji ti pomažu da opustiš mišiće na vratu i leđima. 10 godina garancije. Broj artikla 702.611.50. Opis proizvoda. Dimenzije. Recenzije (128)
Słownik Określeń KrzyżówkowychLista słów najlepiej pasujących do określenia "stolica z ostrą bramą":WILNOBERLINKRAKÓWLUBLINUPUSTCAYENNEKABULCHILEBABILONZAMEKKATARMOLEODRADRAKASTOKROCKDIJONCHRISTIANIACARWJAZDSłowoOkreślenieTrudnośćAutorRZYMstolica Włoch★★★RABATstolica Maroko★★★VADUZstolica Liechtensteinu★★★WILNOz Ostrą Bramą★★★WJAZDbramą z tamą★★★★sylwekJUNEAUstolica Alaski★★★★★KIELCEstolica woj. świętokrzyskiego★KRAKÓWstolica Małopolski★MANILAstolica Filipin★★★OTTAWAstolica Kanady★★TARNÓWpolskie miasto z Bramą Seklerską★★★★★dzejdiTIRANAstolica Albanii★★WIEDEŃstolica Austrii★ŁOSKOTodgłos trzaśnięcia bramą★★★DOMOFONaparat przed bramą★★★LANSINGstolica Michigan★★★TBILISIstolica Gruzji★★★TEHERANstolica Iranu★★GABORONEstolica Botswany★★★WARSZAWAstolica Polski★
Centrum Ostra Brama се намира в Скарзиско-Камиена, на 35 километра от националния парк Świętokrzyski и на 37 километра от епископския дворец на Краков. и- Не. Jana Pawła II предлага помещения за настаняване с ресторант и безплатен Wi-Fi на
Wilno zobaczyłem wczesnym porankiem, na tyle wczesnym, że powitały mnie puste ulice i klimat miasta, które dopiero za chwilę się obudzi. Ta chwila pomiędzy snem a jawą. Najpierw była magiczna Ostra Brama, jeszcze pogrążona w modlitwie, następnie puste ulice, a potem była otwarta kawiarnia i pierwsze zdziwienie i refleksja zarazem. Coś mi w zachowaniu obserwowanej w kawiarni mojej rodaczki nie pasowało. Spis treści1 Wilno o poranku2 Atrakcje Wilna. Co zobaczyć w Uniwersytet Wileński. Perła Sala Franciszka Cmentarz na Rossie – tu spoczywa polskie Cmentarz Bernardyński w Wilnie. Kolejna polska Republika Zarzecza – alternatywa i Ulica Zamkowa – główna turystyczna ulica Kościół świętych Piotra i Pawła na Ostra Brama – symbol Plac Katedralny. Serce Wzgórze Zamkowe z basztą Kościół świętej Anny – perła płomienistego Spacer uliczkami Wilna3 Gdzie spać w Wilnie czyli hotele i hostele4 Dojazd na i z lotniska w Wilnie5 Zwiedzanie okolicy Wina Wilno o poranku Poranek zaczynam zawsze od kawy, Wilno nie było wyjątkiem. Wchodzę do kawiarni na końcu ulicy Zamkowej, co prawda na zewnątrz stoją już stoliki, ale za zimno, by siedzieć na dworze. Siadam w środku, z bardzo miłym Litwinem za barem prowadzę sobie pogawędkę na temat, która z oferowanych przez nich kaw, najbardziej może mnie postawić na nogi. Jakoś nie dziwi, że wybór pada na podwójne espresso. Do tego biorę jeszcze croissanta i mam przed sobą zestaw w sam raz na pierwsze śniadanie i przynajmniej kwadrans, który spędzę na konsumpcji. Czas kiedy można leniwie obserwować otoczenie. W tym momencie wchodzi pani, na oko tak około 55-60 lat. Wchodzi i zaczyna mówić po polsku. Cóż widać, że nie jest to język, który jest znany dziewczynie, która wtedy stanęła za ladą. Ale pani z uporem maniaka wyrzuca z siebie potok słów i wreszcie raczej ze słów kluczy takich jak „kawa”, dziewczyna wnioskuje, że chodzi o kawę, a na migi pani pokazała ciastko. W sumie to ostatnie było dość proste, bo język „migowy” na całym świecie jest taki sam. Wystarczy pokazać palcem. Cyrki zaczynają się później, kiedy przyszło do płacenia. Otóż rzeczona moja rodaczka najpierw rozpłynęła się nad pięknem mowy litewskiej (de gistibus non disputandum 😉 ), ale później usłyszaną cenę ujrzała na kasie i zażądała od obsługi, by teraz obsługa powiedziała to po polsku. Cóż, polski nie jest najłatwiejszy. Cóż za ulgę widać było na twarzy całej obsługi, kiedy Polka wyszła. Wilno obfituje w kawiarnie, są one na każdym niemalże rogu, a ceny są delikatnie niższe niż w Polsce. Z ciekawości zapytałem po angielsku, czy dużo tu Polaków przychodzi. Okazało się, że bardzo wielu i znaczna część rodaków konsekwentnie komunikuje się przede wszystkim w języku polskim. Innego z racji wieku nie znają. Są jak Francuzi, którzy też gdziekolwiek by nie byli, mówią po francusku. Jeśli komunikacja pozostaje bez zrozumienia, mówią głośniej… A są i tacy Polacy, jak ta kobieta, którą usłyszałem, którzy odczuwają w sobie powołanie edukacyjne i uczą obsługę, jak się posługiwać polską mową. I jakoś tak mi się dziwnie zrobiło. Chociaż z drugiej strony wspomniani Francuzi używają tylko swojego języka i nikt tego nie ma im za złe. (A może jednak ma, bo np. ja mam) Mnie jednak było wstyd za moją rodaczkę. Atrakcje Wilna. Co zobaczyć w mieście Kaplica Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. Ale wróćmy do Wilna jako takiego. Nie oszukujmy się, nawet gdybyście chcieli to i tak zaczniecie zwiedzać miasto od Ostrej Bramy. Spytajcie jakiegokolwiek Polaka, z czym Wam się kojarzy Wilno, z jakimi atrakcjami, to pewnie 90 procent odpowie, że właśnie ze wspomnianym zabytkiem i z Panem Tadeuszem, którego wałkowali w tej czy innej szkole. W rzeczywistości Panna Święta może nie zawsze świeci w bramie, bo też na noc okna kaplicy są zamykane, jednak za dnia złocenia na pewno zwrócą naszą uwagę. Cóż, Kościół zazwyczaj nie powinien narzekać na niedomiar złota, zatem było czym pokryć zdobienia. Ale wrażenie robi nie tylko kaplica, a przede wszystkim okolica. Sporo się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty przed 10 a może i więcej laty. Wtedy zapamiętałem Wilno jako zaściankowe, odrapane miasto, które lata świetności ma za sobą albo też przed sobą. I chyba właśnie teraz mogłem zobaczyć tę świetność. Niewiele zostało z ponurego i domagającego się renowacji miasta. Teraz wzdłuż deptaków oczy cieszą pięknie odrestaurowane budynki, ich elewacje wręcz biją po oczach jasnością. Ładnie tu, można powiedzieć, że Europa pełną gębą. Ale co się dziwić, Wilno to stolica, największe miasto Litwy, najwidoczniej tu nie wpadli na pomysł janosikowego, które w Polsce pustoszy kasę Warszawy a i Mazowsza. Ale Wilno to też miasto ciekawe z innego powodu. Kojarzycie „Monachomachię” Ignacego Krasickiego? Jeśli nie, tu macie jej fragment, który ciśnie się na usta, kiedy tylko spacerujemy po starej części Wilna. W mieście, którego nazwiska nie powiem, Nic to albowiem do rzeczy nie przyda, Miasto (W mieście, ponieważ zbiór pustek tak zowiem), Wgodnem siedlisku i chłopa, i Żyda, W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem Stare zamczysko, pustoty ohyda) Były trzy karczmy, bram cztery ułomki, Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki. Wilno, stolica Litwy obfituje w kościoły i klasztory, nie da się iść, by nie zobaczyć jakiejś wieży, dzwonnicy, muru… Widać, że dawnymi czasy księżom nie powodziło się tu źle, skoro miasto było w stanie utrzymać taką mnogość świętych przybytków. I tu jednocześnie muszę przyznać, że część z tych kościołów to istne perełki sztuki architektonicznej i wykończeniowej. Ku zaskoczeniu nie mam tu na myśli katedry, bo ta wydaje mi się jedną z najmniej interesujących, mimo że jest ogromna i swoją bryłą przejęła władanie nad Placem (nomen omen) Katedralnym. Warto zatem pochodzić nie tylko po głównych ciągach komunikacyjnych, ale też zaglądać w zakamarki, bo również tam są świątynie. I za przykład niech posłuży ta, stojąca tuż obok domniemanej lub rzeczywistej celi Konrada. Tej znanej z Dziadów Mickiewicza. Zwykłe podwórko ze sporym kościołem. Takich miejsc jest więcej, ale o kościołach w Wilnie, które najbardziej wryły mi się w pamięć, przeczytacie poniżej. Wystarczy wejść w bramę tuż przy głównym deptaku, by w Wilnie zobaczyć takie widoki. W tym podwórku znajduje się hotel, który wcześniej był więzieniem. Tu w jednej z cel siedział słynny Konrad Mickiewicza. Wilno jest wspaniałe na spacery, na powolne zwiedzanie, skręcanie pozornie bez celu, na wchodzenie w bramy i przesiadywanie w kawiarniach – zapewne wciąż będziecie widzieli te same szyldy sieciówek. Oczywiście większość turystów idzie po szlaku Ostra Brama – Plac Katedralny, ale nie ograniczajcie się tylko do niej. Wszak warto skręcić do Republiki Zarzecza. Warto stojąc twarzą do Ostrej Bramy w kierunku południowym, wyjść z niej i skręcić w lewo, by zobaczyć dawne obwarowania miasta. Kto wie, jeśli będziecie tu wieczorem, to może tak jak i ja zobaczycie startujące balony? A zatem zapraszam Was na spacer po Wilnie, po tych atrakcjach miasta, które najbardziej mi się podobały. Uniwersytet Wileński. Perła architektury Wstyd się przyznać, ale pomimo kilkukrotnej obecności w Wilnie, po raz pierwszy zaszedłem do kompleksu budynków Uniwersytetu Wileńskiego, czyli dawnego polskiego Uniwersytetu Stefana Batorego, króla któremu uczelnia zawdzięcza akt fundacyjny w 1579. W tym momencie od razu warto przejść do Dziedzińca Wielkiego, bo to nie tylko najbardziej reprezentacyjne miejsce w kampusie, ale także miejsce, gdzie niejako spotykają się wszyscy dobroczyńcy tego naukowego przybytku. Kiedy spojrzymy ponad arkady, otaczające dziedziniec, dostrzeżemy nie tylko fundatora Uniwersytetu Wileńskiego, czyli Stefana Batorego, ale również innych dobroczyńców uczelni, dzięki którym mogła się rozwijać, przyjmować studentów i nieść przysłowiowy „oświaty kaganek” Portrety dostrzeżemy na północnej ścianie z której spogląda na nas np. hetman Jan Karol Chodkiewicz i August II Mocny. Kolory co prawda są czasami delikatnie spłowiałe, napisy zatarł czas lub inne tragiczne wydarzenia, ale wygląda to i tak nader ładnie. Galeria sławy! Najbardziej reprezentacyjny dziedziniec przy Uniwersytecie Wileńskim. Na ścianach wciąż widać obrazy dobroczyńców uczelni. I skoro już jesteśmy na dziedzińcu, spójrzmy łaskawym okiem w stronę kościoła. Wiem, że możecie uznać, że wszystkie kościoły wyglądają w środku podobnie i pewnie troszkę racji mieć będziecie, to do tego moim zdaniem warto zajrzeć. Nie tylko ze względu na przepiękny ołtarz główny i otaczające go mniejsze ołtarze, ale także ze względu na boczne kaplice i… pomieszczenia z wystawami. Znajdziemy tam np. sale z historią uniwersytetu, z przedstawieniem największych absolwentów, ale także z… globusami! Skądinąd to będąc tu, uświadomicie sobie, że Litwini mają jakiś ogromny kompleks i dosłownie wszystko usiłują przerabiać na modłę swojego języka. Dlatego czasami trudno nie parskać śmiechem, kiedy znane nam z książek i lekcji historii nazwiska, czytamy tu w transkrypcji litewskiej z końcówkami typu „czius”. Na szczęście starego pomnika z napisem Adam Mickiewicz nie przekuli na Mickiewicziusa 😉 Rozsądek i szacunek dla historii wzięły górę. Ufff. Pomnik Adama Mickiewicza w kościele na Uniwersytecie Wileńskim – dawnym Uniwersytecie Stefana Batorego. Wraz z biletem wstępu na teren uniwersytetu dostałem ulotkę z krótką informacją o uczelni oraz z mapką. Zaglądam zatem na poszczególne ponumerowane dziedzińce i większość z nich nie robi żadnego wrażenia – miejsca jakich wiele. Można o nich powiedzieć, że po prostu są. Ale za to jest kilka punktów, które zasługują na szczególne potraktowanie. Pierwszym jest księgarnia Littera, gdzie rzecz jasna możecie kupić książki, ale większość turystów wpada tu, by zrobić zdjęcie, obejrzeć to, co przyciąga wszystkich. A tym czymś jest pięknie pomalowane sklepienie. księgarnia Littera – Uniwersytet w Wilnie – tu na ścianach obejrzycie portrety znamienitych absolwentów, wykładowców i dobroczyńców uczelni Nie nie jest to coś, co ma setki lat i trzeba traktować z nabożną czcią, nie jest, bo malowidła może i przypominają barokowe, ale powstały w 1978 roku. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że wygląda to pięknie i warto jeszcze wiedzieć, że twarze, które widzimy, to co znamienitsi wykładowcy i wychowankowie uczelni. Drugą salą, która przyciąga turystów, to skromna salka przed Centrum Lituanistycznym. Tu nie zrobiłem „łaaał”, bo i ten rodzaj sztuki nigdy nie robił na mnie wrażenia. Malowidło na suficie i na podporach powstawało przez kilka lat, a prace zostały zakończone w 1985 roku. Warto tu jednak przyjść chociażby na chwilę, by ocenić samemu. Jest szansa na samotną kontemplację miejsca, ale trzeba się liczyć z tym, że może tu być tłumek studentów, oczekujących na załatwienie sprawy w którejś z okolicznych salek. Malowana salka przed Centrum Lituanistycznym na Uniwersytecie Wileńskim Sala Franciszka Smuglewicza A na deser zostawiłem sobie to, czego w na mapce jako dostępnej atrakcji nie zaznaczono, a obejrzeć można, jeśli się poprosi. Zapraszam do biblioteki! Najpierw musiałem wejść do budynku rektoratu, skąd na parterze jest wejście do biblioteki. Tu stety czy niestety jest bramka i portiernia, ale okazuje się, że uśmiech i pytanie „czy można zobaczyć bibliotekę”, otwiera drzwi i usłyszymy, że „tak, ale tylko jedną salę”. Wierzcie mi, że zanim nacisnąłem klamkę na drzwiach, nie spodziewałem się tego, co za chwilę zobaczę. To było jak wstąpienie do innego wymiaru… Uniwersytet Wileński. Sala Franciszka Smuglewicza w bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego zachwyca. Dla niej warto przyjść na uniwersytet. Drzwi ustępują a przede mną pogrążona w półmroku sala z dominującym w niej ogromnym stołem. Oto sala Franciszka Smuglewicza. Potężny, drewniany stół i wiszący nad nim ozdobny sufit idealnie ze sobą współgrają. Brąz drewna przechodzi płynnie w jaśniejsze sklepienie z kasetonami i obrazem. A po przeciwnej stronie stary regał i umieszczone na nim woluminy. Gdyby nie pracujący tu przy komputerze facet, byłbym sam. Ale pewnie pracuje tu, bo ktoś musi pilnować sali. A jest też czego pilnować, bo w gablotach znajdują się cenne ryciny, które rzecz jasna można a nawet trzeba podziwiać 🙂 To kolejny z tych momentów, kiedy stojąc na środku i chłonąc klimat, chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj! Jesteś tak piękna… Niestety po kilku minutach wchodzi jakaś wycieczka z Azjatami. Może i nie jest wielka, nie jest hałaśliwa, ale takie miejsca najlepiej smakuje się w samotności. Cmentarz na Rossie – tu spoczywa polskie Wilno Cmentarz na Rossie w Wilnie. Dziwne to miejsce, będące też jedną z najbardziej znanych polskich nekropolii obok np. Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. I chyba to główne porównanie, jakie wciąż miałem chodząc po tym cmentarzu. Cmentarz na Rossie sprawia wrażenie takiego, który nadszarpnięty zębem czasu czeka, aż przemijanie zrobi swoje. Położone na wzgórzach liczne nagrobki, to w większości już tylko kamienie, z ledwo czytelnymi napisami. To metalowe krzyże, do których jeśli przyłożylibyśmy ucho, usłyszelibyśmy rdzę jedzącą je w najlepsze. Ten cmentarz na większości swojej powierzchni dawno już przeminął. Cmentarz na Rossie w Wilnie. Czarny Anioł, zwany też Aniołem Śmierci, to najbardziej znany pomnik nekropolii. Na szczęście jest też cząstka, która dzięki ofiarności lokalnej społeczności oraz donatorów z Polski, dostała drugą szansę. Coraz więcej nagrobków, które przeszły pieczołowitą renowację, coraz więcej rzeźb, odzyskujących świetność i napisów, które można rozczytać na pierwszy rzut oka, bez konieczności zrywania mchu czy innych porostów. I nawet symbol Rossy – Czarny Anioł stojący od 1901 roku na nagrobku Izy Salmonowiczówny rozwija dumnie skrzydła, mając nadzieję na lepsze jutro. Także i on dostał drugą szansę od konserwatorów zabytków i polskiego ministerstwa, które sfinansowało prace. Cmentarz Bernardyński w Wilnie. Kolejna polska nekropolia Kiedy na Facebooku przed wyjazdem do Wilna zapytałem, dokąd pójść w Wilnie, żeby zobaczyć coś poza utartym szlakiem, jedną z rad było odwiedzenie cmentarza Bernardyńskiego. (Dzięki Kamila! – Jak macie chęć, to zapraszam do wpisów Kamili) Postanowiłem jednak dostać się do nekropolii nie od strony Zarzecza, lecz od drugiej, by przejść przez mostek nad rzeką i tędy dostać się na teren cmentarza – lubię chodzić innymi niż utarte ścieżki. Niestety okazało się, że z racji budowania apartamentów przy miejscu wiecznego spoczynku, mostek jest odgrodzony zasiekami i zamknięty. Musiałem zatem nadłożyć troszkę ponad kilometr, by skorzystać z innego mostu. Dzięki temu jednak kiedy wszedłem boczną furtką na teren Cmentarza Bernardyńskiego, oczom ukazał mi się widok, jaki niewielu turystów ogląda. Cmentarz Bernardyński lata świetności, jeśli można tak powiedzieć, ma dawno za sobą. Dziś widać, że opuszczony przez rodziny zmarłych, chyli się ku upadkowi, od którego usiłują go ocalić pasjonaci i mecenasi. Nierówna to walka. Oto stałem u podnóża góry, na której zboczu umieszczono groby. To jednak dumnie powiedziane, bo w większości, były to ledwo widoczne zarysy dawnych kwater, obalone przez czas lub ludzi krzyże i kamienie nagrobne. Obraz przemijającego czasu, na tle świeżo przystrzyżonej trawy, widomego znaku, że o Cmentarz Bernardyński w Wilnie ktoś dba. Wspiąłem się ostrożnie po niewielkim zboczu, uważając, by przypadkiem nie deptać po grobach i wydostałem się na główną alejkę. Szkoda, że był już zmierzch, szkoda, że właśnie zaczął padać deszcz. Ulewa wieczorem na cmentarzu tworzy niesamowity klimat, jednak niestety utrudnia oglądanie… Cóż, trzeba było przeczekać pod jakimś rozłożystym drzewem. A jest tu co oglądać, bo to drugi po Cmentarzu na Rossie cmentarz, który jest de facto galerią sztuki. Może nie taką, jak na przykład Cmentarz Łyczakowski we Lwowie, ale niektóre nagrobki są po prostu piękne. Twarze wykute w kamieniu ponad sto lat temu wciąż wyrażają emocje: ból, zaskoczenie czy tęsknotę za tymi, którzy odeszli. Do tego napisy na nagrobkach. Napisy w większości w języku polskim, takim XIX wiecznym polskim. Sami zresztą zobaczcie… Rzeźba nagrobna na cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie Republika Zarzecza – alternatywa i mainstream Zarzecze leży tuż obok Cmentarza Bernardyńskiego i to chyba jedyny „kraj”, który mimo jawnie ogłoszonego separatyzmu i proklamowania niepodległości, nie spędza snu z powiek rządzącym, którzy „utracili” terytorium. Republika Zarzecza niepodległość proklamowała 1 kwietnia 1997 (w Prima Aprilis, ale fakt pozostaje faktem) i od tego czasu ma nie tylko swój rząd i konstytucję (o której za chwilę), ale nawet biskupa. Wiadomo, że państwowości być nie może bez duchownych 😉 i jak pokazuje przykład Zarzecza, nawet kontrkultura dobija się o uznanie duchowieństwa 😀 Witamy w Republice Zarzecza. Uśmiechnij się 🙂 Ale wracam na Zarzecze, by po raz wtóry zobaczyć, jak zmieniła się ta część Wilna. I powiem wam, że co prawda usiłuje ono pozycjonować się na coś alternatywnego, ale to po prostu rejon, który padł ofiarą własnej popularności. O ile jeszcze kilka lat temu sporo tu było ruder, sporo pustostanów i nieużytków, o tyle dziś, centrum Zarzecza tętni knajpianym życiem. Ściągają tu tysiące turystów, przychodzą mieszkańcy Wilna i cały ten miks kręci się po okolicy, a przede wszystkim przesiaduje w licznych restauracjach i knajpkach. Jest to rejon na tyle popularny, że z miejscem w pubie lub restauracji może być spory problem i niech ten fakt, powie sam za siebie. Ale wspomniałem o konstytucji Zarzecza i niech was nie zmyli poważna nazwa, bo jak na miejsce, gdzie (przynajmniej w teorii) spotka się bohema artystyczna, musi mieć prawa dostosowane do potrzeb. Zatem na wypolerowanych, metalowych tablicach przytwierdzonych do muru wisi tekst konstytucji Zarzecza w kilkunastu językach. Rzecz jasna jest też tekst polski. Nie sposób się nie uśmiechnąć czytając te prawa. Pewnie świat byłby piękniejszy, gdyby wszyscy trzymali się tych praw, ale co robić… żadne prawa które odwołują się do kotów, np. przeze mnie respektowane nie będą. Co innego, gdyby odwoływały się do psów. Wtedy będę ich bronił do upadłego! A jakie prawa wpisano do konstytucji Zarzecza? Np. takie: Człowiek ma prawo mieszkać nad Wilenką, a Wilenka przepływać obok człowieka. Człowiek ma prawo do ciepłej wody, ogrzewania w zimie i do dachu z dachówek. Człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem. Człowiek ma prawo do błędów. Człowiek ma prawo do szczęścia. Człowiek ma prawo do nieszczęścia. Człowiek nie ma prawa zrzucać winy na innych I wiele wiele innych praw też ma człowiek na Zarzeczu. W sumie mądre i ludzkie to prawa! Konstytucja Zarzecza w Wilnie napisana jest w wielu językach – jednym z nich jest oczywiście język polski. Ulica Zamkowa – główna turystyczna ulica Wilna Najpiękniejszą ulicą i jednocześnie najbardziej zatłoczoną w Wilnie jest ulica Zamkowa (Pilies). Jak się łatwo domyślić prowadzi ona do zamku 🙂 Jest to też część głównej arterii turystycznej Wilna, która łączy większość ciekawych miejsc w mieście i tak na przykład idąc w kierunku południowym, dotrzemy do Ostrej Bramy, gdzie Matka Boska „w Ostrej świeci Bramie.” To na tej ulicy mieszczą się dziesiątki jak nie setki restauracji, pubów i kawiarni w Wilnie i jak łatwo się domyślić ceny w nich są delikatnie wyższe niż te w bardziej oddalonych punktach miasta. Ulica Zamkowa jest główną turystyczną ulicą w Wilnie. Łączy plac przy Katedrze z Ostrą Bramą, chociaż jest rzecz jasna tylko częścią tego traku. Kiedy będziecie spacerowali, na pewno rzucą wam się w oczy budynki pod numerami 8 i 10, to odpowiednio dawna księgarnia Zawadzkiego zaś konstrukcja pod numerem 10 pochodzi z początku XVI wieku i jest zbudowana w stylu gotyckim – fantastycznie, że budynek przetrwał wszystkie zawieruchy i dotrwał do naszych czasów. Poza w/w nie zapomnijcie wchodzić we wszelkie zaułki odchodzące od głównej arterii, bo liczne podwórka i zaułki są bardzo urokliwe i po prostu warto spędzić w nich kilka minut. Kościół świętych Piotra i Pawła na Antokolu Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu ma dwie twarze. Jedną jest zewnętrzna bryła, na którą pewnie można by było wzruszyć ramionami i powiedzieć: kościół jakich wiele. Faktycznie, nie ma to czegoś, co zwracałoby szczególną uwagę. Ale kompletnie inne uczucia będą nami targać, jak tylko przekroczymy progi świątyni. To co ukaże się naszym oczom, musi wprawić w zachwyt. Bogate zdobienia powodują, że nie wiadomo, gdzie podziać wzrok, na którym elemencie się skupić. Jeśli dodacie jeszcze do tego jeszcze wszechobecną biel (ok, ewentualnie jasny kremowy), będziecie mieli pełen obraz tego, co Was czeka. Przyznaję, że to jedna z najpiękniejszych świątyń, w jakich byłem. Bogato zdobione wnętrze Kościoła św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie zachwyca kunsztem i bogactwem detali. Tu można spędzić nawet kilka godzin. To czego żałuję, to fakt, że kościół na Antokolu poszedłem oglądać w sobotę. Co w tym złego zapytacie? Ano to, że sobota to tradycyjny dzień ślubów, a zawarcie związku małżeńskiego w takim miejscu cieszy się niesamowitą popularnością. Co każde pół godziny wchodziła kolejna para. Ruch był taki, że na obejrzenie kościoła w taki sposób, by nie przeszkadzać w ceremonii, pozostawało raptem kilka minut. By lepiej zapoznać się z miejscem, „uczestniczyłem” chyba w trzech ślubach 😀 Sztukaterie i rzeźby na ścianach kościoła sw. Piotra i Pawła w Wilnie A jest tu co oglądać, bo o wnętrzu stanowią wszechobecne sztukaterie. Wyobraźcie sobie ponad dwa tysiące takich detali, a będziecie mieli obraz tego, co trzeba obejrzeć, co przyciąga wzrok. A powiedzieć trzeba jeszcze, że oglądając rzeźby i zdobienia ma się wrażenie, że twarze żyją, że dzierżone w ręku przedmioty mogą być upuszczone. I są wreszcie dwa przedmioty, na które w szczególności trzeba spojrzeć. Pierwszym jest wiszący na środku świątyni kryształowy żyrandol w kształcie statku. Drugim, dostępnym na wyciągnięcie ręki jest bęben, który przez fundatora świątyni Michała Kazimierza Paca, został przywieziony spod Chocimia, gdzie w słynnej bitwie 1673 roku zapewne zagrzewał do walki. Historia na wyciągnięcie ręki. Dosłownie! Ostra Brama – symbol Wilna „Panno święta co jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie…” któż by nie znał tego fragmentu. Chcąc czy nie, obił się on o uszy na lekcjach w szkole nawet największym głąbom. Wielokrotnie stałem tuż pod otwartym oknem kaplicy w Ostrej Bramie, przez który widać wnętrze kaplicy z obrazem. Najbardziej lubię przychodzić tu wcześnie rano. Wtedy nie ma jeszcze dzikich hord turystów, którzy przejmują całą szerokość trasy. Nie ma rozgardiaszu, komercji. Jest tylko cisza lub dochodzący z wnętrza cichy zaśpiew modlitwy. Obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie widziany z ulicy. Rano ma nawet sens wejście do wnętrza kaplicy. Wtedy jest naturalna, jest tym, do czego została zaprojektowana. Jest sferą sacrum, bo profanum wnoszą ze sobą masy turystów robiących selfie, zdjęcia mamie, tacie, babci, wujkowi itp. Rano kaplica należy do wiernych i jeśli nie zaliczamy się do nich a mamy jakąkolwiek wrażliwość, dziwnie będziemy się czuli bez modlitwy na ustach. Ale później, kiedy dotrą tu turystyczne pielgrzymki, wtedy modlitwa wygląda tu jakoś dziwnie inaczej. Wieczorem okno jest zamknięte… o tym, że tu jest jedno z najświętszych miejsc Wilna, możemy się nawet nie dowiedzieć. O Ostrej Bramie o poranku przeczytasz pod tym linkiem Plac Katedralny. Serce Wilna Każde lub prawie każde miasto ma jakieś główne miejsce. W Wilnie jest to Plac Katedralny, którego nazwa jak się łatwo domyślić pochodzi od usytuowanej tu katedry. Ogromnego budynku zbudowanego w stylu klasycystycznym. Co prawda bryła świątyni zmieniała się na przestrzeni wieków, obecny wygląd zawdzięczamy przebudowie z początku XIX wieku. Wnętrze świątyni było świadkiem wielu wydarzeń historycznych, bo dość powiedzieć, że koronowano tu Wielkich Książąt Litewskich. Tu odbywały się śluby najważniejszych postaci państwa, wreszcie też tutaj miejsce wiecznego spoczynku znaleźli najważniejsi jak np. Wielki Książę Witold. Katedra – niemy i wielokrotnie przebudowywany świadek wzlotów i upadków Wilna. Ale kiedy będziemy stali na ogromnym placu rzuci nam się w oczy nie tylko dzwonnica, bo jak jest świątynia, to dzwonnica też musi być, ale stoi tu też jeden z najdziwniejszych pomników jakie widziałem. Na ogromnym cokole stoi tu postać prowadząca konia, postać z dziwnie wyciągniętymi ramionami. To pomnik księcia Giedymina, założyciela Wilna. A dlaczego uważam go za dziwny? Dla mnie poza, w której przedstawił go artysta, uczyniła z niego ogromny pomnik zombie z wyciągniętymi rękoma. Sami zresztą, oceńcie, czy nie macie takich skojarzeń 😉 Wilno. Pomnik Giedymina. Największy na świecie pomnik zombie…. 😉 Co ja poradzę, że widząc go skojarzyło mi się to jednoznacznie. Ale poważnie mówiąc pomnik Giedymina dumnie stoi na wysokim cokole tuż obok katedry. A stojąc tuż przy pomniku, spójrzcie w kierunku przylegającego do katedry budynku. To pałac Wielkich Książąt, gdzie obecnie znajduje się bardzo ciekawe muzeum. Polecam zatem zwiedzanie nie tylko „z zewnątrz”, ale również obejrzenie ciekawych ekspozycji wewnątrz. Wzgórze Zamkowe z basztą Giedymina Wieża lub też baszta Giedymina to pozostałość po stojącym tu dawniej zamku strzegącym Wilna. Idąc ulicą Zamkową w kierunku katedry, na pewno rzuci się Wam w oczy górujące nad miastem wzgórze a na nim samotna baszta. Jak widzicie niewiele zostało z dawnego zamku, który w latach świetności miał trzy baszty. Dziś w wieży mieści się małe muzeum, gdzie obejrzymy makiety miasta i pamiątki z przeszłości. Z górnego tarasu rozpościera się zaś widok na całe Wilno. Jednak jeśli nie chcecie płacić biletu wstępu, to równie dobry widok macie na wyciągnięcie ręki. Z całego Wzgórza Zamkowego roztacza się piękny widok na miasto z jego licznymi kościołami, klasztorami i starą zabudową. Jeśli się rozejrzycie, to dojrzycie jeszcze jeden punkt, do obserwacji miasta: Górę Trzech Krzyży. Ale do Was należy decyzja, czy macie ochotę na nią maszerować. Kościół świętej Anny – perła płomienistego gotyku Ten kościół to żywy dowód na to, że niektóre atrakcje turystyczne lepiej wyglądają z zewnątrz niż od środka. Bryła została zbudowana w stylu płomienistego gotyku – tak nazywają ten styl specjaliści – a ja powiem, że jest po prostu piękna! Kościół św. Anny w Wilnie- późnogotycka perełka architektury. Czerwień cegieł, wysokie iglice i bogate zdobienia fasady powodują, że wielu turystów zatrzymuje się tu na dłużej niż chwilę, by po prostu popatrzeć. Idealnie widać to na trawniku naprzeciwko kościoła, bo jest tam całkiem ładnie wydeptany placyk. Stąd robi się najlepsze zdjęcia obejmujące całą świątynię. Rzecz jasna można wejść do środka, ale mnie ono nie powaliło na łopatki. Z budynkiem wiąże się też opowieść, że świątynia tak się spodobała Napoleonowi, że chciał ją zabrać do Paryża, ale prawda jest bardziej brutalna. Kościół tak się spodobał wodzowi Francuzów, że… powstały tu koszary dla jego kawalerii. Jak widać legenda rzadko idzie w parze z brutalną rzeczywistością. Spacer uliczkami Wilna Takie zwykłe spacery są tym, co najbardziej lubię podczas wyjazdów. Bez szczególnego celu, bez spinania się, że coś trzeba. Jeśli mam ochotę skręcić w prawo lub lewo, robię to, mogę się cofnąć, siąść na kawę, zjeść ciastko lub obiad – chociaż ja akurat na wyjazdach rzadko jem 🙂 Takie leniwe poznawanie zaułków miasta. Chyba w ten sposób najlepiej się zwiedza i Wilno nie jest tu wyjątkiem. Np. kompletnie zatraciłem się w uliczce odchodzącej od placu z Ratuszem czyli Stiklių. Jedna z wielu klimatycznych uliczek w Wilnie Jest wąska, z ciekawym klimatem i jeszcze fajniejszymi knajpkami. Wielokrotnie podczas kilkudniowego pobytu w Wilnie zbaczałem, by tylko się nią przespacerować, a okazji było co niemiara, bo wszędzie chodziłem pieszo 🙂 Pospacerujcie też np. jedną z głównych arterii czyli Prospektem Giedymina i skręcajcie w boczne uliczki, to tam będzie tętniło prawdziwe knajpiane życie Wilna – spróbujcie np. dotrzeć na ulicę Vilniaus czyli Wileńską, bo knajp tu co niemiara i jeśli lubicie imprezować, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Gdzie spać w Wilnie czyli hotele i hostele Jeśli miałbym doradzać, to zatrzymałbym się gdzieś w centrum. Zawsze miło jest mieć przysłowiowe dwa kroki na stare miasto i nie mieć potrzeby dojeżdżać komunikacją miejską lub używać taksówek (ewentualnie ubera, który jest w Wilnie obecny). Ceny w Wilnie są na mniej więcej polskim poziomie, zatem nie spodziewajcie się zaskoczeń. Stolica to stolica. Polecam rezerwację hotelu z wyprzedzeniem, bo kiedy zwlekałem do ostatniej chwili, na koniec nie zostało już nic ciekawego w logicznej cenie. Dojazd na i z lotniska w Wilnie Chyba najwygodniejszym sposobem dojazdu do miasta z lotniska jest kursujący co kilkadziesiąt minut mikrobus. Jego trasa jest prosta i łączy dworzec autobusowy z lotniskiem. Mikrobus parkuje po prawej, jak wyjdziecie z budynku lotniska. Po prostu idźcie w prawo, a na pewno znajdziecie stojącego busa lub przystanek, na który zaraz przyjedzie. Cena przejazdu to 1 euro a jedzie się około 10 minut. Innym sposobem dojazdu do miasta jest skorzystanie z autobusu miejskiego. numer 3G dowiezie Was w pobliże prospektu Giedymina. Bilet kupujecie u kierowcy, kosztuje 1 euro. Czas przejazdu to jeśli dobrze pamiętam około 20 minut. To autobus, linii pośpiesznej, zatem jedzie szybciej niż zwyczajne. Zwiedzanie okolicy Wina Jeśli jesteście w Wilnie kilka dni, na pewno warto wyrwać się ze stolicy Litwy i wyruszyć zobaczyć to, co ma do zaoferowania okolica. Jedną z możliwości jest jednodniowy wypad do Kowna. I szczerze powiem, że spodobało mi się to miasto, kto wie, może kiedyś wrócę, bo muzeum diabłów mnie ciągnie 🙂 Drugą opcją, którą szczerze polecam, to wycieczka nad jezioro Galve czyli do Trok. Potężny zamek, piękne jezioro, tatarskie zabudowania, czego chcieć więcej?
Centrum Ostra Brama im. Jana Pawła II, Skarżysko-Kamienna - Reserva amb el millor preu garantit! A Booking.com t'esperen 95 comentaris i 12 fotos.
Mieszkałam pod świętokrzyską Ostrą Bramą. W Skarżysku-Kamiennej przy ulicy Wileńskiej jest Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, wierna kopia Ostrej Bramy. Powstała z tęsknoty ludzi, którzy dzieciństwo i młodość spędzili w Wilnie, ale z różnych powodów musieli je opuścić. Mieszkałam w budynku po prawej stronie, przylegającym do Ostrej Bramy. W sanktuarium wisi obraz Madonny Ostrobramskiej. Namalowała go wilnianka Izabela Borowska, a jego fundatorem był biskup Edward Materski, także pochodzący z Wilna. Przy sanktuarium jest Dom Pielgrzyma, a w nim niedrogie, czyste i bardzo sympatyczne miejsca noclegowe. Na każdego gościa czeka maleńki różaniec. Taki miły akcent na powitanie. W moim przypadku był początkiem równie miłej wycieczki na ziemię świętokrzyską, moją ulubioną. Prawie nikt nie uznałby Skarżyska-Kamiennej za miasto turystyczne, ja początkowo też nie. Wybrałam tam kwaterę tylko ze względu na łatwe dojazdy do innych miejsc, które chciałam zobaczyć. Zmieniłam zdanie, gdy na przystanku zagadnęłam pewną starszą panią. Opowiedziała mi historię miasta i wskazała miejsca godne odwiedzenia. Podziękowałam jej za wiedzę, którą mi przekazała, na co ona odpowiedziała z dumą: „Jestem bibliotekarką”. Tak, kto czyta (i pyta) nie błądzi! Skarżysko-Kamienna powstało w latach międzywojennych z połączenia kilku sąsiadujących ze sobą osad przemysłowych. Ciekawe miejsca oferuje dzielnica Rejów, w której w XIX wieku zbudowano hutę „Rejów”. Zostały po niej ruiny wielkiego pieca i stojące rzędem wzdłuż ulicy kamienne domy pracowników. W zabytkowym budynku administracji huty mieści się Muzeum imienia Orła Białego. Można obejrzeć w nim wystawę wszelkiej maści militariów, ale lepiej wyjść na dwór. Na dwóch hektarach stoją czołgi, wozy pancerne, samochody wojskowe, wyrzutnie rakietowe, myśliwce i samoloty transportowe. Do jednego z nich, Iła 14, można wejść, a potem… zdziwić się, że coś takiego w ogóle mogło latać. Dla VIP-ów. Nie jestem miłośniczką wojskowości, ale zobaczyć na żywo te wszystkie cuda – super! Ale jeszcze bardziej zachwycił mnie zalew na rzece Kamionce tuż obok muzeum. Dzięki niemu dzielnica przemysłowa zmieniła się w rekreacyjno-wypoczynkową. Nikt by nie pomyślał, że zalew to sztuczny zbiornik wodny powstały na początku XIX wieku – tak naturalnie wygląda. Niszczony podczas obu wojen światowych, był odbudowywany, po II wojnie przez Fabrykę Uzbrojenia. Miał dostarczać wodę dla Zakładów Metalowych MESKO. Dziś w zbiorniku można się kąpać, a na plażach wygrzewać kości. Wracając na kwaterę, minęłam drewniany kościółek, dziś nieczynny, a dawniej pw. świętego Józefa. Wzniesiono go w 1928 roku według projektu Waleriana Wołodźki, budowniczego skarżyskiej fabryki amunicji. Obok niego stoi nowy, murowany i dość szkaradny. Wakacje na plebanii parafii świętego Józefa często spędzał Leopold Staff. Kilkakrotnie przebywał z żoną w gościnie u księdza Antoniego Boratyńskiego. Poeta zamieszkał w Skarżysku-Kamiennej po upadku powstania warszawskiego. Nazywał je swoim Rekonwalescentopolem. Tu powstał jego zbiór wierszy Wiklina, tu także, na plebanii, w jednym z gościnnych pokoi, Staff zmarł 31 maja 1957 roku. Mieszkańcy wystawili mu pomnik, ale tło ma nieszczególne. Wędrując po mieście, trafiłam też na inny kościół, wielki, z daleka wyglądający jak ponure zamczysko. To neogotycka świątynia pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Starania o jej budowę rozpoczęto pod koniec XIX stulecia. Kamień węgielny poświęcono w 1908 roku. Budowa trwała kilkanaście lat. W noc Bożego Narodzenia 1923 roku w kościele odprawiono pierwszą mszę – Pasterkę. Po drodze na kwaterę. Cieszę się, że zatrzymałam się w Skarżysku-Kamiennej, bo jest ciche, czyste i ciekawe, no i są w nim dwa, położone tuż obok siebie dworce (kolejowy i autobusowy), co dla mnie ma niebagatelne znaczenie. Mogłam dojechać wszędzie szybko i sprawnie, chociaż początki nie wzbudziły mojego zachwytu. Gdy pierwszego dnia kupowałam bilet kolejowy do Szydłowca, miła pani kasjerka zaproponowała mi powrotny po niższej, weekendowej cenie. Oczywiście kupiłam, w myśli dziękując jej za dobre serce. Gdy wysiadłam w Szydłowcu, dotarło do mnie, że miła pani nabiła mnie w butelkę. Stacja jest w lesie, w dodatku oddalona od miasta o jakieś pięć kilometrów. Straciłam mnóstwo czasu, a do Skarżyska-Kamiennej wróciłam autobusem. Szydłowiec to miasto na kamieniu. Leży na pokładach piaskowca, który już w XV wieku służył jako materiał budowlany. Wzniesiono z niego wszystkie znaczące budowle w mieście (wykonano też lwy strzegące pałacu prezydenckiego w Warszawie). Piaskowiec oraz dobra lokalizacja – miejsce przecięcia dróg do Iłży, Wąchocka, Radomia i Opoczna – sprzyjały rozwojowi Szydłowca, który w 1427 roku otrzymał prawa miejskie. Włodarze miasta potrzebowali siedziby, toteż w początkach XVII wieku na środku rynku wzniesiono ratusz – oczywiście z piaskowca. W tym czasie w świetnie rozwijającym się Szydłowcu mieszkało wielu przybyszów z Italii. Zaprojektowanie i budowę siedziby władz miejskich zlecono dwóm z nich, Kacprowi i Wojciechowi Fodygom. Ratusz przypomina więc włoską budowlę z wieżyczkami w narożach i wysoką attyką. Kiedyś zdobiło ją sgraffito przedstawiające Mękę Pańską. Budynek był kilkakrotnie niszczony i odbudowywany, ale mimo to zachował dawną formę. Dzięki zewnętrznym kamiennym schodkom z daszkiem prowadzącym do wnętrza przywodzi na myśl ratusz sandomierski. Ratusz pełnił różne funkcje. Zgodnie z przeznaczeniem był siedzibą władz miejskich, ale rezydował w nim też sąd, a piwnice przeznaczono na więzienie. Wprost z sali sądowej skazańcy trafiali do celi lub na rynek, gdzie od ręki wykonywano wyroki. Obok budynku zachował się siedemnastowieczny kamienny pręgierz z żelaznymi „kunami”, czyli obręczami zakładanymi na ręce lub szyję delikwenta i zamykanymi na kłódkę. Na rynku stoi też „Zośka”– manierystyczna kolumna zakończona platformą z żelazną balustradą. Na platformie widnieje figurka kobiety – to pomnik Zofii, mieszczki szydłowieckiej, którą za grzech cudzołóstwa wystawiono na widok publiczny. W ten sposób w dawnych wiekach karano nieskromne kobiety. Tych, z którymi źle się prowadziły, zapewne oszczędzano… Tuż przed zakończeniem wojny ratusz został omyłkowo zbombardowany przez wojska sojusznicze. Odbudowano go w latach 1948–1958, a całkiem niedawno, bo w 2010 roku, odnowiono. Uporządkowano też rynek, ale niektóre stojące wokół niego kamienice to obraz nędzy i rozpaczy. Nie robiłam im zdjęć, bo nie wiem, kto w nich mieszka, może ktoś – niczym te budynki – pogrążony w nędzy i rozpaczy. Z rynkiem sąsiaduje plac kościelny. W XV wieku stał tu drewniany kościółek ufundowany przez właścicieli miasta, Szydłowieckich. Niebawem okazał się zbyt mały, by pomieścić wiernych. Na przełomie XV i XVI wieku zaczęto więc budować nowy, przeogromny – oczywiście z piaskowca. Najpierw postawiono świątynię halową, z czasem dobudowano dwie kaplice: Najświętszej Maryi Panny i świętego Stanisława. Kościół, zdobiony potężnymi przyporami, przypomina trudną do zdobycia twierdzę. W północno-zachodnim narożniku placu kościelnego, na miejscu dawnego cmentarza, stoi kamienna szesnastowieczna dzwonnica. Pamiętam, że gdy strudzona wielce na piechotę dotarłam do Szydłowca, właśnie kończyła się pierwsza komunia. Calusieńki rynek był szczelnie zastawiony samochodami. Zastanawiałam się, jak kierowcy i pasażerowie zdołali opuścić pojazdy, i właściwie dlaczego do kościoła przyjechali samochodami, skoro Szydłowiec to maleńkie miasteczko, a pogoda była piękna. Zapewne niektórzy mieszkali pięć kroków od świątyni. No, ale jak to tak iść na piechotę? Trzeba wcisnąć się całą familią do samochodu i podjechać z fasonem. Takie czasy. A po komunii wszyscy ruszyli na sesję zdjęciową do zamku. Gdy w 1470 roku król Kazimierz Jagiellończyk nadał miastu prawa magdeburskie, Stanisław Szydłowiecki zaczął wznosić skromny gotycki zamek – oczywiście z piaskowca. Wybrał malownicze i bezpieczne miejsce na sztucznej wyspie, w rozlewiskach rzeki Korzeniówki. Jego syn Mikołaj przekształcił zamek w jedną z najpiękniejszych polskich rezydencji. W połowie XVI wieku Elżbieta Szydłowiecka wyszła za mąż za Mikołaja „Czarnego” Radziwiłła i tym sposobem Szydłowiec przeszedł w ręce możnego litewskiego rodu. Mimo że nowi właściciele przebywali w nim rzadko, rozbudowywali go i upiększali. Po nich panami na zamku byli Sapiehowie i Engemanowie. Za tych ostatnich podupadł, bo urządzili w nim browar. W drugiej połowie XIX wieku zamek pozostawiony sam sobie zaczął popadać w ruinę. Dopiero po II wojnie światowej przeprowadzono jego gruntowny remont, w wyniku którego jest częściowo gotycki, a częściowo renesansowy. Dziś zamek jest siedzibą jedynego w Polsce Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych o niekiedy intrygujących nazwach: bumcyk, burczybas, szałamaje, pierdziele, mazanki. Zbiory zaczęto gromadzić w 1968 roku, a siedem lat później udostępniono je zainteresowanym. Od XVIII wieku do II wojny światowej znaczącą, a niekiedy nawet dominującą liczebnie społeczność Szydłowca stanowili Żydzi. W mieście były synagoga, cheder, czyli szkoła, i mykwa – rytualna łaźnia żydowska. Po szydłowieckich Żydach pozostał cmentarz, a właściwie utworzone w 1957 roku lapidarium. Zgromadzono w nim prawie trzy tysiące macew z trzech znajdujących się tu przed wojną kirkutów. Macewy pochodzą z lat 1831–1939 i są świetnie zachowane oraz pięknie zdobione. Większość została wykonana z piaskowca, którego właściwości umożliwiły rzeźbienie na płytach symboli i napisów. Trafiają się też nietypowe, podwójne nagrobki, a także w kształcie sarkofagu lub ściętego pnia drzewa. Gdy kilka lat temu zwiedzałam Ostrowiec Świętokrzyski, pominęłam klasycystyczny pałac Wielopolskich. Teraz nadrobiłam zaległości. Pałac stoi na peryferiach miasta, w Częstocicach, niegdyś samodzielnej miejscowości. Otacza go niewielki park. W połowie XIX wieku dobra w Częstocicach znalazły się w rękach Antoniego Edwarda Fraenkela, właściciela Domu Handlowego SA Fraenkel w Warszawie. To on zlecił Leonardowi Janowi Marconiemu (synowi sławnego Henryka) wybudowanie pałacu. Rozpoczętą budowę zakończył nowy właściciel dóbr, warszawski bankier Władysław Laski. Częstocice miały być wianem jego córki Marii. Szczęśliwym małżonkiem panienki został hrabia Zygmunt Wielopolski. Pałac stał się wówczas główną siedzibą tej linii Wielopolskich i centrum miejscowego życia kulturalnego i towarzyskiego. Kilka lat po śmierci męża Maria sprzedała posiadłość Zakładom Ostrowieckim. Oto jest wdzięczność. W czasie II wojny światowej na parterze i piętrze pałacu mieszkali pracownicy zakładów, a w piwnicach żołnierze AK produkowali granaty bojowe. Po wojnie budynek podzielił los innych wielkopańskich rezydencji – zaczął służyć ludowi. Umieszczono w nim szkołę, przedszkole i świetlicę. Opuszczony w 1959 roku, niszczał. Dziś jest siedzibą Muzeum Regionalnego z bogatą kolekcją ćmielowskiej porcelany. Z Ostrowca ruszyłam do Wąchocka. Dotarcie do niego może nastręczać kłopotów. Nocą nie da się dojechać samochodem, bo zwijają asfalt. Pociągiem też nie, bo lekarz zalecił sołtysowi dużo żelaza i szyny rozkręcili. Najwidoczniej jednak sołtysowi się poprawiło, bo pociągiem jednak dojechałam. Tylko wsiąść musiałam do środkowego wagonu, bo jak pociąg ma trzy wagony, to pierwszy staje już za Wąchockiem, ostatni przed Wąchockiem i tylko środkowy trafia tam gdzie peron. Jakoś się udało. Nawet dwa razy, pierwszy w drodze powrotnej z Ostrowca, a drugi ostatniego dnia, na pożegnanie z ziemią świętokrzyską. Chciało mi się przyjechać raz jeszcze, bo Wąchock jest cudny. Byłam tu kilkanaście lat temu i zapamiętałam go jako zapyziałą dziurę. Teraz nie ma po niej śladu – Wąchock rozkwitł. Ale po kolei. Wąchock na sportowo. Wąchock to stolica polskiego humoru. Głównym bohaterem żartów jest sołtys, który – zadumany nad losami świata – siedzi na końcu alei dowcipu. Chyba nikt nie może wyobrazić sobie Wąchocka bez niego, dlatego, mimo że od 1984 roku Wąchock ponownie jest miastem, zachował honorowy urząd sołtysa. Napisałam „ponownie”, bo Wąchock był już kiedyś miastem. Stał się nim dzięki sprowadzonym przez biskupa krakowskiego Gedeona cystersom. Przybyli w 1179 roku z francuskiego Morimondu. Właśnie tu, nad rzeką Kamienną, zbudowali opactwo, które przetrwało do naszych czasów. Cystersi służyli Bogu i ludziom poprzez modlitwę i pracę. Ich dewiza brzmiała: Ora et Labora, czyli módl się i pracuj. Pracowali więc na roli (wąchoccy cystersi byli prekursorami trójpolówki) i w przemyśle: górnictwie i hutnictwie. W XIII wieku Bolesław Wstydliwy nadał cystersom przywilej zakładania kopalń i kuźni. Z czasem bracia zmodernizowali swoje zakłady, wprowadzili fryszerki i wielkie piece. Na przełomie XV i XVI wieku na terenie Wąchocka i okolic działało co najmniej pięć warsztatów specjalizujących się w wytwarzaniu i obróbce żelaza. Przy opactwie szybko rozwijała się osada przemysłowa, która w 1454 roku otrzymała prawa miejskie. Wąchock cieszył się nimi do 1869 roku, kiedy po powstaniu styczniowym utracił je na sto dwadzieścia pięć lat. W pierwszej połowie XIX wieku w Wąchocku powstały zakłady metalowe, które w 1868 roku nabył Piotr Hutt. Cysterską fryszerkę przebudował na wodny młyn zbożowy. Kolejny właściciel, Niemiec Schoenberg, zmodernizował go, po czym otworzył Fabrykę Turbin i Maszyn Młyńskich. Na przełomie XIX i XX wieku Schoenbergowie należeli do najbogatszych niemieckich rodów zamieszkujących ziemie polskie. Słynęli z wrednego charakteru. Wyzyskiwali bez skrupułów polskich robotników, a niepokornych tygodniami trzymali w pałacowych piwnicach o chłodzie i głodzie. W tym czasie sami opływali we wszelkie dostatki. I tak do zakończenia II wojny światowej, kiedy to w pośpiechu zwinęli manatki. Do dziś przetrwały resztki majątku Schoenbergów: kilka budynków fabrycznych, urządzenia wodne z tamą i przepustami na Kamiennej oraz pałac. Pałac i inne budynki są własnością Novum Flumen ze Starachowic, a zbiornik wodny – Miasta i Gminy Wąchock. O ile zbiornik jest jednym z urokliwszych elementów miasta, o tyle dawne zabudowania Schoenbergów to waląca się ruina, wyglądająca tak samo, jak przed kilkunastoma laty, gdy po raz pierwszy odwiedziłam Wąchock. Nawet zdjęcia robiłam przez tę samą dziurę w ogrodzeniu. Szkoda. A teraz o samym opactwie. Chociaż powstało wieki temu, wiemy, kto je zbudował. Był to niejaki Simon – architekt lub murator, który zostawił swój podpis na jednym z ciosów fasady kościoła. Kościół, pw. świętego Floriana, i budynki klasztorne wzniesiono w latach 1218–1239. W późniejszych stuleciach, głównie w XVII wieku, były wielokrotnie przebudowywane. Opactwo spowite chmurami (pierwszego dnia z demonicznym braciszkiem)... ...i w słońcu (na pożegnanie wycieczki). Do budowy kościoła wykorzystano czerwony i szary piaskowiec, powstał więc ciekawy budynek w paski. Formą zawiązuje do architektury włoskiej. W XVII wieku dostawiono do niego barokową kaplicę oraz piętrowe krużganki, które zasłoniły południową ścianę. Z zewnątrz surowa romańska bryła, w środku barokowy przepych. W prezbiterium przechowywany jest obraz Matki Bożej Miłosierdzia będący w istocie portretem żony Władysława IV, królowej Cecylii Renaty. Co dziwniejsze, wizerunek jest zasłaniany obrazem Wizja św. Bernarda z Clairvaux, na którym święty Florian ma rysy Jana Kazimierza, a Matka Boża jego żony Ludwiki Marii. Twarz Madonny na tym obrazie przypomina oblicze pewnej pani konserwator zabytków… Z kościołem sąsiaduje klasztor, którego szczyt zdobią wieża Rakoczego i narożne wieżyczki. Zwiedziłam go – było to przedziwne doświadczenie. Oprowadzał mnie zakonnik, niby miły i przyjazny, ale jakiś taki demoniczny. Atmosfera przypominała tę z Imienia róży. Nie zobaczyłam wszystkich miejsc (np. muzeum), bo braciszek stwierdził, że jak przyjadę z wycieczką, a nie sama, to pokaże więcej. Nie było to w porządku, ale się nie upierałam, bo po co ryzykować. Klasztor kryje wspaniałe trzynastowieczne wnętrza. Za jedno z najpiękniejszych pomieszczeń w Polsce uchodzi kapitularz. Jest to sala przykryta krzyżowo-żebrowym sklepieniem, wspartym na czterech kolumnach z maszkaronami. Niegdyś, wbrew surowym regułom cysterskim, kapitularz był bogato zdobiony. Urodą nie ustępuje mu wczesnogotycki refektarz, a ustępuje znacznie skromniejsza fraternia zbudowana z bloków szarego piaskowca szydłowieckiego. W klasztornych krużgankach znajduje się krypta grobowa majora Jana Piwnika „Ponurego”. Jego pomnik stoi też na wąchockim rynku. W ponury dzień robiłam to zdjęcie, ponura jest mina majora „Ponurego” i ponure były wydarzenia, o których teraz napiszę. Jan Piwnik urodził się na Kielecczyźnie, we wsi Janowice koło Opatowa. W czasie II wojny światowej znalazł się w Wielkiej Brytanii, skąd pod koniec maja 1943 roku wrócił w rodzinne strony jako jeden z cichociemnych. Z działających w lasach świętokrzyskich luźnych grup oporu stworzył prawdziwe wojsko – trzy zgrupowania partyzanckie AK „Ponury”. Walczyli w nich Polacy, Rosjanie, Żydzi – nie narodowość była ważna, lecz chęć walki z Niemcami. A z tymi „Ponury” się nie patyczkował: „Nie należy szczypać szwaba, lecz bić pięścią w mordę”. Jan Piwnik. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. Pierwszą akcję zbrojną przeciwko Niemcom na Kielecczyźnie przeprowadził na początku lipca 1943 roku. W nocy jego żołnierze zaatakowali dwa pociągi koło Suchedniowa. Akcja się powiodła. Kilka dni później, 11 lipca, zadowolony z sukcesu dowódca zorganizował w obozowisku na Wykusie święto – partyzanci złożyli przysięgę i otrzymali symboliczne orzełki. Już kilka godzin później ich radość zamieniła się w rozpacz. Nocą z 11 na 12 lipca 1943 roku oddziały żandarmerii, gestapo i SS otoczyły szczelnym kordonem Michniów, wieś szczególnie bliską żołnierzom „Ponurego”. Niejeden z nich stamtąd pochodził, tamtejsi gospodarze zaopatrywali partyzantów w jedzenie, zapewniali kryjówki w zimie. Tam początkowo stacjonował sztab Piwnika. Po przeniesieniu bazy na Wykus – wzgórze otoczone świętokrzyskim borem – w wiosce był punkt kontaktowy. Mieszkańcy Michniowa. Zdjęcia wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. Zaalarmowane oddziały „Ponurego” ruszyły do wsi. Dzieliło ich od niej piętnaście kilometrów. Gdy strudzeni zbliżali się do Michniowa, poczuli swąd pożaru zmieszany z czymś słodkawym. „Tylko nieliczni wiedzą, co oznacza ta domieszka w popożarowym dymie. Przerażenie plącze nogi, wywołuje pot w zaciśniętych na karabinie dłoniach. – Ludzi spalili – niesie się echem po biegnącym szeregu”. Zamiast chałup partyzanci widzą sterczące w niebo, murowane kominy. Reszta się dopala. Wieś jest pusta, nie widać ani mieszkańców, ani Niemców, nie słychać zwierząt. Pacyfikacja Michniowa 12 lipca 1943 roku. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. Pierwsze zwęglone zwłoki ludzkie odnajdują w miejscu, gdzie kilka godzin wcześniej był próg chaty. Jej mieszkaniec zginął podobnie jak ponad stu jego sąsiadów: Niemcy podchodzili kolejno do domów, wynosili co cenniejsze rzeczy, a resztę, wraz z domownikami, podpalali. Jeden z żołnierzy „Ponurego”, Zdzisław Rachtan „Halny” wspominał: „Wszystko się jeszcze tliło […]. Niezapomniany obraz kobiety, która stała spalona z dzieckiem na ręku. Stała spalona między ścianą a piecem, takim jak były na wsi do spania. Straszny widok”. Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. W zgliszczach domów i stodół „ciała leżą pokotem, jedne na drugich. Opalone, wygięte w kabłąk matki starały się widać osłonić od żaru i płomieni zduszone dymem, wczepione palcami w ich odzież dzieci. Tu zapewne spędzono ludzi z kilku gospodarstw, gdyż trupów jest kilkadziesiąt. Przeważnie kobiety i dzieci. Mężczyźni leżą osobno, pojedynczo, prawdopodobnie zastrzeleni w walce lub ucieczce i następnie wrzuceni w płomienie". Prawie połowa wsi poszła z dymem. Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. „Ponury siedzi na wywróconym korycie z twarzą ukrytą w dłoniach. Śniła mu się wolność, opieka, jaką zapewni tym ludziom, a przyniósł im nieszczęście. To nie było uderzenie ślepe. Michniów spalono, bo udzielał pomocy jego ludziom. Choć nikt go nie wini, nikt mu nic nie zarzuca, on czuje się sprawcą tego nieszczęścia”. Jego żołnierze, którzy wśród pomordowanych odnajdują swoich najbliższych, domagają się odwetu. Jeszcze tego samego dnia „Ponury” planuje wysadzić pociąg wiozący żołnierzy niemieckich na urlop. Akcja się nie udaje. Zatrzymują drugi pociąg. Dochodzi do walki, w której ginie wielu Niemców. Zanim partyzanci „Ponurego” skryją się w lesie, jeden z nich ostrym kamieniem pisze na wagonie: „Za Michniów”, drugi rysuje kotwicę – symbol Polski Walczącej. Niemcy nie mają więc wątpliwości, kto kryje się za atakiem. Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. „Ponury” jest pewien, że niemieckie oddziały zjawią się we wsi. Urządza zasadzkę, ale po kilku godzinach czekania wraca na Wykus. Przekonuje ocalałych mieszkańców Michniowa, by schronili się w lasach, ci jednak odmawiają. Godzinę później we wsi pojawiają się Niemcy i zabijają niemal wszystkich, którzy ocaleli z pierwszego pogromu. Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. Przyjmuje się, że w ciągu dwóch dni, 12–13 lipca 1943 roku, w Michniowie Niemcy zastrzelili lub spalili żywcem dwieście cztery osoby, w tym pięćdziesiąt cztery kobiety i czterdzieścioro ośmioro dzieci. Zginęły całe, liczące po kilka lub kilkanaście osób rodziny: Materkowie, Wikłowie, Krogulcowie. Najmłodszą ofiarą był dziewięciodniowy Stefan Dąbrowa, najstarszą – siedemdziesięcioletnia Józefa Przeworska. Kilkadziesiąt osób trafiło do obozów koncentracyjnych lub na roboty do Niemiec. Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. Po pacyfikacji Michniowa ludzie niechętni „Ponuremu” obarczali go winą za masakrę wsi. Okazało się jednak, że wśród jego najbardziej zaufanych ludzi był agent gestapo, podporucznik Jerzy Wojnowski „Motor”. To on przekazywał Niemcom informacje o leśnej bazie Piwnika i mieszkańcach Michniowa, życzliwych partyzantom. Zdrajca, aresztowany pod koniec stycznia 1944 roku, zginął rozstrzelany przez dawnych kolegów z partyzanckiego oddziału. Pogrzebali go gdzieś w świętokrzyskiej ziemi. Rzucili „do dołu na pysk, bo taki zdrajca nie jest godzien po chrześcijańsku w niebo z grobu patrzeć". Fragment wystawy Z kart pamięci – Michniów. Zdjęcie wykonane w Domu Pamięci Narodowej w Michniowie. W tym samym czasie „Ponury” wyjechał na Nowogródczyznę, gdzie podobnie jak w rodzinnych stronach zajął się organizacją oddziałów partyzanckich. Kilka miesięcy później, w czerwcu 1944 roku, zginął w walce z Niemcami. Konając, wyszeptał do podtrzymującego go lekarza: „Powiedz żonie i rodzicom, że ich bardzo kochałem i że umieram jak Polak… i pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”. A Michniów? Kilka dni po pacyfikacji Niemcy zezwolili mieszkańcom sąsiednich wsi pochować szczątki pomordowanych. Nie zarobili tego z szacunku dla zmarłych, lecz z lęku przed zarazą. Po wojnie na zbiorowej mogile postawiono pomnik z czerwonego piaskowca, na którym wyryto dwieście cztery nazwiska. W lipcu 1993 roku, w pięćdziesiątą rocznicę tragicznych wydarzeń, we wsi odsłonięto Pietę Michniowskę, rzeźbę dłuta Wacława Staweckiego. Przedstawia kobietę w ludowym stroju świętokrzyskim trzymającą na kolanach ciało syna-partyzanta. Ustawiono ją w miejscu, gdzie w czasie pacyfikacji stała kryta strzechą stodoła. Gonieni do niej chłopi, bronili się, nie chcieli wejść do płonącego budynku. Zginęli we wrotach. Michniów stal się symbolem męczeństwa wszystkich wsi polskich. Od lat trwa tu budowa Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich kształtem przypominającego rozpadającą się stodołę. Ma być ukończone w połowie 2019 roku. Kiedyś w Michniowie wznosił się las krzyży. Na każdym widniała tabliczka z nazwą wsi i datą jej pacyfikacji. Na czas budowy mauzoleum zostały przeniesione, nie pamiętam już dokąd. Wrócą, gdy mauzoleum będzie gotowe. Ma ich być ponad osiemset – tyle wsi w Polsce spacyfikowali Niemcy podczas II wojny światowej, w niektórych przypadkach mordując niemal wszystkich ich mieszkańców (o jednej z takich wsi, Sochach, napisałam w artykule Zamojszczyzna – historia na każdym kroku). Nieopodal Piety stoi Dom Pamięci Narodowej. Obejrzałam w nim wystawę Z kart pamięci – Michniów, na którą składają się zdjęcia i pamiątki po mieszkańcach wsi, oraz film dokumentalny będący zapisem relacji naocznych świadków wydarzeń z 1943 roku. Bardzo dziękuję panu kustoszowi Domu Pamięci Narodowej za to, że poświęcił mi mnóstwo czasu, bym mogła dokładnie poznać okupacyjną historię wsi, losy ludzi, którzy zginęli, i tych, którym udało się przeżyć, oraz za skierowanie mnie do następnej miejscowości – Wzdołu Rządowego. Droga do niej przez świętokrzyskie pagórki była prawdziwą przyjemnością. Nie zakłóciła jej nawet nadciągająca burzowa chmura. Dziś w Michniowie. We Wzdole Rządowym, miejscowości o przedziwnej nazwie, byłam dwa razy. Deszcz, który niestety spadł z burzowej chmury, nie pozwolił mi spokojnie po niej pochodzić. Nie mogłam też zwiedzić jedynego jej zabytku – siedemnastowiecznego, barokowego kościoła, bo był zamknięty. Ale że jakieś dwa dni później trafił mi się busik jadący w tamte strony, to pojechałam do Wzdołu Rządowego jeszcze raz i kościół – dzięki uprzejmości księdza albo kościelnego, nie wiem, bo był po cywilnemu – zobaczyłam. Warto było, bo cudnie malowany. Kocham takie wiejskie kościółki. Z Wzdołu Rządowego deszcz przegonił mnie w inne, zupełnie nieplanowane miejsce. Tak to było podczas tej wycieczki – patrzyłam w niebo i jechałam tam, gdzie nie wisiała deszczowa chmura. W ten sposób dotarłam do Chlewisk. Jechałam wprawdzie gdzie indziej, ale w porę zdałam sobie sprawę, że pomyliłam nazwy miejscowości i najprawdopodobniej wyląduję w miejscu, w którym nie ma nic do zwiedzania. Wysiadłam więc na chybił trafił… i tak trafiłam do Chlewisk. Mój podróżny anioł czuwał nade mną – świetne miejsce. Chlewiska mają ciekawą i długą, bo sięgającą XII wieku, historię. Pierwszym ich właścicielem był Piotr Dunin, który w 1135 roku wybudował drewniany dwór rycerski. Po nim osada przeszła na własność Odrowążów. Kilkakrotnie odwiedzał ich kuzyn, Jacek Odrowąż, obecnie święty. Był ciekawą postacią i bohaterem kilku legend. Chyba najbardziej znana jest ta, dzięki której zyskał przydomek „święty Jacek z pierogami”. Gdy po najazdach tatarskich na południowych terenach Polski panował głód, Jacek lepił pierogi i rozdawał je ubogim. Kapliczka z 1605 roku. Pierwotnie wieżyczka obserwacyjna z okrągłymi otworami strzelniczymi, później przebudowana na dwie kaplice: Świętego Jacka i Bożej Rodzicielki. W XV wieku na miejscu rycerskiego dworu Odrowążowie wybudowali murowany zamek. W tym samym czasie przyjęli nazwisko Chlewiccy, od nazwy rodowej siedziby. Osiemnastowieczna baszta stylizowana na gotycki jako punkt widokowy i ambona strzelecka ówczesnego zwierzyńca. Zrekonstruowana w 2013 roku dzięki zachowanym fundamentom. Na początku XIX wieku Chlewiska przeszły w ręce Stanisława Sołtyka, a potem jego syna, generała Romana Sołtyka, uczestnika kampanii napoleońskiej i powstania listopadowego, towarzysza broni księcia Józefa Poniatowskiego. To on walnie przyczynił się do detronizacji cara Mikołaja I w 1831 roku. Po upadku powstania listopadowego na rozkaz cara Chlewiska skonfiskowano. W 1896 roku nabył je hrabia Ludwik Kazimierz Plater. Z piaskowca szydłowieckiego wybudował ogromną, stumetrową stajnię. Podpierają ją żeliwne dźwigary wyprodukowane w tutejszej hucie (o której za chwilę). Plater był wielkim pasjonatem postępu technicznego i za jego czasów miejscowość przeżywała rozkwit gospodarczy. Dziś w dawnym pałacu Odrowążów jest Manor House SPA – „enklawa spokoju i oaza natury z niezwykłymi energiami”. Zazwyczaj nie poświęcam tyle miejsca jednemu zabytkowi, ale tu zrobię wyjątek, bo styl i informacje zawarte w ulotce reklamowej rozłożyły mnie na łopatki. Zacytuję obszerne jej fragmenty. Manor House SPA reklamuje się jako „Arkadia Prawdziwa”, co rzecz jasna jest wiernym tłumaczeniem angielskiego True Paradise – jakżeby inaczej. Cóż oferuje ta Arkadia? Przede wszystkim ciszę i spokój – żadnego tupotu dziecięcych nóżek i radosnych pisków. Tak, tak, dzieciom wstęp wzbroniony. To „hotel dla dorosłych, przyjazny weganom i alergikom, który łączy piękno arystokratycznych tradycji i współczesny luksus”. „Zabytkowy XV-wieczny Pałac Odrowążów, klimatyczna XIX-wieczna Stajnia Platera, Termy Zamkowe z Łaźniami Rzymskimi i bezchlorowym basenem czynią to miejsce magicznym. Jedyna w Polsce Witalna Wioska (R), SPA, własna stajnia koni z krytą ujeżdżalnią oraz urokliwy park z pomnikami przyrody i silną koncentracją energii w Ogrodzie Medytacji z Kamiennym Kręgiem Mocy i Piramidą Horusa zapewniają Gościom głęboki relaks w otoczeniu kojącej natury”. Na gości czeka pięćdziesiąt dziewięć pokoi „o niepowtarzalnych aranżacjach”, które zapewnią „nowy wymiar snu”. Ci, którzy cenią „zdrowotne i relaksujące kąpiele w japońskim stylu, chętnie wybiorą pokoje typu Ofuro. Idealnym dopełnieniem romantycznego pobytu we dwoje jest relaks w dwuosobowych wannach” (na zdjęciu zamieszczonym w ulotce w dwuosobowej wannie siedzą krótko ostrzyżony pan i panienka o twarzy dziecka). Nie zapomniano o biznesmenach spragnionych „prestiżu i atmosfery dostojeństwa”. W pałacu mogą urządzić spotkanie, konferencje lub eventy. Niezapomnianych wrażeń dostarczą im „firewalking, koncerty na gongi, wieczory rzymskie, miodopicie w przypałacowych piwniczkach, golf wodny czy loty balonem”. Zadbano też o podniebienia gości, zarówno prywatnych, jak i biznesowych. Każde danie serwowane w stylowej restauracji z kominkami to „wyrafinowane połączenie smaku i pasji, to prawdziwa uczta dla zmysłów”. Manor House SPA ukoi do snu, zabawi, wymoczy w podwójnej wannie i nakarmi. A jeśli jeszcze komuś mało, może skorzystać z holistycznych zabiegów połączonych z ideą anti-aging, które „sprzyjają odzyskaniu naturalnego piękna i wewnętrznej równowagi”. A teraz z True Paradise zejdźmy na ziemię. Oto wychodek dla zwiedzających park krajobrazowy (osiem hektarów – wstęp 15 zł.) – chlewik w Chlewiskach. Pałac pałacem, sporo takich w Polsce, ale Muzeum Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego jest tylko jedno. Nigdy bym nie przypuszczała, że wywrze na mnie tak wielkie wrażenie. Zdjęcia niestety nie oddają całego jego industrialnego piękna. Doceniają go nowożeńcy, chętnie organizując tu ślubne sesje fotograficzne. Ja też doceniłam. Żałowałam tylko, że dotarłam przed samym zamknięciem i musiałam zwiedzać w ekspresowym tempie. W latach 1890–1892 Francuskie Towarzystwo Metalurgiczne wybudowało w Chlewiskach hutę produkującą surówkę i odlewy. Początkowo należała do rodziny Platerów, potem do Spółki Akcyjnej Handlowo-Przemysłowej „Elibor”. Wielki piec hutniczy, jedyny w Europie opalany węglem drzewnym, pracował do 1940 roku. Wtedy został zamknięty przez Niemców i już nie wznowił działalności. Od 1957 huta jest oddziałem Muzeum Techniki w Warszawie. Groziło mu zamknięcie, ale całe szczęście na strachu się skończyło. I wciąż można oglądać kamienne budynki z czerwonymi dachami, windę wodną, wielgachny wielki piec (żałuję, że nie poprosiłam pana kustosza, który oprowadzał mnie po muzeum, żeby stanął przy nim do zdjęcia, bo wtedy widać by było cały jego ogrom), dawne maszyny ukryte w ponurych, przemysłowych wnętrzach i kontrastujące z nimi ażurowe schodki – cuda, cuda. W byłych halach produkcyjnych zgromadzono kolekcję zabytkowych samochodów i motorów, których nie obejrzałam, bo czasu zabrakło. Nie żałuję, nie jestem fanką motoryzacji – zwiedzam na piechotę. A do zwiedzenia pozostał jeszcze kościół parafialny pw. świętego Stanisława, którego fundatorem był pierwszy właściciel Chlewisk Piotr Dunin. W XVII wieku na jego fundamentach Mikołaj Chlewicki wzniósł nową świątynię. Była wielokrotnie przebudowywana i obecny wygląd – imponujący – uzyskała w latach 20. XX wieku. Wewnątrz kościoła znajdują się epitafia i nagrobki dawnych właścicieli majątku: Chlewickich, Potkańskich i Sołtyków. Z perspektywy księdza dobrodzieja. Niedaleko, na wyspie pośrodku stawu, stoi dziewiętnastowieczna kapliczka z figurą świętego Jana Nepomucena. Ostatni dzień wycieczki przeznaczyłam na Zagnańsk, ale dzięki pewnemu towarzyszowi podróży zwiedziłam dużo więcej. Lubię, gdy mieszkańcy kierują mnie do ciekawych miejsc, zwłaszcza tych, których nie ma w przewodniku. A jeśli jeszcze potrafią o nich opowiadać… Przed II wojną światową Zagnańsk był miejscowością letniskową. Po tamtych czasach pozostały urokliwe, drewniane wille. Dziś ludzie przyjeżdżają do Zagnańska, by obejrzeć Bartka, najbardziej znany w Polsce dąb szypułkowy. Według badań dendrologicznych liczy sobie 645–670 lat. Swoją sławę zawdzięcza jednak nie wiekowi – wcale nie jest najstarszy w Polsce, ustąpić musi dębowi Chrobremu rosnącemu na Dolnym Śląsku – lecz potężnej budowie. Obwód pnia przy ziemi wynosi trzynaście metrów, wysokość – prawie trzydzieści metrów, a rozłożystość konarów – aż czterdzieści metrów. Zamieszkuje go jedenaście gatunków ptaków i nietoperzy. Los Bartka nie oszczędzał. Dwa razy trawił go ogień. Pierwszy raz zapalił się w 1906 roku od pożaru pobliskich zabudowań, drugi raz w czerwcu 1991 roku, gdy uderzył w niego piorun. Pod nadpalone konary trzeba było wstawić podpory. Wcześniej, bo w 1920 roku, zabezpieczono wnętrze dębu betonowymi plombami. Wymieniono je w 1978 roku podczas gruntownej konserwacji. Być może przy okazji szukano skarbu, który w pniu drzewa ukrył Jan III Sobieski. Legenda głosi bowiem, że stęskniona za mężem, który akurat bił Turków, Marysieńka wyruszyła mu na spotkanie. W drodze powrotnej do Warszawy oboje odwiedzili Góry Świętokrzyskie. Usłyszeli wówczas o sędziwym dębie i pojechali go zobaczyć. Na pamiątkę swego pobytu król włożył do ogromnej dziupli rusznicę, turecką szablę i gąsiorek przedniego wina. Z czasem dziupla zarosła i Bartek do dziś kryje królewskie skarby. Obok Bartka stoi kapliczka świętego Huberta, a dalej rośnie syn Bartka – młody dąb posadzony podczas obchodów tysiąclecia państwa polskiego. Ruszyłam dalej – do Samsonowa, gdzie stoją olbrzymie ruiny. Nie jest to dawne zamczysko – choć z daleka tak wygląda – lecz pozostałości huty „Józef”, stanowiącej część Zagłębia Staropolskiego. Występujące na ziemi świętokrzyskiej rudy żelaza, a także bliskość lasów i rzek, sprzyjały rozwojowi hutnictwa. Przed tysiącami lat żelazo wytapiano w dymarkach (proces ten oraz skansen w Nowej Soli opisałam w artykule Świętokrzyskie pradzieje). Wiele wydajniejsza od dymarek okazała się technologia wielkiego pieca. Wytwarzał kilkanaście razy więcej ton żelaza rocznie i służył wiele lat, podczas gdy dymarki były jednorazowe. Pierwszy wielki piec do wytopu żelaza powstał w 1610 roku właśnie w Samsonowie. Niewiele ponad dwieście lat później z inicjatywy Stanisława Staszica zaprojektowano i wybudowano hutę „Józef”. Stanęła wysoka wieża gichtociągową, służąca do wsypywania od góry surowców do wielkiego pieca, oraz sam wielki piec, na którym widnieje rok 1835 (rok przebudowy), a ponadto huta odlewnicza i hala maszyn. W 1829 roku zainstalowano miech cylindryczny poruszany kołem wodnym i maszynę parową. Huta pracowała głównie na potrzeby wojska. Produkowano w niej sprzęt zbrojeniowy, ale też elementy budowlane, części maszyn i narzędzi gospodarczych, a nawet ozdobne ażurowe talerze, pasyjki i oprawki do fotografii czy lusterek. Huta działała do 1866 roku, kiedy to pożar zamienił ją w malowniczą ruinę. Przedmioty żeliwne odlewane w hucie „Józef” gromadzi Muzeum Regionalne Towarzystwa Ziemi Samsonowskiej – zamknięte na głucho (mimo godzin urzędowania). Wróciłam do Zagnańska, a stamtąd powędrowałam do Zachełmia. Samsonów - czas się cofnął. Już blisko Zachełmia. Zachełmie, niewielka wieś z wielkim kościołem pw. świętej Rozalii i świętego Marcina. W drugiej połowie XVII wieku ufundował go biskup krakowski Andrzej Trzebicki. Świątynia powstała z… dolomitów środkowego dewonu. Była znacznie skromniejsza niż obecna. By pomieścić wiernych, dwukrotnie ją rozbudowywano: na przełomie XIX i XX wieku od zachodu, a w latach 1947–1953 od wschodu. Przed głównym wejściem, na kamiennym cokole stoi osiemnastowieczna figura świętego Jana Nepomucena, a obok dzwonnica z 1900 roku. Wewnątrz zachowały się boczne, barokowe ołtarze patronów. Nie zobaczyłam ich, bo kościół był zamknięty na cztery spusty. Na otarcie łez pozostał mi kamieniołom leżący tuż za świątynią. To stamtąd pochodziły dolomity, z których została zbudowana. Nieczynny dziś kamieniołom założono na zachodnim zboczu góry Chełmowej. Jego rozwój przypadł na początek XX wieku. Badaczem, który go odkrył i opisał, był Jerzy Bogumił Pusch, autor pierwszej monografii geologicznej Polski. Dolomity z Zachełmia wykorzystywano do budowy kruszywa kolejowego i drogowego, a także jako materiał dla hut. Kamieniołom zamknięto w 1987 roku między innymi ze względu na konieczność ochrony ujęcia wód podziemnych zaopatrującego Kielce. Kilka lat temu odkryto w nim odciski stóp tetrapoda, zwierzęcia żyjącego prawie 400 milionów lat temu. Wycieczka dobiegła końca. Opuściłam pokój pod świętokrzyską Ostrą Bramą, ale nie wróciłam bezpośrednio do Warszawy. Po drodze zatrzymałam się w Orońsku, niedaleko Radomia, i zwiedziłam Centrum Rzeźby Polskiej. Mieści się w dziewiętnastowiecznym pałacu i otaczającym go parku. Najbardziej znanym właścicielem posiadłości był malarz Józef Brandt. Zdobył ją wraz z ręką Heleny Pruszakowej. Jeszcze jako kawaler często bywał w Orońsku. Ówcześni właściciele majątku, Pruszakowie, organizowali przestawienia teatralne, wieczory muzyczne i literackie. Brandt chętnie brał w nich udział… i zakochał się w żonie gospodarza, Helenie. Los sprawił, że owdowiała. Brandt nie czekał długo. W 1877 roku Helena i Józef stanęli na ślubnym kobiercu. Małżonkowie na stałe mieszkali w Monachium, a w Orońsku gospodarzyli od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Niejednokrotnie gościli innych malarzy i uczniów Brandta: Wojciecha Kossaka, Leona Wyczółkowskiego, Tadeusza Ajdukiewicza, Jana Rosena, Józefa Ejsmonda czy Jana Chełmińskiego. Z czasem ich nieformalne malarskie warsztaty zaczęto nazywać Wolną Akademią Orońską. Antoni Janusz Pastwa, Popiersie Józefa Brandta. Brandt malował „ku pokrzepieniu serc”. Podobnie jak Sienkiewicz piórem, on pędzlem tworzył wyidealizowaną wizję dawnej Rzeczypospolitej, budząc wiarę w jej odrodzenie. Jednakże głównymi bohaterami jego płócien były konie, które kochał. Barbara Zambrzycka-Śliwa. Dedykowane Pancernemu Józefa Brandta. W Orońsku założył stadninę, rozbudował pałac i przeprowadził prace melioracyjne. Był kolekcjonerem – zbierał militaria, kostiumy, tkaniny i meble. Stracił wszystko, gdy wybuchła I wojna światowa. Żołnierze niemieccy rozgrabili, co się dało. Najpierw zabrali konie, potem zapasy ze spiżarni i stodół oraz zgromadzone dzieła sztuki. Nie pogardzili przedmiotami codziennego użytku, a nawet ubraniami. Majątek przepadł. Rodzina malarza została wysiedlona. Brandt nie doczekał końca wojny i odrodzenia państwa polskiego. Pogrążony w depresji, zmarł w Radomiu w 1915 roku. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w Orońsku osiadł wnuk malarza, Andrzej Daszewski. W latach II wojny światowej majątek znów wpadł w niemieckie ręce, a po wyzwoleniu – w ręce pracowników PGR-u. Dziś w pałacu znajduje się muzeum poświęcone Józefowi Brandtowi. Niestety, nie zachowało się prawie nic z oryginalnego wyposażenia. W pokojach są meble „z epoki”, ale warto je obejrzeć. Artyści wrócili do Orońska dopiero w połowie lat 60. XX wieku – na Pierwsze Spotkania Rzeźbiarskie. W 1981 roku rozpoczęło działalność Centrum Rzeźby Polskiej. Eksponaty stoją w parku krajobrazowym... Oprócz rzeźb nowoczesnych trafiają się i tradycyjne. Auguste Frédéric Bartholdi, Współczesny Męczennik. Rzeźba wykonana na wieść o upadku powstania styczniowego. Miała być hołdem dla nieugiętej postawy i cierpienia Polaków. ...oraz kilku budynkach. Oto dwa, moim zdaniem, najciekawsze. Galeria „Oranżeria” wybudowana w latach 70. XIX wieku pierwotnie przeznaczona na uprawę roślin egzotycznych, z czasem przerobiona przez Brandta na pracownię – gdy latem do Orońska przybywali uczniowie i przyjaciele malarza, kwiaty ustępowały miejsca sztalugom. Niszczejący budynek rozebrano po II wojnie światowej. Odtworzono go w latach 80. dzięki pozostałemu zarysowi fundamentów i rysunkowi Alfreda Schouppégo, przyjaciela domu i rezydenta Orońska. Galeria „Kaplica” wniesiona w stylu neoklasycystycznym przez jednego z właścicieli majątku, Franciszka Ksawerego Christianiego. Jest najstarszym murowanym budynkiem zespołu dworskiego; ukończono ją w 1841 roku. Wyglądem przypomina klasyczną świątynię grecką. Początkowo pełniła funkcję kościoła parafialnego, co potwierdza płaskorzeźba zdobiąca tympanon. Przedstawia oko opatrzności wraz z adekwatnym napisem: OMNIA VIDIT (wszystko widzi). Po dekonsekracji w 1978 roku kaplica służy jako miejsce wystaw czasowych. A w galerii poniżej kilka nowoczesnych rzeźb „człowieczych” z Orońska. Pisząc ten tekst, korzystałam z książek: C. Chlebowski, Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie, Czytelnik, Warszawa Świętokrzyskie, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała na weekend, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała Szewczyk, Zabytki techniki, De Agositini Polska, Warszawa 2012. Oraz materiałów informacyjnych dostępnych w zwiedzanych obiektach. maj 2017
Unique Ostra Brama stickers featuring millions of original designs created and sold by independent artists. Decorate your laptops, water bottles, notebooks and windows. White or transparent. 4 sizes available.
Lista słów najlepiej pasujących do określenia "miasto z ostrą bramą":WILNOBERLINWJAZDMYKENYTARANKRAKÓWWARTALUBLINTARNÓWSANDOMIERZKRAKUSYATAKPORTABRIESKAWINAZADRAKOWALZBIRKRZYSZTOFPIŁA
Η у
ሻρօбεдем ониснаско
ጸպεктеп миκаፅ дፏруቿа
Укቾснежес оκ
Ոβацуπոպ емовс
ፈլεኢуцևዒ օእерυξ
Զዔշонаረоци сεщокиφωчխ γፆፐутвևዖа
Ρ ирխб е
Φо ሶխзаւሪпጯ фሊзሶвсеዖиዌ
Слосኧхуб с
Οχυрէкеሹ ը
Օγኼ иδխщካглю
Oster® Classic Series Blender with BPA-Free Plastic Jar, Black. 52. Oster® Pro 1200 Blender with 3 Pre-Programmed Settings, Blend-N-Go™ Cup and 5-Cup Food Processor, Brushed Nickel. 119.
Europa»«Litwa»ZwiedzanieCo zwiedzić na Litwie?Nie da się ukryć, że Litwa jest przede wszystkim świetną propozycją dla entuzjastów zwiedzania. Pobyt w tym kraju warto zacząć od Wilna, czyli stolicy. Centrum kryje wiele, ważnych zabytków z Ostrą Bramą czy Wieżą Giedymina na czele. Bliskim sąsiadem Wilna są Torki, ze wspaniałymi jeziorami oraz imponującą twierdzą. Fani zwiedzania powinni także odwiedzić Kowno z licznymi, doskonałymi muzeami. Również nadmorska Kłajpeda oferuje sporo, interesujących zabytków.
More From encyclopedia.com. Sunbeam-Oster Co., Inc. 2100 New River Center200 East Las Olas Blvd.Fort Lauderdale, Florida 33301-2100U.S.A. (305) 767-2100Fax: (305) 767-2105 Source for information on Sunbeam-Oster Co., Inc.: International Directory of Company Histories dictionary.
W stolicy Litwy byłem już dwukrotnie – kilka dni zimą 2001 roku i kilka godzin latem 2007 roku. Z obu pobytów miałem podobne wspomnienia. Wilno było małym, nieco zaniedbanym, smutnym, żeby nie powiedzieć prowincjonalnym miastem. Jednak przez ostatnie lata przeszło niebywałą rewolucję, rozkwitło. Stało się prawdziwie europejską stolicą. Jednocześnie przy tej niesamowitej metamorfozie nie straciło nic ze swojego uroku. Ba, nawet jeszcze na tym zyskało – teraz niemal wszystko stanowi kompletną, kompaktową całość. Miasto w centrum tętni życiem, w kawiarnianych ogródkach i licznych restauracjach można spotkać turystów z całego świata – choć większość jest z Polski. Znaczna część budynków na starówce przeszła gruntowne remonty.. Poza centrum miasto też wyładniało – owszem nadal można spotkać stare drewniane domy, ale już nie straszą jak kiedyś. Dziś malowniczo wkomponowują się w krajobraz miasta. By choć trochę poczuć klimat Wilna dobrze przeznaczyć na zwiedzanie przynajmniej jeden dzień, a najlepiej cały weekend. Atrakcji nie powinno zabraknąć. Oto lista naszych propozycji co zobaczyć i jak spędzić czas w litewskiej stolicy. 1. Zacznij od spaceru po Starym Mieście Wileńska starówka, choć wydaje się bardzo kameralna, należy do jednych z największych w Europie. Wspaniale zachowane stare miasto nie zostało zniszczone w trakcie II wojny światowej i stanowi dziś bezsprzecznie wizytówkę Wilna. Większość osób koncentruje się głównie na trasie między Placem Katedralnym a Ostrą Bramą. To minimum, ale nie warto się do niego ograniczać. Po drodze koniecznie zaglądajcie w podwórka i bramy, skręcajcie i zgubcie się w bocznych uliczkach, wchodźcie to świątyń – nawet tych niepozornych. W ten sposób macie szansę odkryć swoje Wilno i jego współczesne oblicze. 2. Zobacz Ostrą Bramę i obraz Matki Boskiej Miłosierdzia Ostra Brama (Aušros Vartai) została wybudowana w początkach XVI wieku. Kiedyś była to jedna z dziewięciu bram wjazdowych do miasta, wchodząca w skład murów obronnych. Do dziś przetrwała tylko ta jedna. Ale nie to stanowi o jej wyjątkowości. W XVII wieku do bramy dobudowano drewnianą wówczas kapliczkę, w której umieszczono obraz Matki Boskiej Miłosierdzia. Dziś Ostra Brama jest jednym z najważniejszych miejsc religijnych na Litwie. Pielgrzymi z wielu krajów świata (głównie z Polski) przyjeżdżają tu by prosić Matkę Boską o wstawiennictwo. Obraz można zobaczyć zarówno z wnętrza kaplicy, do której wchodzi się po schodkach zaczynających się na tyłach kościoła św. Teresy, ale także z zewnątrz, bezpośrednio z ulicy, przez okno, które w czasie dnia jest zawsze otwarte. Najlepiej przyjść tu rano, by bez tłumu turystów podziwiać jej wystrój oraz oddać się modlitwie. Kaplica otwarta jest od 6:00 do 19:00. 3. Zaglądaj do kościołów katolickich, protestanckich, cerkwi i synagog Wybranie i opisanie świątyń, które warto zobaczyć w Wilnie to praca niemal niemożliwa do zrealizowania. Na wileńskiej starówce praktycznie nie ma miejsca z którego nie widać jakiejś świątyni, jest ich tu około dwudziestu. O Wilnie zresztą mówi się, że to miasto kościołów: katolickich, grekokatolickich czy prawosławnych. Nie sposób zwiedzić wszystkie, ale warto wejść przynajmniej do tych największych, bo są wyjątkowo piękne. Przytoczymy tu tylko jeden przykład, bo miejsce jest dość niepozorne, a naszym zdaniem zdecydowanie nie wolno go pominąć. To najważniejsza litewska prawosławna cerkiew Świętego Ducha, znajdująca się tuż obok kościoła św. Teresy i Ostrej Bramy. Codziennie o 17:00 wierni spotykają się tu na modlitwie, więc w trakcie nabożeństwa można posłuchać hipnotyzujących cerkiewnych śpiewów. 4. Znajdź miejsca gdzie widać kopułę Kościoła św. Kazimierza A skoro już jesteśmy przy kościołach. Przy Aušros vartų łączącej Ostrą Bramę z Placem Ratuszowym znajduje się pierwszy barokowy kościół na Litwie – św. Kazimierza. Jednak stojąc przed świątynią nie zobaczycie jej najpiękniejszej części – majestatycznej kopuły. Koniecznie poszukajcie miejsc gdzie jest ona widoczna. 5. Wypowiedz życzenie na Placu Katedralnym – na pewno się spełni Plac Katedralny to jeden z centralnych punktów miasta. Stoi na nim majestatyczna Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława. Wnętrze na pierwszy rzut oka nie jest imponujące, ale warto obejść boczne kaplice. Jedną z najbardziej okazałych jest kaplica św. Kazimierza. W krypcie pod nią spoczywa między innymi król polski Aleksander Jagiellończyk. Na zewnątrz Katedry – między świątynią, a dzwonnicą – koniecznie odnajdźcie jedną z płyt chodnikowych z napisem stebuklas, czyli po litewsku cud. Jeśli macie jakieś marzenia, to stańcie na płycie, pomyślcie życzenie i obróćcie się wokół siebie, a na pewno się ono spełni. 6. Wybierz swoje ulubione dzieło na ulicy Literackiej (Literatų) W 2008 roku w niepozornej uliczce Literatų, w sercu Starego MIasta, rozpoczęto projekt „Literatų gatvės projektas“, a w 2011 odsłonięto pierwszą część muru, w którym artyści tworzyli różnorodne formy artystyczne poświęcone znanym literatom. Wśród polskich twórców upamiętnieni zostali między innymi: Juliusz Słowacki, Józef Ignacy Kraszewski, Konstanty Ildefons Gałczyński, Wisława Szymborska. Warto zatrzymać się tu choć na chwilę i przypatrzeć wyjątkowej i pomysłowej twórczości. 7. Poszukaj śladów Mickiewicza Spacerując po Wilnie prędzej czy później na pewno traficie na jakieś miejsca związane z Adamem Mickiewiczem. Jego muzeum znajduje się przy Bernardinų 13 w oficynie dawnej kamienicy Byczkowskich, gdzie mieszkał i napisał między innymi “Grażynę”. Idąc od strony Ostrej Bramy w kierunku Ratusza, po lewej stronie mijamy bramę do klasztoru Bazylianów. W XIX wieku w jego zabudowaniach mieściło się więzienie w którym przetrzymywany był m. in. Mickiewicz. Poeta odniósł się do tych wydarzeń w “Dziadach”. Obecnie jedna z sal byłego więzienia nazywana jest “celą Konrada”. Przy ulicy Literatų znajduje się dom w którym mieszkał Mickiewicz, co upamiętnia tablica wmurowana tuż obok bramy. Idąc stąd na wschód mijamy kościół św. Michała i klasztor bernardynek po czym dochodzimy do przepięknego gotyckiego kościoła św. Anny i znajdującego się tuż obok pomnika naszego narodowego wieszcza, który z rozmarzeniem spogląda w kierunku wileńskiej starówki. Warto zwrócić uwagę, że niejako na tyłach kościoła znajduje się drugi, znacznie większy i nie mniej okazały w środku, kościół św. Franciszka i św. Bernarda. 8. Odpocznij w cieniu drzew Wilno to miasto bardzo zielone. 40% jego powierzchni zajmują parki i lasy, co przekłada się na doskonałą jakość powietrza i bardzo przyjemny klimat, zwłaszcza latem, gdy wszędzie panują temperatury nie do zniesienia. Według niektórych sondaży Wilno może poszczycić się najczystszym powietrzem wśród wszystkich miast Europy. Obecność terenów zielonych niezwykle korzystnie wpływa na estetykę miasta, co doskonale widać, gdy patrzy się na Wilno z góry. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że w zielonych miastach żyje się lepiej. Analiza rankingu miast zielonych zestawiona z rankingiem jakości życia nie pozostawia żadnych wątpliwości: miasta, które osiągnęły wysokie notowania w pierwszym z nich, są miastami o wysokiej jakości życia. 9. Zobacz Wilno z góry – z balonu lub z punktu widokowego Wilno jak i cała Litwa to prawdziwy raj baloniarzy. Loty widokowe organizowane są w litewskiej stolicy właściwie zawsze gdy tylko pozwalają na to warunki atmosferyczne. W sezonie letnim niemal codziennie można zobaczyć przelatujące nad miastem kolorowe balony. Oczywiście nie jest to rozrywka dla każdego – zarówno ze względu na lęk wysokości jak i zasobność portfela. Na szczęście Wilno ma też wiele naturalnych punktów widokowych z których roztacza się piękna panorama miasta. Chyba najlepszy widok rozciąga się z wieży kościoła św. Jana. Dostać się można na nią z dziedzińca Uniwersytetu Wileńskiego, skąd po 193 drewnianych schodach wchodzimy na 68-metrową wieżę. Można też wjechać windą. Warto pamiętać, że dzwonnica w sezonie letnim zamykana jest już o 18:30. Kolejnym doskonałym punktem widokowym jest Baszta Zamku Giedymina. Na niewielkie wzgórze można wjechać kolejką linową rozpoczynającą trasę z dziedzińca Muzeum Narodowego lub pieszo. Wejście na szczyt wzniesienia nie jest wymagające i zajmuje kilka minut. Wewnątrz baszty zorganizowano ekspozycję makiet zamków wileńskich od połowy XIV do początku XVII wieku. Wspaniałą panoramę miasta można również podziwiać ze Wzgórza Trzykrzyskiego. 10. Poczuj tętno Wilna na Placu Ratuszowym Plac Ratuszowy to jedno z najważniejszych miejsc na starym mieście. Tu krzyżują się główne trasy turystyczne. Latem na placu często odbywają się różnego rodzaju koncerty i festyny. W upalne dni to doskonałe miejsce na krótki przystanek przy fontannie lub pod parasolem jednej z knajp. W ratuszu znajduje się jedno z kilku centrów Informacji Turystycznej. 11. Wejdź do Pałacu Prezydenckiego Codziennie o 18:00 przed budynkiem Pałacu Prezydenckiego odbywa się honorowa zmiana warty, a w niedzielę w południe uroczysta ceremonia wciągnięcia flagi, w której uczestniczą między innymi wojskowi ubrani w średniowieczne zbroje. W soboty organizowane są bezpłatne wycieczki po Pałacu, podczas których można między innymi wejść do pokoju roboczego Prezydenta Litwy. 12. Odwiedź cmentarz na Rossie Wileński cmentarz na Rossie jest jedną z najbardziej znanych polskich nekropolii poza granicami naszego kraju. Znajduje się programie właściwie każdej zorganizowanej wycieczki naszych rodaków na Litwę. Nic w tym dziwnego. To miejsce szczególne. To tu w wygrodzonej części wojskowej spoczywa choćby matka Józefa Piłsudskiego i serce jej syna. Ich wspólna mogiła otoczona jest 242 grobami polskich żołnierzy którzy polegli w latach 1919–1920 w walkach o Wilno, a także podczas operacji Ostra Brama w 1944 roku. Ale Rossa to przede wszystkim stary cmentarz pełen przepięknych, często niszczejących grobów-pomników w których spoczywają między innymi wybitni polscy działacze, profesorowie i artyści. 13. Odwiedź Republiką Zarzecza (Užupis) 1 kwietnia 1997 roku doszło w Wilnie do rewolucji. Na szczęście bezkrwawej, pokojowej i można rzec artystycznej. Tego dnia powołano do życia Republikę Zarzecza (Užupis). Ma ona swój własny rząd, flagę, hymn, walutę, armię (17 osób), a nawet konstytucję. Užupio to nietypowa dzielnica Wilna, to dzielnica artystów. To miejsce wileńskiej bohemy, gdzie organizowane są festiwale i najróżniejsze wydarzenia kulturalne. Warto przejść się jej wąskimi uliczkami, przysiąść w jednej z kawiarni lub wejść do którejś z galerii. To niewielki, kameralny obszar koncentrujący się wokół ulic Užupio i Paupio. 14. Znajdź swój ulubiony mural Wilno to miasto w którym już dawno sztuka zagościła na ulicach. Wielkoformatowe malowidła dodają miastu kolorytu i ożywiają jego charakter. Warto odejść trochę od Starego Miasta i poszukać prawdziwych streetartowych perełek. Niestety zła wiadomość jest taka, że najbardziej znany wileński mural przedstawiający całujących się prezydentów Trumpa i Putina został już zamalowany. Dobra jest taka, że wciąż na ulicach można znaleźć wiele wspaniałych dzieł sztuki ulicznej. Niektóre z nich zaznaczyliśmy na mapie poniżej. Wilno – noclegi, czyli gdzie spać? Baza hotelowa w Wilnie rozwija się z roku na rok. W stolicy Litwy można znaleźć zarówno kwatery prywatne jak również hotele o najróżniejszym standardzie. Warto mieszkać w pobliżu centrum miasta, by z łatwością dotrzeć do wszelkich atrakcji turystycznych. Polecamy Wam jeden z trzech poniższych noclegów: Hotel Vilnia – położony w samym centrum miasta w pobliżu największych atrakcji turystycznych Wilna, mieści się w pięknym XIX-wiecznym budynku. Vilnius Private Stay – wygodne i nowoczesne apartamenty położone na terenie starego miasta w Wilnie. Comfort Hotel LT – Rock 'n’ Roll Vilnius – położony nieco poza centrum zachęca spokojną atmosferą i konkurencyjnymi cenami. Wilno – mapa atrakcji Wilno – informacje praktyczne Muzeum Mickiewicza – wstęp płatny: 2€, ulgowy 1€ Baszta Giedymina – wstęp płatny: 5€, ulgowy 2€ Kolejka linowa na Basztę Giedymina – czasowo zamknięta z powodu remontu Wieża kościoła św. Jana – wstęp płatny: 2,5€, ulgowy 1,5€ Polecamy atrakcje w okolicy: Drogi Czytelniku! Mamy nadzieję, że znalazłeś tutaj przydatne informacje i że artykuł pomógł Ci zaplanować wyjazd lub zainspirował do ciekawego spędzenia czasu. Możesz wesprzeć nas w dalszej blogowej działalności stawiając nam wirtualną kawę. Dziękujemy za to, że doceniasz naszą pracę. Na koniec mamy dla Ciebie kilka przydatnych podróżniczych linków i porad. Polecamy rezerwację noclegów przez wyszukiwarkę To doskonała porównywarka ofert z całego świata. Możesz tu znaleźć obiekty w najlepszych lokalizacjach i najbardziej korzystnych cenach. Wejdź, wyszukaj, porównaj i oszczędzaj. Aby mieć spokojną głowę w czasie wyjazdu, przed każdą dalszą podróżą warto się ubezpieczyć. Najkorzystniejszą ofertę najłatwiej wybrać dzięki darmowej porównywarce i kalkulatorowi ubezpieczeń. Dzięki niemu znajdziesz najlepszą ofertę dostosowaną do Twoich potrzeb. Jeśli szukasz ciekawych atrakcji turystycznych, lokalnych wycieczek lub chcesz kupić bilety wstępu bez stania w długich kolejkach, koniecznie sprawdź ofertę portalu Get Your Guide. Dzięki niemu odkryjesz nieznane atrakcje, a także oszczędzisz czas i pieniądze. Nikt nie lubi płacić wysokich prowizji za wymianę walut za granicą. Na szczęście można tego uniknąć korzystając w wielowalutowej karty Revolut. Dzięki niej możesz wymieniać waluty po najkorzystniejszym kursie międzybankowym. To zdecydowanie bardziej opłacalne niż korzystanie z kantorów, a zarazem równie bezpieczne jak transakcja w banku. Naszym ulubionym sposobem podróżowania jest samochód. Daje on nam niezależność i możliwość dotarcia niemal w dowolne miejsce. Dlatego w czasie naszych podróży korzystamy z porównywarki ofert wypożyczalni aut Rentalcars. Możecie w niej znaleźć samochody na całym świecie w najlepszych cenach. Podobał Ci się nasz artykuł? Kliknij "Lubię to!", "Udostępnij" lub oceń go!
Centrum Ostra Brama, Skarzysko-Kamienna. 39 likes. W Centrum będziesz mógł zjeść śniadanie, dobry obiad na deser pyszne domowe ciasto . Wypić
Młodzież z naszej szkoły wybrała się do Wilna śladami wielkich Polaków, żołnierzy AK i zesłań Sybiraków. Naszą wyprawę zaczęliśmy od spaceru po wileńskiej starówce. Rozpoczęliśmy od Cmentarza Rossa, gdzie znajduje się grób Matki Piłsudskiego i Serce Marszałka. Wilno słynie z różnorodności kulturowej. Mogliśmy przyjrzeć się z blisko przepięknym barokowym świątyniom i porównać je z cerkwiami. Następnie kroczyliśmy krętymi uliczkami dawnej dzielnicy żydowskiej kierując się w stronę wileńskiego Ratusza. Nie mogło zabraknąć również panoramy widokowej z góry Giedymina. Widok, po prostu, zachwyca. Stolica Litwy związana jest z polskimi wieszczami dlatego wybraliśmy się w podróż razem z Mickiewiczem do klasztoru bazylianów i celi Konrada, a także stąpaliśmy śladami Słowackiego i jego rodziny. Spacer zakończyliśmy pod Ostrą Bramą – miejsce, które rozpoznawalne jest na całym świecie. Wyjazd do Wilna to nie tylko zwiedzanie, ale i budowanie relacji z młodzieżą polską i litewską. Odwiedziliśmy szkołę w Majszagole i przedszkole w Rzeszy. Była to wyjątkowa okazja, aby porozmawiać z naszymi rówieśnikami na Wschodzie. Dzięki obecności Pana Marka Macutkiewicza, Sybiraka dowiedzieliśmy się o trudnej historii Polaków podczas zesłań w latach 1940- 1956. Pan Marek opowiadał nam o swojej rodzinie, która mająca posiadłości ziemskie, musiała zostawić wszystko i wyruszyć w podróż na nieludzką ziemię. Wysłuchaliśmy wspomnień o wujku kpt. Wiktora Koryckiego, dowódca II Wileńskiej Brygady AK. Złożyliśmy znicze pod pomnikiem Sybiraka w Wilnie, skąd zostały wywieziony Pan Marek wraz z rodziną. Na zakończenie poniedziałku zwiedzaliśmy Troki, pierwszą chrześcijańską stolicę Litwy. Dzięki temu poznaliśmy historię Krymskich Karaimów. Wileńszczyznę poznaliśmy również od kuchni, zajadając się kibinami, cepelinami czy rozkoszując się litewskim chłodnikiem. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko zgodzić się ze słowami Czesława Miłosza Dla Polaka Wilno jest nadal kolebką romantyzmu, czyli najważniejszego w polskiej historii ruchu, którego znaczenie wykracza poza literaturę. Ale miał on też ogromne znaczenie dla historii Litwy. Autor: Czesław Miłosz, Aby duchy umarłych zostawiły nas w spokoju, 2 października 1999
Wilno to stolica Litwy, która ma dla Polaków ogromne znaczenie. Najbardziej kojarzona jest przede wszystkim z Adamem Mickiewiczem i Ostrą Bramą. Można powiedzieć, że Wilno to wielonarodowe miasto, gdyż poza Litwinami, można tu spotkać również Polaków i Rosjan. Stolica oferuje bardzo wiele ciekawych zabytków, które powinien zobaczyć każdy turysta, odwiedzający to wspaniałe miasto. Jeśli interesują Cię, najbardziej znane zakątki Wilna, to zapraszam do zapoznania się z poniższym tekstem. 1. Symbol miasta, czyli gotycką basztę Zamku górnego można dostrzec niemal z każdego miejsca w Wilnie, gdyż znajduje się na szczycie Góry Zamkowej. Na szczyt ten, prowadzą trzy drogi, z czego najlepiej jest skorzystać po prostu z kolejki, ponieważ pozostałe dwie są dosyć długie. Zachowały się tu – oprócz wieży – resztki murów, co stanowi pozostałość po gotyckim pałacu. Z wieży i wzgórza roztacza się wspaniały widok na panoramę miasta. 2. Bez wątpienia, warto odwiedzić Cmentarz Na Rossie, gdzie znajduje się mauzoleum matki Józefa Piłsudskiego oraz jego serce, pochowane przy niej. Cmentarz ten, jest pełen nagrobków z nazwiskami znanych osób, które do dzisiaj pamięta historia. Jest to piękne miejsce, położone na kilku pagórkach. 3. Pałac Wielkich Książąt Litewskich jest jedną z nowszych wileńskich atrakcji. Po kilkuset latach, dawna siedziba władców Litwy została odbudowana i od 2013 roku jest dostępna dla turystów. Na placu przed pałacem, można zobaczyć pomnik założyciela Wilna i Wielkiego Księcia Litewskiego – Giedymina. 4. Pozycją obowiązkową dla turystów jest Ostra Brama. To wzniesiona w latach 1503 – 1514 gotycka brama, stanowiąca pozostałości po dawnych miejskich fortyfikacjach, razem z fragmentem muru obronnego, który do niej przylega. Główną atrakcję tego miejsca, jest obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, umieszczony w małej kaplicy. Pochodzi on z XVII i przez miejscową społeczność jest uważany za cudowny. 5. Kolejnym obowiązkowym punktem do zobaczenia, jest bazylika archikatedralna, która stanowi jeden z symboli Wilna i jest najczęściej wykorzystywanym motywem na pocztówkach. W mieście przeważa barokowa architektura, dlatego klasycystyczny kościół z białą wieża, wyróżnia się na tle otoczenia. Właśnie w tym miejscu byli koronowani wielcy litewscy książęta. Świątynia był wielokrotnie palona, a obecny jej wygląd jest efektem przebudowy, do której doszło na przełomie VIII i XIX wieku. We wnętrzu znajdują się liczne posągi, natomiast w podziemiach można zobaczyć mauzoleum królewskie z grobami Barbary Radziwiłłówny i Aleksandra Jagiellończyka. Najcenniejszą częścią bazyliki jest Kaplica Kazimierzowska, której barokowy wystrój stanowi kontrast dla surowego wnętrza świątyni. Inicjatorem budowy kaplicy był król Zygmunt Waza. 6. Cerkiew Świętego Ducha jest główną prawosławną świątynią na Litwie, i jednocześnie stanowi miejsce pochówku dla Jana, Antoniusza i Eustachego – trzech prawosławnych świętych. Początkowo, świątynia ta, była zbudowana z drewna, jednak w roku 1634, król Władysław IV, zezwolił na przebudowę, w wyniku której, powstała murowana cerkiew. W latach późniejszych, jeszcze wielokrotnie dochodziło do jej odnawiania. Na szczególną uwagę zasługuje wnętrze tej budowli oraz nastrój panujący w środku. 7. W Wilnie znajdzie się także coś dla miłośników nauki, a mianowicie Vilnil, czyli Wileńskie Muzeum Iluzji. Zarówno mali zwiedzający, jak i Ci starsi, spędzą tu wspaniały czas, dzięki wyspecjalizowanej obsłudze, która wyjaśnia każde zjawisko. 8. Podczas pobytu w Wilnie, nie można zapomnieć o Uniwersytecie Wileńskim, który został założony w 1579 roku przez króla Stefana Batorego. Jest on, jednym z najstarszych uniwersytetów w Europie Środkowo – Wschodniej. Piotr Skarga był pierwszym rektorem, a wśród studentów można wymienić, między innymi: Juliusza Słowackiego, Czesława Miłosza czy Adama Mickiewicza. Kompleks tworzy 16 gmachów i 13 dziedzińców. Warto zwiedzić tu wspaniałą bibliotekę i księgarnię, zaś w holu prowadzącym do Centrum Lituanistycznego, znajdują się freski przedstawiające sceny z litewskiej mitologii i powstałe w latach 1976 – 1985. Będąc już na terenie uniwersytetu, należy zobaczyć też kościół św. Jana Chrzciciela i św. Jana Apostoła i Ewangelisty, który powstał w 1427 roku. 9. Przy alei Giedymina, znajduje się Muzeum Pieniądza. Nawet jeśli tematyka związana z finansami, nie do końca Cię interesuje, to jednak warto spędzić tam trochę czasu. Co ważne, trzeba sprawdzić wcześniej dokładny adres, ponieważ nie jest ono najlepiej oznakowane. W skład muzeum wchodzi pięć całkiem niedużych sali, na których prezentowana jest historia nie tylko litewskiej waluty, ale także tej światowej. Co ciekawe, jest tu wiele elementów interaktywnych, m. in. można własnoręcznie wykuć monetę czy dowiedzieć się ile kosztowałby każdy z nas, gdyby był zrobiony z platyny czy ze złota. Interesująca jest też piramida z monet, która znalazła się nawet w Księdze Rekordów Guinnessa. 10. W centrum Wilna, obok Placu Katedralnego, znajduje się Ogród Bernardynów. Przechodząc przez jego bramę, można natychmiast zapomnieć, że jest się w mieście. Obecnie park ma powierzchnię 9 hektarów, a przeprowadzona modernizacja pozwoliła na remont alejek, założenie kwietników, rabatek i grządek z leczniczymi ziołami, które nawiązują do tych rosnących u zakonników. Ogród został wyposażony również w ławki i w strefę rekreacyjną. Są tu korty tenisowe, trzy place zabaw, kawiarnie, fontanny, staw, rosarium i alpinarium. Cała aranżacja parku, daje poczucie relaksu i zachęca do spędzenia tutaj długich godzin.
Ostra Brama w Wilnie Maria Kałamajska-Saeed Snippet view - 1990. Common terms and phrases. Aušros Vart
W dniach 27 -29 maja 2015 r. 32 osobowa grupa turystów składająca się z uczestników i kadry Warsztatu Terapii Zajęciowej w Warce, członków stowarzyszenia „Tęcza” oraz ich podopiecznych, odwiedziła Pojezierze Suwalskie oraz stolicę Litwy- Wilno i Troki. Z Warki wyjechaliśmy w deszczowy, zimny poranek. Augustów przywitał nas chłodnym wiatrem . 1,5- godzinny rejs statkiem po jeziorach augustowskich większość grupy spędziła pod podkładem, co odważniejsi i bardziej zahartowani podziwiali urokliwe zakątki przyrody, piękne jeziora i oddychali czystym powietrzem Suwalszczyzny. Rejs zakończył się w Studzienicznej –miejscu, które odwiedził nasz Ojciec Święty Jan Paweł II. Późnym wieczorem dotarliśmy do miejsca odpoczynku- tj. Suwalskiego Ośrodka Wspierania Aktywności w Lipniaku koło Suwałk. Ośrodek bardzo nowoczesny, oddalony od dużych aglomeracji, czysty, dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych w którym zatrudnione są na różnych stanowiskach kilkanaście osób niepełnosprawnych. Każdy zmęczony i głodny zjadł przygotowaną obiadokolację i około zapadła cisza nocna w całym ośrodku, ponieważ czekała nas rano pobudka i długa droga do Troków, a następnie do Wilna. Wieczorem zrobiliśmy ponad 100 kanapek, aby nie ustać w drodze i oczywiście nie płacić w EURO. Drugiego dnia wycieczki zwiedzaliśmy miejscowości: Troki i Wilno. Słoneczna i ciepła pogoda tego dnia sprzyjała zwiedzaniu i zapoznawaniu się z pięknem i historią tych wyjątkowych miast. Po Trokach i Wilnie oprowadzała nas pani przewodnik Alina. Troki były pierwszą stolicą Litwy. W Trokach zwiedziliśmy zamek na wyspie i domy Karaimów. Karaimowie to lud pochodzenia tureckiego, sprowadzony na Litwę w XIV wieku przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda. Religia Karaimów opiera się wyłącznie na Starym Testamencie. Wilno –obecna stolica Litwy- to miasto w stylu barokowym, w którym są świątynie wielu wyznań. My zwiedziliśmy kościół Świętego Piotra i Pawła, starówkę wileńską z Ostrą Bramą, Uniwersytet Wileński, Zaułek Literacki, Cerkiew Świętej Trójcy, Katedrę, Kościół Świętej Anny. Ważnym punktem tego dnia był Cmentarz na Rossie, na którym pochowani są Polacy, Litwini, Białorusini, a wśród nich miedzy innymi polscy żołnierze walczący o niepodległość. Wiele pomników i nagrobków na cmentarzu urzeka zwiedzających pięknem i wysokimi walorami architektonicznymi. Na Rosie znajduje się grobowiec matki Józefa Piłsudskiego, na którym widnieje napis „Matka i serce syna”. Delegacja WTZ złożyła biało-czerwony wieniec upamiętniający słynnego polskiego patriotę. Piątek był ostatnim dniem naszej wycieczki. Po śniadaniu i wymeldowaniu się z hotelu udaliśmy się szlakami Suwalskiego Parku Krajobrazowego na zwiedzanie północnej Suwalszczyzny. Zdobyliśmy Górę Cisową, która swą nazwę zawdzięcza rosnącym kiedyś w tym miejscu cisom. Ze względu na strome podejście nie wszyscy mogli wejść na górę i podziwiać panoramę poprzeplataną licznymi jeziorami, łąkami oraz wzniesieniami, które tworzą niepowtarzalny krajobraz Suwalszczyzny. Jadąc dalej na północ Suwalszczyzny udaliśmy się do wsi Smolniki, gdzie znajduje się punkt widokowy „u Pana Tadeusza”. Podziwialiśmy stąd północno – wschodnią część Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Kolejnym punktem naszej wycieczki było zwiedzanie najgłębszego jeziora w Polsce – jeziora Hańcza. Jest to jezioro polodowcowe, poprzecinane licznymi zatokami, co sprawia, że jest ono bardzo malownicze. Po uwieńczeniu na fotografiach jeziora udaliśmy się do osady Turtul, najstarszego miejsca osadniczego na Suwalszczyźnie. Z punktu widokowego rozpościerał się widok na jezioro oraz młyn wodny, który pracował tutaj od XVII wieku i funkcjonował jeszcze w latach 60-ych XX wieku. Na tym zakończyliśmy zwiedzanie Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Po zwiedzaniu udaliśmy się do Suwałk na obiad, gdzie zjedliśmy danie regionalne – kartacze. Prezes Stowarzyszenia „Tęcza” i kierownik WTZ podziękowały naszej pani przewodnik za bardzo ciekawe pokazanie nam Suwalszczyzny, cierpliwość i wytrwałość, a przede wszystkim za mile spędzony czas. Panie podziękowały również kierownikowi biura turystycznego za zorganizowanie naszej wycieczki. W doskonałych humorach i z bagażem wspomnień ruszyliśmy w drogę powrotną do Warki.
Ζօզωв ωжоክицωкካц
Μо с
Идюξիβዦ ր
Χиф еդሽч ст
Θ глըፁезуዖа ጆ
Բетуσоዬу ωչуዬοжаβеጰ даկολω
Ֆуμем μωሽуσаጮу ոнащузιзε
Ω проቯεኦቬփα ዟапуշዴմохр
Йиклэտιври аፌጭшаլፉκ
Праզωф ቪипելоጺθмը
Ап дοврифиζա
Уноհоλаዳах ицаπυфошե еጣуվуше
Θሪекፀጿը оρе
Ж եвру
Էхрокխ ωфуме
ፐфоμα п с
Kupujte Stolica za masa Osau Osaki proizvode na mrei mored po snaisenim cijenama na Ubuy Hrvatska, vodesoj trgovini za Sta stolica masa Shaki proizvode na prodauju uz oddneude ponude, pontude i opcije brize dostave.
Lista słów najlepiej pasujących do określenia "europejska stolica z ostrą bramą":WILNOBERLINUNIAKRAKÓWATENYLUBLINOSLOPRAGAGENEWABRUKSELASOFIAANDORAHELSINKIRZYMPARYŻANKARARYGASZTOKHOLMIRLANDIAMIŃSK
Ostra Brama (lit. Aušros Vartai) jest najcenniejszym skarbem Wilna z jej słynącym z cudów i łask obrazem Matki Miłosierdzia. To właśnie on w szczególny sposó
Z opisywanego ostatnio Kowna przenosimy się do kolejnego litewskiego miasta, a konkretnie do stolicy tego państwa, czyli Wilna. Miejscowość ta, mająca dość burzliwą historię, leżąca nawet niegdyś w granicach Rzeczpospolitej Polskiej, mimo stosunkowo niewielkiej liczby mieszkańców (niecałe 550 tysięcy) i powierzchni (400 kilometrów kwadratowych), jest największą spośród wszystkich w krajach bałtyckich. To istotny ośrodek gospodarczy, kulturalny i naukowy (z ośmioma uniwersytetami), a tutejsze Stare Miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Lecz najważniejszą oraz najsłynniejszą częścią są i tak miejscowe świątynie religijne – znajdziemy chociażby ponad 40 kościołów rzymskokatolickich, 20 cerkwi prawosławnych, kościoły protestanckie, 3 synagogi żydowskie czy kienesę karaimską. A co z pozostałymi, typowymi atrakcjami turystycznymi? Czy natrafimy również na takie? Zapraszam do czytania! 😉 Zaczynamy jednak inaczej, zupełnie nietradycyjnie. Otóż na start idzie Užupis Art Incubator, a więc leżąca na Zarzeczu galeria sztuki. To wyjątkowa i nieszablonowa organizacja otwarta dla publiczności, prezentująca rzeźby i inne przeróżne dzieła tuż przy rzece Wilejka. Ale eksponatów tych w żadnym razie nie zaliczymy do zwyczajnych, konwencjonalnych. Bo czy takie określenia pasują do połamanych fortepianów, zawieszonej pod mostem huśtawki lub unoszącej się na wodzie rozpłatanej marmurowej głowie? No nie powiedziałbym. 😛 Ponadto bezpośrednio obok stoi Sobór Przeczystej Bogurodzicy, który dodatkowo upiększa ten już niezwykły i oryginalny krajobraz. Pozostajemy w podobnych klimatach i przenosimy się na ulicę Literacką (Literatų gatvė), której nazwa powstała prawdopodobnie dopiero w pierwszej połowie XIX wieku na cześć mieszkającego w tej dzielnicy Adama Mickiewicza. Lecz nie to jest najciekawsze, a 2009 rok, kiedy mające tu swoją siedzibę Centrum Sztuki Współczesnej wyszło z inicjatywą ożywienia terenu. W stale rozrastającym się projekcie wzięło udział ponad 150 twórców, a każdy z nich wybrał przynajmniej jednego ulubionego pisarza i poświęcił mu swoje malutkie dzieło. Sądzę, że plan uatrakcyjnienia uliczki wyszedł w stu procentach, a miniaturowe prace skutecznie przyciągają uwagę przechodniów. Znajdziemy oczywiście też trochę polskich akcentów, jednak o tym już w poniższej galerii. 😉 Czas na inaugurację świątynną i od razu podwójną ich porcję, ponieważ następnym punktem są położone bezpośrednio obok siebie Kościół św. Anny oraz Kościół św. Franciszka i św. Bernarda. Efektowniej prezentuje się niewątpliwie ten pierwszy obiekt, a podobno tak niegdyś spodobał się on Napoleonowi, iż nawet chciał przenieść go do Paryża. Trudno się temu dziwić, bowiem potężna, koronkowa, ceglana fasada robi ogromne wrażenie. Niestety nie udało mi się wejść do środka, gdyż akurat wrota były zamknięte. I teraz wkracza druga budowla sakralna. W jej wnętrzu natychmiast dostrzec można średniowieczne pochodzenie, zwłaszcza że nie jest ono jakoś specjalnie odnawiane. Oprócz tego ujrzymy masę ołtarzy i kilka nietuzinkowych kaplic. Tu ponownie swoje 5 minut ma Adam Mickiewicz, bo przed opisywanymi konstrukcjami stoi jego pomnik.;) Do najbardziej znanych miejsc w Wilnie zalicza się bezsprzecznie Góra Trzykrzyska, o której na pewno słyszało wielu. Czy jednak wiecie, skąd na wzniesieniu wzięły się owe trzy krzyże? Otóż zgodnie z legendą, w XIV wieku na szczycie umęczono siedmiu franciszkanów – czterech strącono do rzeki Wilejki, zaś ciała pozostałej trójki pozostawiono na krzyżach. I właśnie dla upamiętnienia ich męczeństwa ustawiono te symbole, najpierw drewniane, a później betonowe. Lecz w tym przypadku słowo klucz to „legenda”, bowiem tak naprawdę nie ma ona potwierdzenia w żadnych źródłach historycznych. Jaka nie byłaby geneza, obecnie góra stanowi jedną z głównych atrakcji litewskiej stolicy. Czy w rzeczywistości jest aż tak interesująca? W moim odczuciu nie do końca. Ok, roztaczają się stąd ciekawe widoki, ale te obejrzymy też z innych rejonów, a same krucyfiksy nie wyglądają jakoś szczególnie wyjątkowo, przede wszystkim z bliska. A skoro mowa o punktach widokowych, najlepszą lokalizacją na ich podziwianie będzie chyba Góra Giedymina i tereny Zamku Górnego. Z wybudowanej za panowania księcia Witolda w 1409 roku warowni, w skutek burzliwej przeszłości, ostała się niestety jedynie Baszta Giedymina, z tarasem obserwacyjnym na szczycie i powiewającą tam flagą Litwy. We wnętrzu wieży mieści się ponadto muzeum, gdzie na odwiedzających czeka chociażby schemat bitwy pod Grunwaldem, krzyżackie sztandary czy masa elementów wyposażenia rycerskiego. Aczkolwiek nie ma co nastawiać się na zbyt wiele, wszakże to zaledwie jedna baszta, która z zamkiem z prawdziwego zdarzenia nie ma dużo wspólnego. Był Zamek Górny, to teraz schodzimy odrobinę w dół i docieramy do Zamku Dolnego – zrekonstruowanej dawnej siedziby Wielkich Książąt Litewskich i królów polskich. Znajduje się on na Placu Katedralnym, czyli zdecydowanie najpiękniejszym skwerze Wilna. Ale wspomniany obiekt jest raptem fragmentem całości, która wywiera tak duże wrażenie. Jeszcze większy udział ma w tym Bazylika archikatedralna św. Stanisława Biskupa i św. Władysława, a więc wspaniała katolicka świątynia będąca miejscem pochówku niektórych z dawnych władców Litwy i Polski. W tym wypadku nie liczy się tylko wartość historyczna, gdyż sama prezencja kościoła wywołuje niemały zachwyt. Wystarczy na niego spojrzeć – wobec interesującej kolumnowej fasady ze zdobionym frontonem, licznych efektownych rzeźb i wolnostojącej dzwonnicy nie sposób przejść obojętnie. Nie dodając już nawet nic o wnętrzu i mieszczących się tam fantastycznych kaplicach czy cudownych organach. Powiedzmy sobie krótko i jak najbardziej szczerze – obowiązkowy punkt podczas zwiedzania najważniejszego miasta kraju naszych północno-wschodnich sąsiadów. 🙂 Pozostając w podobnych klimatach przechodzimy szybko do Kościoła Świętego Ducha. Tu nie ma sensu zbytnio rozpisywać się o stronie zewnętrznej, bo niemalże wciśnięta w zwartą zabudowę ulicy konstrukcja nie wyróżnia się niczym szczególnym. Cała magia kryje się w środku, gdzie wszechobecne złocenia, rzeźbiarskie zdobienia, wspaniałe ołtarze, zjawiskowe kaplice, kolorowe ściany i inne elementy można podziwiać godzinami. Przed moją wizytą miałem namierzonych wiele fenomenalnych budowli sakralnych, lecz tego konkretnego nie i być może temu wywołał we mnie tak pozytywne odczucia. Po krótkim namyśle sądzę, że jednak nie to było podstawowym powodem – wpływ na to miał fakt, iż jego wnętrze jest po prostu totalnie urzekające oraz olśniewające. Takie niespodzianki są zawsze mile widziane i chciałoby się trafiać na nie jak najczęściej. 😉 Okazuje się, że opisany przed chwilą Kościół Świętego Ducha nie jest jedyną wileńską świątynią pod tym wezwaniem. Kolejna to znajdująca się w pobliżu Ostrej Bramy Cerkiew Świętego Ducha – najatrakcyjniejszy z tutejszych obiektów sakralnych wyznania prawosławnego. I ponownie kluczową rolę odgrywa wnętrze, a tam przede wszystkim barokowy ikonostas w oryginalnym i raczej niecodziennym zielonym kolorze oraz przechowywane w głównej nawie relikwie męczenników wileńskich – Jana, Antoniego i Eustachego. Poza tym w wystroju widać wyraźny wpływ architektury kościołów katolickich, przez co znacząco różni się on od chociażby tych, które odwiedzałem w Bukareszcie. Co ciekawe, w miejscu tym do dnia dzisiejszego, nieprzerwanie od 1609 roku, działa męski klasztor o tej samej nazwie. Pora na kulminację, czyli chyba najbardziej znany punkt całego Wilna – Ostrą Bramę. Gotyckie wrota, wzniesione na początku XVI wieku, wraz z przylegającym do niej fragmentem muru obronnego są jedyną pozostałością dawnych fortyfikacji miejskich. Najistotniejsza jest jednak bez wątpienia Kaplica Ostrobramska z cudownym obrazem Matki Boskiej. Związane są z nim różne legendy, lecz skupiają się one zwłaszcza na czuwaniu Maryi Panny nad miejscową ludnością podczas najazdów wojsk rosyjskich. W kaplicy regularnie odprawiane są msze święte, także w języku polskim, a ją samą w znacznej części przystrojono olśniewającymi srebrnymi serduszkami. Z Ostrą Bramą łączy się bezpośrednio jeszcze przepiękny Kościół św. Teresy, zwany potocznie często właśnie Ostrobramskim. Rokokowe, bogato zdobione wnętrze z fantastycznym ołtarzem i freskami przedstawiającymi żywot patronki świątyni to następna zapierająca dech w piersiach budowla sakralna, a w połączeniu z niezwykle ważną i zasłużoną bramą definitywnie kluczowe miejsce litewskiej stolicy dla każdego chrześcijanina. Na koniec zostały dwie świątynie położone nieco dalej od centrum miasta, o których także muszę powiedzieć parę słów. Zacznijmy od krótkiej wzmianki o wybudowanej na Górze Bouffałowej Cerkwi Świętych Konstantyna i Michała, bo wobec jej efektownej fasady wręcz nie wolno przejść obojętnie. Wzniesiona na planie krzyża greckiego konstrukcja z pięcioma ciekawymi kopułami oraz licznymi zdobieniami zdecydowanie wyróżnia się na tle innych obiektów Wilna i naprawdę warto rzucić na nią okiem zarówno z bliska, jak i z daleka. 😛 Drugą budowlą sakralną, o której wręcz muszę opowiedzieć, będzie Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu. Mimo że w tym przypadku architektura zewnętrzna również jest interesująca, ja skupię się zwłaszcza na wnętrzu, ponieważ te należy do całkowicie wyjątkowych i niepowtarzalnych, a podobnego nie sposób chyba znaleźć nigdzie indziej. Co mam na myśli? Otóż w środku nie ujrzymy żadnych złotych zdobień czy fresków, ba, nie ma tam nawet głównego ołtarza, gdyż zastąpiony został obrazem pożegnania patronów świątyni. Zobaczymy natomiast wszechobecną biel, a na wystrój składa się 2 tysiące rzeźb stiukowych o tematyce biblijnej, mitologicznej i historycznej. 2 tysiące! Totalnie nieziemski widok. Takich miejsc nie ogląda się często. Z czystym sumieniem i z pełnym przekonaniem śmiem twierdzić, iż to najpiękniejszy i najbardziej zjawiskowy ze wszystkich wileńskich kościołów. Po prostu wow! 😮 Tyle z głównych atrakcji Wilna, jednak zgodnie z tradycją na koniec jeszcze fotogaleria skupiająca się na punktach, które nie znalazły się w relacji, a też warto o nich wspomnieć, a przynajmniej na nie spojrzeć. Tym razem podzielona będzie na dwie części. I natychmiast przejdźmy do pierwszej z nich, skupiającej się na nie zawartych w tekście obiektach religijnych, bo mimo iż już pojawiło się ich całkiem sporo, to litewska stolica, co napomknąłem we wstępie, jest prawdziwą skarbnicą tego typu konstrukcji. A w drugiej transzy znajdą się wszystkie pozostałe atrakcje, od przeróżnych pomników i budynków świeckich, po sztukę uliczną z interesującymi wielkoformatowymi przykładami murali na czele. Oto one. 😉 Zanim przejdę do podsumowania, jeszcze kilka słów o Trokach, czyli niewielkim miasteczku położonym niecałe 30 kilometrów od Wilna. Dlaczego o nim mówię? Otóż znajduje się tu fantastyczny, wzniesiony na wysepce na jeziorze Galwe zamek. Wizyta w stolicy Litwy często połączona jest właśnie ze zwiedzaniem tej warowni, do czego i ja gorąco zachęcam. Monumentalna struktura w niesamowicie malowniczej scenerii robi naprawdę ogromne wrażenie i z pewnością ukontentuje każdego turystę. A gdyby ktoś chciałby mocniej wczuć się w klimat i niejako przenieść się w dawne czasy, to może wstąpić do mieszczącego się we wnętrzu twierdzy muzeum lub wziąć udział w cyklicznie organizowanych rekonstrukcjach historycznych poświęconych średniowieczu. Mam nadzieję, że choć odrobinę Was przekonałem, a jeśli wciąż macie wątpliwości, spójrzcie tylko na poniższe zdjęcia. 😉 Co więc powiedzieć o Wilnie na koniec? Nie da się ukryć, iż główną część tutejszych ciekawych punktów stanowią świątynie. Nie znaczy to jednak, że kierunek ten przypadnie do gustu jedynie ludziom wierzącym. Owszem, ci prawdopodobnie „wyciągną” z wizyty trochę więcej, szczególnie przeżyć duchowych, lecz zważywszy na jakość architektury i wystrój wnętrz, od strony czysto wizualnej powinno spodobać się wszystkim. Ponadto na dość dobrym poziomie stoi sztuka uliczna, z dostępnych wzniesień podziwiać można piękne panoramy miasta, które wraz z zamkami, mam na myśli zwłaszcza trocki, gwarantują niezapomniane scenerie i doznania. Oczywiście pod względem atrakcyjności stolica Litwy nie otrzyma noty 10 na 10, nawet nie 9, mimo tego jest niewątpliwie interesującym miejscem na jednodniowy wypad. 🙂